Artykuły

Nie igrać z myszami

BOHATERKA sztuki Andrzeja Szypulskiego wżycie seksualne białych myszek" granej w Teatrze Nowym w reżyserii Wojciecha Zeidlera jest uczoną. Kieruje instytutem, w którym przeprowadza się badania na białych myszkach, obserwując ich reagowanie na warunki tworzone laboratoryjnie. Ze sztabem swoich asystentów ustala, że nie skoordynowany hałas i jaskrawe sztuczne światło rozbudza w nich instynkty agresji.

Właśnie jeden z asystentów eksperymentuje na temat przywracania rozjątrzonym zwierzątkom równowagi nerwowej poprzez zostawienie im ciszy i zabranie nadmiernego oświetlenia, to znaczy tworzenie im warunków dla nich naturalnych. Można stąd wyciągnąć wnioski co do zachowania się kręgowców, a więc i ludzi. Gdy im się przywróci spokój zewnętrzny, następuje uspokojenie wewnętrzne i zamiast się zagryzać okazują sobie sympatię, posuniętą do... reprodukowania gatunku. Stąd reklamowo grzmiący tytuł sztuki można traktować jako przenośnię uogólniającą.

BO właściwym tematem jest życie o owej bohaterki, której znamiennie autor nie obdarzył w spisie osób tytułem naukowym, czy funkcyjnym, ale po prostu nazwał Kobietą, podobnie jak jej męża, także naukowca, choć z innej dziedziny - Mężczyzną. Oboje w wieku pod czterdziestkę doszli do sporych osiągnięć. Pożycie ułożyli na zasadzie wyrozumiałej zgody. Zdawałoby się, że nic im nie brakuje. A jednak... ona w ambitnej pasji odkrywczych osiągnięć, on ze skłonnością do sybarytyzmu, przegrywają wyścig z czasem, tym wyznacznikiem rytmu biologicznego.

AZ oto z ustalonego ładu rodzinnego wytrącają bohaterkę perypetie, których nie chcę dekonspirować przed widzami. Następują konfrontacje z doświadczonym starym Ordynatorem, granym z wielkim wyczuciem przez Józefa Pierackiego, młodą Dziewczyną o móżdżku przepiórki, ale bardzo, że tak powiem ciepłokrwistą, graną przekonująco przez Jolantę Zykun, osobliwym Nieznajomym, który bardzo chce mieć dziecko, który to epizod Jan Molga opracował starannie, oraz z garstką jeszcze innych postaci.

I następuje obrachunek. Ambicje i wygoda skłaniały parę małżeńską do oddalania ad calendas graecas, czyli na później i później, starań o własne dziecko. A kiedy kobieta poczuła, że już ostatni na to dzwonek, mężczyzna niegdyś o tym myślący, już na sprawę zobojętniał. Wcześniejsze wyrzeczenia w imię awansu i ambicji, choć doraźnie przyśpieszały karierę, teraz domagają się od kobiety, pięknie i sugestywnie zagranej przez Teresę Lipowską oraz jej partnera granego ze szlachetną dyskrecją przez Ryszarda Bacciarellego, rozrachunku z zarobionym poprzednio czasem.

TAK można odczytać tezę sztuki o tym jak ludzie sami z siebie czynią laboratoryjne okazy. Rzecz można potraktować jako dobry pretekst do dyskusji nad różnymi formami świadomego macierzyństwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji