Artykuły

"Zamek" w Lalkach

"Zamek" w reż. Wojciecha Kobrzyńskiego w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Jerzy Szerszunowicz w Kurierze Porannym.

Wojciech Kobrzyński pożegnał się z Białostockim Teatrem Lalek inscenizacją jednego z najsłynniejszych tekstów Franza Kafki

Ambicja, żeby porwać się na wystawienie "Zamku" jest szczytna. I to w zasadzie wszystko, co dobrego można powiedzieć o niedzielnej premierze w BTL-u.

Szkoda, że tak wypadło pożegnanie Wojciecha Kobrzyńskiego. Dyrektor naczelny i reżyser z końcem sezonu opuści teatr, którym przez kilkanaście lat kierował. W tym czasie powstało wiele doskonałych widowisk, a w ostatnim okresie udało się wybudować dla BTL-u nową scenę. To właśnie na niej oglądać będziemy "Zamek", którego nie sposób nie nazwać rozczarowaniem.

Suma przykrych wrażeń

Pierwszym wrażeniem, które "rzuca się na uszy" jest muzyka Tadeusza Woźniaka. Muzyka jak muzyka, tylko trudno zrozumieć, co ona ma wspólnego z tym przedstawieniem? Co wspólnego z prozą Kafki mają te balladowe, rzewne klimaty?

Drugie zaskoczenie to scenografia. Przemyślana, spójna, konsekwentna i diablo funkcjonalna. Wiesław Jurkowski wykonał kawał dobrej roboty. Problem w tym, że całość uderza przykrą niestosownością w zestawieniu z tematem widowiska, o prozie Kafki nie wspominając. Jurkowski oparł swoją koncepcję na silnym kontraście. Z jednej strony biel kostiumów, białe maski na pół twarzy i powiewająca ogromną płachtą białego płótna podłoga. Z drugiej czarno-szary kostium K. (w tej roli Artur Dwulit). Niby oczywiste jest, że w ten sposób odkreślana jest obcość geometry K. wobec mieszkańców wsi i urzędników z tytułowego zamku. Biel symbolizuje mroźny, nieprzekraczalny dystans pomiędzy Obcym i Swoimi, pomiędzy emocjami K. i spętanym biurokracją życiem mieszkańców wsi, pomiędzy człowiekiem a prawem, pomiędzy istotą ludzką a nieprzeniknioną tajemnicą egzystencji. A jednak ma się wrażenie, że jesteśmy świadkami jakiegoś drastycznego spłaszczenia sensów prozy Kafki. Wrażenie to potęguje obserwacja poczynań aktorów, którzy zdają się nie rozumieć nie tylko całości widowiska, ale też nie zawsze odnajdują się w przydzielonych im rolach. I to jest trzecie z przykrych wrażeń. Ich suma okazuje się dyskwalifikująca dla przedstawienia.

Ostentacyjne ziewanie

W czasie niedzielnej premiery widownia skrzypiała krzesłami, szumiała szeptanymi komentarzami, dało się słyszeć ostentacyjne westchnienia. Najwyraźniej dezorientacja aktorów udzieliła się również odbiorcom. Nic w dziwnego. Nawet osoby znające tekst "Zamku" i mające duży zasób dobrej woli będą miały problemy ze zrozumieniem koncepcji inscenizacyjnej. Bo nie można wątpić, że jakaś koncepcja była - kłopot w tym, że nie udało się jej czytelnie wyartykułować. Przedstawienie w takim stanie, w jakim zaprezentowano je w niedzielę, nie odpowiada na podstawowe pytanie: "Co reżyser miał na myśli?". Innymi słowy, po co to widowisko w ogóle powstało. Zazwyczaj chodzi o wysłanie jakiegoś komunikatu, ukazanie osobistego stanowiska wobec dzieła, zaprezentowanie nowej, odkrywczej interpretacji. A niechby nawet była to chęć zarobienia na biletach. Też dobrze. Wydaje się jednak, że żaden zwymienionych powodów nie uzasadnia premiery "Zamku" w BTL-u. Może po "dotarciu się" widowisko to będzie służyło jako pomoc dydaktyczna dla szkół. W obecnym kształcie nawet do tego celu nie bardzo się nadaje - stwarza bowiem mylne wyobrażenie o tym, czyni jest i jaką wartość intelektualną ma proza Franza Kafki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji