Artykuły

Pazura, jak znajdowałeś na to wszystko czas?

- Obchody 25-lecia mojej pracy artystycznej na estradzie są inne niż tradycyjny jubileusz. Nie jestem siwym panem, siedzącym na tronie, nikt nie wręcza mi kwiatów i nie przypomina faktów z życia - bo ja jeszcze je dobrze pamiętam. Przygotowałem wspólnie z przyjaciółmi trasę kabaretową przede wszystkim po to, by spotkać się z publicznością, która towarzyszy mi od lat - mówił CEZARY PAZURA przed występami w Elblągu.

Dokładnie we wrześniu tego roku minie 25 lat od filmowego debiutu Cezarego Pazury. Jednak ten jeden z najpopularniejszych aktorów już zaczął świętować swój jubileusz. Wspólnie z innymi polskimi kabareciarzami ruszył w Polskę, by rozśmieszać rodaków.

Król polskiej komedii - jak mówi się o Cezarym Pazurze - będzie świętował swój jubileusz przez okrągły rok, spotykając się z publicznością w największych miastach w Polsce. A w ramach 10. Elbląskiej Wiosny Teatralnej gościł także w Elblągu.

Z Cezarym Pazurą i Jerzym Kryszakiem rozmawiała Marta Zastawna:

- Mieliście Panowie w swojej karierze chwilę zwątpienia?

J. Kryszak: Był moment, że zastanawiałem się nad emigracją. To były lata 80., pojechałem do Szwecji, chciałem się rozejrzeć, znaleźć miejsce dla siebie. Chyba zabrakło mi odwagi. Nie miałem tyle determinacji, żeby opuścić miejsce gdzieś tam dla mnie przeznaczone. Wróciłem promem trzy dni później.

C. Pazura: Miałem, ale chwile zwątpienia ma większość ludzi, niezależnie od wykonywanego zawodu. Trudnym momentem dla aktora jest na pewno brak akceptacji ze strony publiczności czy nierzetelna recenzja. Moja publiczność czy moi fani są mi wierni od lat, za co naprawdę jestem im wdzięczny. Często słyszę od nich dobre słowo, a to motywuje mnie do ciężkiej pracy i podejmowania nowych wyzwań. To motywuje mnie najbardziej.

Rodzina i kariera, udaje się Panu to godzić?

J. Kryszak: Teraz jest mi o wiele łatwiej. Kiedyś wpadałem z jednego studia do drugiego i jeszcze w międzyczasie coś załatwiałem. Dni umykały mi bardzo szybko. Dziś w zasadzie prowadzę pracę estradową i jest o wiele prościej, chociaż bardzo nie lubię wyjeżdżać na dłuższy czas i wracam bardzo szybko. Nie korzystam z hoteli, chcę wracać. Do minimum skracam pobyty na obczyźnie domowej.

Od lat Panowie nas rozśmieszacie. Co Panów inspiruje?

J. Kryszak: Impuls! Nie wiem, kiedy i skąd nadejdzie. Często są to rzeczy nieuchwytne. To są fakty, które próbuję przejaskrawić, ewentualnie podretuszować kreską karykaturalną. Czasami wydarzenia układają mi się w opowiadanko. Najbardziej lubię małe rzeczy, pozornie błahe, które urastają do rangi anegdoty. Wtedy jest najwspanialej, najwspanialej się bawię. Bywa też, że żarty powstają na styku z widownią, rodzą się tu i teraz.

C. Pazura: Taki już jestem. Rozśmieszanie to rzadka umiejętność, ale mi od młodych lat przychodziło z łatwością. Myślę, że dzięki temu zaskarbiłem sobie sympatię widzów i nie chcę jej stracić.

Czy kiedykolwiek spaliliście skecz?

J. Kryszak: Inaczej, czasami widownia nie kupuje jakiegoś żartu, jest cisza... A ja wiem, że on tam jest. Zostaje kwestia, jak go sprzedać, szyku zdania, ważności wyrazów, akcentu - szukam na upartego. Przecież ja się z niego śmiałem! Obrabiam i przeważnie się udaje.

C. Pazura: Kilka razy się zdarzyło. To efekt zmęczenia. Czasem występujemy dwa, trzy razy dziennie, a wtedy zaczyna się,jazda na auto-pilocie" - jak mawia Jurek Kryszak. W czasach bardzo dużej popularności miałem pięć koncertów w ciągu 24 godzin. Na którymś z nich zagrałem dwa razy pierwszą część, a miały być dwie. Pomyliłem się, myślałem, że to już kolejny występ, ale publiczność bawiła się podwójnie tak samo i nikt nie narzekał.

Zdradźcie nam szczególnie zabawną historię, która miała miejsce w historii waszej pracy...

J. Kryszak: Na przykład dziś. Skecz z Pawełem Małaszyńskim, Piotrkiem Bałtroczykiem i z Czarkiem. Kiedy ja wchodzę, śmieję się całym sercem. Paweł mnie zmusza do wysiłku, żeby go zaskakiwać, za każdym razem coś innego mówię. Paweł się tak wspaniale śmieje, że dla tego śmiechu jestem w stanie wymyślać cuda, żeby tylko go zaskoczyć. Tb takie moje prywatne radości.

Nie obawiacie się etykiety człowieka niepoważnego? Rozśmieszanie przez ryle lat może prowokować do takich odczuć.

J. Kryszak: Pewnie już tak jest. Jeżeli jestem zaproszony do czegoś, wiem, że organizatorzy spodziewają się komentarza satyrycznego, anegdoty. Niekiedy bywa, że zaskakuję i nie ma żartu, wywołuję zaskoczenie. Od czasu do czasu i mi się zwyczajnie nie chce.

C. Pazura: Nie, a poza tym rzeczywistość na co dzień bywa tak poważna, że może warto czasem z niej się pośmiać. Poza tym estrada to nie jest wszystko, czym zajmuję się zawodowo. Oprócz tego reżyseruję, zajmuję się produkcją filmową. Obchody 25-lecia mojej pracy artystycznej na estradzie są inne niż tradycyjny jubileusz. Nie jestem siwym panem, siedzącym na tronie, nikt nie wręcza mi kwiatów i nie przypomina faktów z życia - bo ja jeszcze je dobrze pamiętam. Przygotowałem wspólnie z przyjaciółmi trasę kabaretową przede wszystkim po to, by spotkać się z publicznością, która towarzyszy mi od lat.

To już 25 lat pracy, wiele osiągnięć zawodowych. Jakie to uczucie?

C. Pazura: Nie patrzę wstecz. Nie rozpamiętuję. Moi koledzy z wojska, ze studiów pamiętają tak dużo, tyle szczegółów -ja mało pamiętam, bo przez cale życie patrzę do przodu. A nawet jeżeli na chwilę spojrzę na te 25 lat z boku, to jedyna refleksja jaka mnie nachodzi, brzmi - "Pazura, jak znajdowałeś na to wszystko czas?". Mojego życia starczyłoby dla kilku innych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji