Rozmowa z Ireną Jun o monodramie
- Można sobie samemu wybrać teatr i można się z nim znaleźć sam na sam - mówi IRENA JUN, aktorka Teatru Studio w Warszawie, gość XL Ogólnopolskiego Przeglądu Teatrów Małych Form "Kontrapunkt" w Szczecinie.
Wielokrotnie bywała na szczecińskim "Kontrapunkcie", zwyciężając w konkursie (w 1970 r. spektaklem "Pastorałki polskie" Jerzego Harasymowicza), jako juror (w 1991 r.), z przedstawieniem towarzyszącym (np. "Yourcenar" w 2002 r.).
Na tegorocznym Ogólnopolskim Przeglądzie Teatrów Małych Form gościnnie pokaże kolejny swój monodram "Biesiada u hrabiny Kotłubaj" Witolda Gombrowicza, we własnej reżyserii.
Ewa Podgajna: Lubi Pani być monodramistką ...
Irena Jun: Można sobie samemu wybrać teatr i można się z nim znaleźć sam na sam. To jest bardzo ważne, bo jeżeli się lubi literaturę, potrzebuje jej i uważa za język łączący nas z rzeczywistością, to pragnie się samodzielności w tym względzie, która nie jest nam dana przez tzw. teatr instytucjonalny. Dlaczego? Bo taki teatr służy swoim własnym celom, np. repertuarowym, koncepcyjnym, które niekoniecznie muszą się godzić z naszymi potrzebami. A bardzo się pragnie być samotnym żeglarzem. Brać tę swoją łódkę i płynąć. Samemu. I spotkać się z publicznością i dowiedzieć się od niej, że chce mówić z nami tym samym językiem.
Widz w monodramie jest tak blisko aktora, że może Pani zaglądać w jego oczy.
- Kiedy zaczynałam grać na scenie w teatrze nazwijmy go tradycyjnym, było w złym guście, kiedy aktor patrzył na widownię. Teraz widza bierzemy za poły, atakujemy, obrzucamy jajkami lub obdarzamy chlebem. Tamta konwencja się przełamała.
Rzeczywiście w teatrze jednego aktora widz jest bardzo blisko i widz jest kimś, jest partnerem. Można zobaczyć w jego oku, czy idziemy do przodu, czy jesteśmy razem, i wyczytać w jego oczach jakiś rodzaj akceptacji.
Jakie to uczucie?
- Boskie. To jakby sprawdzanie kreacji stwarzania świata. Czy świat, który stwarzam, się realizuje? To boskie uczucie, które prowokuje do jakiegoś ryzyka wykonawczego. Do dopuszczenia widza w głąb mnie samej, w tę sferę moich wzruszeń, bo tekst porusza mnie.
Pani słynie z doceniania plastyki.
- Kiedy zaczynałam, monodram był w powijakach. "Mnie wystarcza tylko stolik i krzesełko" - mówili aktorzy. Ja jednak chowana w teatrze Szajny, a potem w dojrzałym życiu aktorskim w Teatrze Grzegorzewskiego, zdałam sobie sprawę, czym naprawdę może być element sceniczny, który towarzyszy mi w monodramie. Na scenie od zawsze staram się o plastykę towarzyszącą. Staram się jak najwięcej wyciągnąć z tego partnera, żeby to nie był tylko element dekoratorstwa, ale żeby przemawiał językiem metafory.
W inscenizacji "Sonaty Księżycowej" Szajna wymyślił, że zagram starą kobietę. Myślałam, co ja z tym zrobię, bo byłam wtedy młoda. A on nie widział w tym żadnego problemu. Zaproponował dwie podarte tiulowe szmaty jako ściany domu. Stary fotel z owiniętymi papierem klozetowym nogami, który natychmiast nabierał znaków czasu. Ja w marynarce męskiej przewracanej na drugą stronę.
Ten rodzaj plastycznego myślenia uświadomił mi olbrzymi zakres możliwości działania, jakie zyskuje wtedy aktor. I zawsze starałam się znaleźć jeden element, który pozwala na wiele znaczeń. A dla widza też tekst staje się bardziej metaforyczny. Widz potrzebuje dodatkowego znaku.
Irena Jun od wielu lat jest związana z warszawskim Teatrem Studio. Współpracowała z Józefem Szajną i Jerzym Grzegorzewskim, grając w ich najważniejszych spektaklach. Uznawana jest za jedną z najwybitniejszych wykonawczyń beckettowskich na świecie. Wykłada w warszawskiej Akademii Teatralnej.
Co jeszcze na "Kontrapunkcie"
Sobota
g. 10 - Panel dyskusyjny "Formy małej formy", Klub 13 Muz
g. 15 i 18.30 - "Perechodnik/Bauman" (Komuna Otwock, Karczew), hala B, PKP przy ul. Czarnieckiego 8
g. 15 i 18.30 - "Trans-Atlantyk" (Teatr Provisorium i Kompania Teatr, Lublin), Teatr Współczesny
g. 16.50 i 19 - "Scenariusz dla trzech aktorów" (Teatr STU, Kraków) Teatr Lalek "Pleciuga"
g. 20.30 - "Biesiada u hrabiny Kotłubaj" (Teatr Studio, Warszawa), Pałac Młodzieży
g. 20 - "Skaza" (Teatr Krypta, Szczecin), Teatr Krypta
g. 21.45 - Pokazy warsztatowe (Mądzik, Stillmark, Wiegand), OFFicyna
g. 23 - Noc performerów, OFFicyna
Niedziela
g. 10 - Panel dyskusyjny "Formy małej formy", Klub 13 Muz
g. 14.30 i 18 - "Śmierć Wenecji" (Stowarzyszenie Targowa 62, Łódź), Teatr Kana
g. 14.30 i 18 - "Jeż" - premiera (Teatr K3, Białystok), Opera na Zamku
g. 16 - "Oskar i pani Róża" (Teatr Współczesny, Szczecin), Teatr Współczesny
g. 20.30 - "Belfer" w wykonaniu Wojciecha Pszoniaka, Teatr Współczesny.