Artykuły

Krakowskie Reminiscencje Teatralne. Początek pojedynku

"Przed odejściem w stan spoczynku" Teatru Wybrzeże w Gdańsku i "Tlen" TR Warszawa na Krakowskich Reminiscencjach Teatralnych ocenia Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Pierwszy dzień Reminiscencji to początek "pojedynku teatrów" - Wybrzeża i Rozmaitości. Wygrały Rozmaitości.

Z Wybrzeża przyjechał spektakl "Przed odejściem w stan spoczynku". "Komedia o duszy niemieckiej" (tak brzmi podtytuł sztuki) Thomasa Bernharda w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego. Sztuka świetna, ale niełatwa do wystawienia. To jakby czarna wersja "Rodzeństwa" tegoż autora - bohaterami są, tak jak w tamtym dramacie, brat i dwie siostry, złączeni miłosno-nienawistnym uczuciem. Mieszczańska niemiecka rodzina pokazana jest w całej swej potworności. Brat, Rudolf (Ryszard Jasiński), sędzia przechodzący na emeryturę, jest byłym esesmanem, jedna z sióstr, Vera (Milena Lisiecka), to niemiecka Frau do sześcianu, druga, Klara (Dorota Kolak) - kaleka, ofiara amerykańskiego nalotu, zwolenniczka lewicy. Bernhard nie widzi w duszy niemieckiej niczego pozytywnego - wszystko jest tutaj upiorne, duszne, zdegenerowane, groteskowe. Przeszłość (brat był zastępcą komendanta obozu, ukrywanym po wojnie przez Verę) nie została ani pogrzebana, ani rozliczona. Raz w roku, w dzień urodzin Himmlera, rodzeństwo urządza w piwnicy tajne przyjęcie z szampanem. Klara bywa przebierana w obozowy pasiak, a Vera idzie z bratem do łóżka. Nienawiść Bernharda do niemieckiej duszy ujawnia się tu w całej okazałości. "Przed odejściem w stan spoczynku" to nieustanne bicie na odlew - ale precyzyjnie trafiające w najczulsze punkty.

Spektakl Grzegorza Wiśniewskiego dotyka zaledwie powierzchni dramatu. Nie pomaga pomysł na przestrzeń - część pierwsza rozgrywa się na półokrągłym podeście wyłożonym czerwoną wykładziną przechodzącą na zamykającą scenę ścianę. Aby zobaczyć przyjęcie, czyli część drugą, trzeba przejść za tę ścianę. Widzimy wtedy drugą połowę okręgu, wielką metalową puszkę, w której stoi zastawiony stół. Zakonserwowana przeszłość? Dramat Bernharda mówi, owszem, o tym, ale po co ta dosłowność? Zwłaszcza że reżyser nie poradził sobie z prowadzeniem ani tematu, ani aktorów. Spektakl jest nieprecyzyjny, chwilami grany jak sztuka obyczajowa, chwilami jak plakat polityczny. Tekst Bernharda jest trochę sztuką obyczajową, trochę plakatem politycznym, ale reżyser nie potrafił ich połączyć na scenie. Dreszcz przerażenia wywołują słowa Bernharda, nie spektakl.

Inaczej "Tlen" w reżyserii Aleksandry Koniecznej z warszawskich Rozmaitości. Spektakl powstał trochę przypadkowo, jako rezultat warsztatów aktorskich prowadzonych przez Konieczną z uczestnikami Terenu Warszawa. Nie jest to po prostu inscenizacja tekstu Iwana Wyrypajewa (w "Tlenie" są też fragmenty innych jego sztuk), napisanego na dwie osoby i didżeja. Do ostatecznej formy spektaklu aktorzy i reżyserka dochodzili jakby od innej strony, niż zwykle się to robi. Od rozbicia tekstu, zanegowania jego pierwotnej formy, znalezienia w nim nieoczekiwanych możliwości, innych postaci. Powstało przedstawienie otwarte na aktorskie improwizacje, a jednocześnie bardzo precyzyjnie skonstruowane.

Spektakl rozgrywa się w zapuszczonej wiejskiej kuchni. Kredens, leżanka, stół, zabite deskami okna, przez które prześwituje niebo, drzwi z zasłonką z plastikowych pasków. Siedzą w tej kuchni ludzie zwykli i biedni. Ale Konieczna, wydobywając z tekstu Wyrypajewa postaci i sytuacje (o których autor tylko opowiada), nie miała na celu stworzenia realistycznego spektaklu o zdegradowanych ludziach ani czytelnej fabuły. Wiejska kuchnia przypomina raczej czyściec, w którym bohaterowie przypominają sobie własne grzechy, niespełnienia, pragnienia. Przypominają, ale i przeżywają, wciąż od nowa, jak w sennym koszmarze (często zresztą komicznym). Nad tym światem wisi cień śmierci: jeden z bohaterów, Aleksander, zabił żonę, bo zakochał się w dziewczynie z miasta, Aleksandrze. I siedzą teraz w kuchni: matka zamordowanej (Maria Maj), jej syn (Piotr Głowacki), Aleksander (Jan Drawnel), Aleksandra (Agnieszka Podsiadlik), wiejski głupek (Piotr Ligienza), wiejski elegant (Redbad Klynstra), Elka wariatka (Agnieszka Roszkowska) i enigmatyczna komentatorka (Magdalena Popławska). Tworzą świat, w którym zatarły się granice między dobrem a złem, w którym na oślep, koślawo poszukuje się owego tlenu - miłości, bez której nie można żyć.

Na zdjęciu: plakat do gdańskiego spektaklu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji