Artykuły

Korespondencja z Bliskiego Wschodu

Roztaczanie apokaliptycznych wizji wywołanych zetknięciem z systemem edukacji nie jest niczym oryginalnym - dla e-teatru pisze Paweł Passini.

również w bliskowschodniej korespondencji już kilkakrotnie dawałem wyraz przerażeniu, jakie budzi we mnie odpuszczenie tej sfery i przekazanie w ręce ludzi, którzy w szkolnictwie znaleźli się "na pocieszenie", lub też karierę "pedagogiczną" traktują jako alibi, pozwalające im wciąż myśleć o sobie jako "artystach", i równocześnie bezlitośnie trzepać kasę na działalności mającej ze sztuką tyle wspólnego, co prostytucja z miłością. Tym razem jednak zbliżający się Armagedon stał się dla mnie po wizycie w szkole źródłem nadziei. Mam nadzieję, że to wszystko szlag trafi. I to jest jedyna nadzieja.

Na początek powiedzieć trzeba, że są jeszcze wybitni nauczyciele i jednemu z nich zawdzięczam tę moją czarną iluminację - oddanej swojej pracy świetnej polonistce i wychowawczyni w jednym z warszawskich liceów, takiej która poszła na specjalizację, nie dlatego, że nie dostała się nigdzie indziej, ale z wyboru, prawdopodobnie także z powodu mocnych tradycji rodzinnych w tej materii. Nie jest też ani zakompleksioną starą panną, wyładowującą na dzieciach frustrację - bo tak wielu z nas wyobraża sobie polonistów po "Dniu Świra" - ale piękną, wybitnie inteligentną kobietą, którą ochroniarze w szkole ciągle biorą za jedną z uczennic. Kiedy opowiada o swoich wychowankach świeci niezwykłym, nieodbitym światłem, które jednak natychmiast blednie, gdy zaczynamy rozmawiać o programie. Słuchając jej, mam nadzieję, że autorzy tego niewyobrażalnego gniota, jakim jest nowa matura będą musieli stanąć w twarzą w twarz z ukształtowanymi przez koślawy system koślawymi ludźmi, bo na inne argumenty najwyraźniej pozostali odporni. I to jest chyba istota sprawy: mamy rozbuchany aparat demitologizujący i remitologizujący historię, ale nie potrafimy, albo nie chcemy rozliczać autorów reform, które bezpośrednio kształtują naszą rzeczywistość.

W programie nauczania szkoły średniej jest 5 - słownie: "pięć" tekstów dramatycznych. Nie załapuje się ani "Hamlet", ani "Kordian", ani "Ślub" - można mieć maturę i - bez przesady - nie wiedzieć nawet, że istnieją. Ale przecież nie chcemy przeładowywać programu, a poza tym wszystko jest w Sieci, wyposażymy więc uczniów w laptopy, żeby nie byli cywilizacyjnie upośledzeni i mogli sobie ściągnąć prezentację maturalną. I rzeczywiście: jak sobie sami nie pomogą - nie będą mogli liczyć na nikogo. Już nie mogą.

Jako, że w Warszawie trwa święto teatru - postanowiłem świętować i ja. Z właściwą sobie przekorą wybrałem się na festiwal teatralnydo jednego z warszawskich liceów, dodajmy - z "tych lepszych". Nie to, żeby na WST nie było nic interesującego - dziś na przykład biegnę na koncert Renate Jett, a między próbami do "Artauda" czasem udaje mi się zajrzeć na scenę Studia, gdzie goszczą świetne spektakle z Wałbrzycha - i za to dzięki. Bardzo boli mnie natomiast i irytuje, że Bliski Wschód, wraz z jego stolicą - Lublinem nie istnieje na mapach kartografów z Instytutu Teatralnego, ale o tym więcej przy innej okazji. Teraz jesteśmy w mojej rodzinnej Stolicy, w jednym z "tych lepszych" liceów.

Najwyraźniej reżyserka przedstawienia, nie spodziewała się innej niż licealna publiczności. Po reakcji na to, co się na scenie wydarzyło wnioskuję, że rodzice również nie dopisali. Wolę tak myśleć. Kiedy zasiadamy na widowni, na projekcji pojawia się obraz z filmującej nas kamery. "Fajnie, koledzy" - myślę sobie - "mamy zupełnie różne doświadczenia, ale kombinujemy podobnie". Potem na scenie robi się ciemno. Bardzo, bardzo ciemno. Mroków tych nie są w stanie rozjaśnić pulsujące projekcje, sprawnie zmontowane, dające publiczności poczucie, że to jest "nowoczesny" teatr. Wskazuje na to także wybór tekstu - Joanna Owsianko "Tiramisu". Skłamię, jeśli powiem, że jestem zagorzałym fanem, ale wydaje mi się, że mniej więcej chwytam intencje autorki opowiadającej historie kilku kobiet i jednego mężczyzny, zatrudnionych w reklamowej korporacji. Tekst trochę się jednak zestarzał - zwierzenia i techniczne detale dotyczące "zarbiania dupą" "robienia loda", "wciągania kreski", wyścigu na ilość orgazmów czy nieudanych prób samobójczych, szczegółowy opis seksu w konfesjonale, który ma rozładować napięcie jednej z bohaterek, powstałe na skutek skojarzenia przyjmowania komunii z "braniem go do ust" i wiele innych podobnych historii - to wszystko już tak bardzo nie szokuje, i zupełnie nie bawi, ale zaraz, zaraz - ciągle jesteśmy na festiwalu teatralnym w liceum?

Dowiaduję się, że reżyserka nie jest jedną z uczennic, ale "panią od teatru". Chcę dowiedzieć się czegoś więcej, ale w tym momencie wszyscy aktorzy zaczynają się rozbierać. Zapalające się nagle pełne światło, chyba najmocniejsze w całym spektaklu, ukazuje całą obsadę w bieliźnie, bardzo skromnej, a może raczej nie-skromnej, siedzący obok mnie chłopak (chociaż nie jestem pewien) zaczyna piszczeć. Pan od WF-u siedzący przede mną jest wyraźnie poruszony. Ja natomiast zaczynam bać się o los "pani od teatru", która niechybnie zostanie zlinczowana podczas następującej po spektaklu dyskusji. Niesłusznie. Wśród salw śmiechu i gorących oklasków dobijamy do końca tego ponurego show. "No to papierosek!" - obwieszcza całej sali siedzący obok mnie uczeń, okazujący się być konferansjerem. Ale ostatecznie wszyscy dochodzą do wniosku, że dyskusja najpierw, a papierosek potem.

Wypowiadają się wyłącznie uczniowie - wszyscy w konwencji jury z Idola: "Chwaliłem już kilka spektakli na tym festiwalu, ale tu mam jedną uwagę(pauza) Jesteście zajebiści!!!" "Dykcja OK, projekcje mogą być, do aktorów nie mam zastrzeżeń - daliście czadu." itd. W końcu pojawia pytanie, zazwyczaj irytujące, ale w tym przypadku całkiem na rzeczy: "Skąd pomysł na tekst?" Odpowiedź: "Pani przyniosła nam "Tiramisu" i "Miss HIV", ale stwierdziliśmy, że "Miss HIV" będzie za ciężkie, a chcieliśmy, żeby było zabawnie." Na sali na moment zapada cisza, w której niepewnym głosem odzywa się nawet nie nauczyciel, ale małżonka pana od WF-u: "Ale to wcale nie było zabawne. To znaczy, wy jesteście świetni, ale to może być wasze życie i to nie jest zabawne. To jest straszne." Cisza. "No ale chyba bycie chrześcijanką jest zabawne, nie?!" - odzywa się zaczepnie aktorka grająca tą od seksu w konfesjonale, komunii jako "brania go do buzi". "Byliście świetni!" - konkluduje nieco speszona Pani. Owacje. I brawa dla Pani Teatralnej, czyli reżyserki. "No to papierosek!" - żegna nas wylansowany do nieprzytomności kolega konferansjer.

Na papierosku stłoczeni obok siebie nauczycie. "Mam mieszane uczucia" - wyznaje mi prawie szeptem wybitna pedagog z wieloletnim doświadczeniem, już nie pracująca w szkole. Moja koleżanka polonistka jest zażenowana, ale też nie zdecydowała się odezwać. Gdzie są nauczyciele? Boją się? Nie chcą być posądzeni o bycie nie-na-czasie? "Nie możemy ich cenzurować." Ale przecież rzecz nie tylko w wyborze tekstu, ale w tym co się z niego zostało. Całość jest bowiem grana w tempie dell'arte, z wyciemnieniami po każdej scenie, które połykają pointy. I jest grana w pełni afirmatywnie, jako coś fajnego i lekkiego, zabawnego inormalnego. Podobno Pani Teatralna skończyła Wiedzę o Teatrze na AT w Warszawie. Najwyraźniej nie została wyposażona w narzędzia, pozwalające jej złapać nawet tak banalną, współczesną jej konwencję. Ale dla nauczycieli jest ekspertem. No i wszyscy chcą się podobać - nauczyciele uczniom, uczniowie sobie nawzajem, Pani Teatralna swoim kolegom, których zaprosiła na spektakl, żeby pochwalić się jaki nowoczesny teatr robi. A ja czekam na 2012. Nie na Euro, na Wielką Zmianę. Żeby już tego wszystkiego nie było. Żeby w sposób cudowny zmieniło się w coś tak cudownego, co nas kompletnie zaskoczy. "Tiramisu" po włosku oznacza: "wyrwij mnie do góry", "poderwij", "unieś". TIRA MI SU! TIRA MI SUUUU!!!!!!

Korespondent z Bliskiego Wschodu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji