Monolog pani Stein
Teatr Ateneum wystawił monodram Petera Hacksa pt "Rozmowa w domu państwa Stein o nieobecnym panu von Goethe" w przekładzie Zbigniewa Krawczykowskiego, reżyserii Aleksandry Śląskiej, ze scenografią Marcina Stajewskiego i opracowaniem muzycznym Władysława I. Kowalskiego.
Znakomity dramaturg z NRD zamierzał w opowieści Charlotty von Stein zawrzeć najciekawsze wypadki z życia poety Romantyzmu, ukazać dzieje jego romansu ze starszą od siebie Charlottą, matką siedmiorga dzieci, żoną koniuszego dworu księżęcego w Weimarze, którego Goethe był kolegą, pełnił bowiem funkcją dyrektora dworskiego teatru. Romans młodego poety z panią Stein był głośny w owych czasach: patrzono nań z pobłażaniem, były to przecież czasy rozkwitającego romantyzmu i romantycznych miłostek, polegających na patrzeniu sobie w oczy, trzymaniu się za ręce i prowadzeniu wielogodzinnych dysput filozoficznych. Uważano powszechnie, że romans Goethego i Charlotty von Stein nie przekracza granicy przyzwoitości i że książęcemu koniuszemu rogi jeszcze nie wyrosły... A jednak było inaczej i mówi o tym sama bohaterka romansu w świetnie napisanym przez Petera Hacksa monologu. I chociaż tytuł monodramu zapowiada, że usłyszymy przede wszystkim sprawy poufne dotyczące Goethego, w rzeczywistości monodram stanowi znakomite studium duszy kobiecej, przeżyć związanych z miłością do poety, walki z sobą, którą zresztą Charlotta przegrała...
O bohaterce napisano już wiele, uchodziła wśród współczesnych za damę obdarzoną wielkim umysłem i niezwykle cnotliwą, późniejsi pisarze widzieli w niej osobę uczuciową, wprost egzaltowaną, która swymi romantycznymi wybuchami potrafiła utrzymać przy sobie młodego poetę. Peter Hacks, który przegrzebał wiele dokumentów, listów, pamiętników opublikowanych i nie opublikowanych ukazuje nam inną zupełnie Charlotte: niewątpliwie mądrą damę swej epoki, dobrą matkę, inteligentną, patrzącą zupełnie trzeźwo i realistycznie na otaczający ją świat i ludzi, ale także kobietę zakochaną, walczącą z tym uczuciem i wreszcie kapitulującą przed nim. A więc "spowiedź" zakochanej kobiety, która pozwoliła zatryumfować uczuciu, kobiety szczęśliwej, zdającej sobie w pełni sprawę z tego, świadomej uczucia, które w niej tkwi.
Rolę tak trudną, na którą złożył się prawie dwugodzinny monolog wygłaszany do jedynego na scenie partnera i zasłuchanej widowni - zagrała Aleksandra Śląska. To znakomita kreacja, przekazanie skomplikowanej psychologicznie sytuacji zakochanej kobiety, usprawiedliwiającej przed sobą i światem (w postaci milczącego partnera) uczucie, z którym walczyła i któremu się poddała. Świetna gra, na którą składają się przeróżne "gierki", niuanse, dygresje, cytaty samego poety, wycofywanie się z tematu i wracanie doń, gra z samą sobą i światem, samozakłamanie i nagłe wyznanie prawdy... Słowem - skomplikowany świat uczuć kobiecych, który odkrywa nam Aleksandra Śląski.