Artykuły

Stary Fredro w nowych szatach

"Nowy Don Kichot" pod opieką artyst. Iwony Kempy w Teatrze im. Horzycy w Toruniu. Pisze Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej - Toruń.

"Nowy Don Kichot" w wykonaniu Teatru Horzycy przekonuje dopiero w chwilach, gdy aktorzy zaczynają bawić się sztukami Aleksandra Fredry. Tej zabawy w spektaklu jest jednak stanowczo zbyt mało.

Współczesny teatr rzadko powraca do komedii Aleksandra Fredry. Niegdyś każda scena w swoim żelaznym szkolnym repertuarze trzymała albo "Zemstę", albo "Pana Jowialskiego". Fredro zestarzał się znacznie szybciej niż dzieła innych romantyków jak na przykład "Dziady" Mickiewicza i "Balladyna" Słowackiego, w których reżyserzy nadal dostrzegają potencjał inscenizacyjny i interpretacyjny. Romantyczny komediopisarz na scenie brzmi dziś niewspółcześnie - język jest tak dalece archaiczny, że trzeba się poważnie wsłuchać w tekst, aby w końcu przyzwyczaić się do rytmu i leksyki dawnej polszczyzny.

Ale i tak kwestia języka pozostanie raczej sprawą drugorzędną. "Nowy Don Kichot" w Teatrze Horzycy zaprasza widza na spotkanie z dawną obyczajowością - kulturową odmienną i dziś już nieco egzotyczną. Fredro tworzył w czasach, kiedy dopiero odkrywano miłość romantyczną. Dzieła Polaka wpisywały się w popularny wówczas schemat komedii, którą dziś najprościej porównać do kinowych komedii romantycznych. Kochankowie, aby być razem, muszą pokonać liczne trudności: przełamać ambicje rodziców i pokonać ograniczenia własnego stanu nawet kosztem upokarzającego dla familii mezaliansu. Finał zawsze jest pomyślny - miłość triumfuje. Kobieta oczywiście w takiej sytuacji fabularnej bywa jedynie obiektem męskich żądz i fantazji, zdobyczą i wyglądem - istotą w zasadzie bez woli podporządkowującą się zaleceniom rodziny i kochanka.

Toruński spektakl nie jest inny - kieruje uwagę głównie na męską wersję relacji. Przedstawienie tworzą fragmenty kilkunastu komedii Fredry m.in. "Zrzędność i przekora", "Pan Geldhab", "Pierwsza lepsza", "Świeczka zgasła", "Ożenić się nie mogę", "Trzy po trzy", "Pan Benet", "Pan Jowialski". Wszystkie spaja jedna postać - mężczyzny, który z różnym skutkiem zabiega o względy wybranki swojego serca. Klimat tworzy scenografia przypominająca tandetny pensjonat, w którym właśnie odbywa się program artystyczny na wieczorku zapoznawczym. Aktorzy siedzą w dwóch rządach tanich krzesełek, w pastelowych strojach z czasów małej stabilizacji, kiedy Polakom do szczęścia wystarczały M-2 ze ślepą kuchnią i talon na małego fiata. Wychodzą na proscenium i odgrywają scenki z Fredry. Często improwizują i komentują wydarzenia na scenie.

Sławomir Maciejewski wcielił się w główne role we wszystkich prezentowanych etiudach. Prawdziwa złożoność bohatera objawia się tym, w jaki sposób zwalcza on przeciwności, jak się wewnętrznie rozwija i jak wielką przemianę przechodzi. Postaci nie są jednak dynamiczne. Maciejewski na scenie jest cały czas tą samą postacią, a to wymaga gry nieustannie tym samym zestawem komicznych środków - skutecznych, ale niewymagających większej finezji. W niektórych wcieleniach toruński aktor może pokazać pełnię swojego komediowego talentu. Ale i tak na ogół ciekawszy wydaje się drugi plan, który podkreśliły udane epizody Marii Kierzkowskiej, Anny Romanowicz-Kozaneckiej, Pawła Kowalskiego i Grzegorza Wiśniewskiego.

Spektakl powstał według pomysłu inscenizacyjnego Katarzyny Raduszyńskiej i pod opieką artystyczną Iwony Kempy. Zabrakło reżysera, który spiąłby wszystkie etiudy jedną klamrą. "Nowy Don Kichot" przekonuje dopiero w chwilach, gdy aktorzy pozwalają sobie na wprowadzenie na scenę odrobiny absurdu, gdy zaczynają bawić się Fredrą. Tej zabawy wyczerpanymi konwencjami teatralnymi i kliszami jest stanowczo zbyt mało i całość mimo prób nadania temu współczesnego rysu wydaje się staroświecka.

Najwyraźniej skończyły się czasy wystawiania Fredry w pełnym kostiumie z epoki, w pomadach i perukach, bez mrugnięcia okiem do widza. Spektakl Teatru Horzycy pokazuje, że nie da się wystawiać dzieł komediopisarza zgodnie z jego zapisami, że tematy, postaci i motywy fredrowskie należy dziś remiksować, zmieniać i interpretować na nowo. Autorom przedstawienia po prostu zabrakło pomysłu, jak doskonale znane prawdy i historie przedstawić w nowym świetle, jak znaleźć dla nich nowy język teatralny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji