Modlimy się o cud
"Słowo" w reż. Mariusza Grzegorzka w Teatrze im. Jaraczaw Łodzi. Pisze Malwina Wadas w Gazecie Wyborczej - Łódź.
"Słowo" duńskiego dramatopisarza Kaja Munka wyreżyserowane przez Mariusza Grzegorzka w Teatrze im. Jaracza to przemyślany, dopracowany spektakl na wysokim poziomie artystycznym.
Teatr im. Jaracza zaprezentował inscenizację jednego z najwyżej cenionych dramatów duńskiego dramatopisarza, pastora luterańskiego Kaja Munka. W 1954 roku "Słowo" sfilmował Carl Dreyer; film okrzyknięty arcydziełem został nagrodzony Złotym Lwem w Wenecji i Złotym Globem dla najlepszego filmu. Spektakl w Jaraczu jest polską prapremierą tego tekstu.
Akcja rozgrywa się wśród skonfliktowanej na tle religijnym duńskiej społeczności. Na pierwszy plan wysuwa się skomplikowana relacja przywódcy zboru protestanckiego Mikkela Borgena (Andrzej Wichowski) i obłąkanego syna przekonanego o tym, że jest Jezusem (Dobromir Dymecki). Ojciec, duchowy przywódca wiejskiej wspólnoty protestanckiej, wątpi w wierze. Syn dręczy rodzinę wizjami i cytowaniem Pisma Świętego. Los wystawia rodzinę na ciężkie próby. Wydarzenia na scenie pokazują, jak wiara wpływa na ludzkie życie. Bohaterowie modlą się o cud, spierają o istnienie Boga i jego ingerencje w losy bogobojnej społeczności. Padają fundamentalne pytania o sens życia i wiary.
W przedstawieniu nie pada ani jedno niepotrzebne słowo, nie widzimy ani jednego zbędnego gestu. Spektakl jest precyzyjnie wykonanym dziełem sztuki. Poruszającym, wolnym od pouczeń, moralizatorstwa i demagogii.
Aktorzy w "Słowie" grają świetnie. Szczególnie wyróżnili się Andrzej Wichowski i Dobromir Dymecki, ale uznanie należy się wszystkim: Przemysławowi Kozłowskiemu, Katarzynie Cynke, Ireneuszowi Czopowi, Bogusławowi Suszce, Iwonie Karlickiej, Dorocie Kiełkowicz, Marcinowi Korczowi i Radosławowi Oscypiukowi oraz dziewczynkom grającym role dzieci Inger i Mikkela Borgenów - Oldze Kozik i Julii Stasiak.
Mistrzowską, ascetyczną scenografię utrzymaną w chłodnej kolorystyce szarości i czerni przygotował reżyser we współpracy z Ryszardem Warcholińskim. Ściany domu Borgenów sprawiają wrażenie grubych, twardych, kamiennych, a satynowe tkaniny, które pojawiają się podczas sceny pogrzebu, wywołują skojarzenia z wnętrzami kościołów. To prosty i genialny pomysł, który znakomicie komponuje się z mroczną atmosferą sztuki.