Artykuły

Radom. Nowy spektakl Teatru Poszukiwań

Jak wyglądałby świat, gdyby nie było śmierci? O marzeniach, które czasem się spełniają, i o porządku świata opowiada najnowszy spektakl Teatru Poszukiwań "Śmiertka na gruszy" w reżyserii Włodzimierza Mancewicza

Adaptację dawnej klechdy przygotował sam reżyser. Młodzi aktorzy z Teatru Poszukiwań działającego przy Resursie Obywatelskiej pod jego czujnym i surowym okiem opowiadają na scenie o świecie, w którym nie ma śmierci.

- Śmierć zaprzestaje działalności na 50 lat. Wszyscy się na początku cieszą, a potem robi się straszny bałagan - opowiada Włodzimierz Mancewicz.

Jak doszło do tego, że śmierć przestaje zbierać swoje żniwo?

- Święty Piotr obdarowuje dobrego człowieka nagrodą i daje mu możliwość spełnienia jednego życzenia. Człowiek życzy sobie zaklętej gruszy, która łapie wszystkich amatorów słodkich owoców. Śmierć wchodzi na tę gruszę i zostaje tam uwięziona - dodaje reżyser.

Na ziemi panuje euforia, widmo nieuchronnej śmierci przestaje ciążyć nad ludzkim losem. Jednak niebawem okazuje się, że marzenia spuszczone z łańcucha mogą stać się koszmarami. Robi się zbyt tłoczno, brakuje żywności, jeśli ktoś ma dosyć tego chaosu, nie może się powiesić, bo wisi, wisi, wisi i nie umiera.

Adaptacja rządzi się swoimi prawami. W jaki sposób reżyser uwspółcześnił dawną opowieść?

- Pododawałem od siebie kilka smaczków do tej starej klechdy. Gospodyni marzy na przykład o kilku połciach słoniny, kiełbasy... i internecie bezprzewodowym. Inna chce zbierać dolary i mieć apartament w Warszawie. Dopisałem też jedną dużą scenę. Ściągam Belzebuba do nieba i tu widoczna jest pewna przewrotność, bo on zachwyca się muzyką płynącą z liry. A archanioł Michał, jak tylko św. Piotr wychodzi, puszcza sobie ostry metal, że aż niebo huczy - zdradza Mancewicz.

Jak reżyserowi pracowało się z aktorami amatorami?

- Mam tu cudowne dzieciaki, które spotkały się po raz pierwszy w teatrze. Musiały się uczyć stać, chodzić, mówić. Nie chciałbym, żeby z tego 16-osobowego zespołu ktoś się wykruszył. Z nimi za rok, za dwa można się porwać na znacznie ambitniejsze rzeczy. Bo "Śmiertka na gruszy" to żart sceniczny, bajka. Myślę w przyszłości zrobić Kołakowskiego, monodram, rozmowy z diabłem - zapowiada Mancewicz.

Czy teatr ich uwiódł? - Młodzież tu teraz przychodzi jak do drugiego domu. Po spektaklu są ogromne brawa, oni się cieszą, bo wykonali kawałek solidnej pracy. Ci młodzi ludzie widzieli brawa, z tym kojarzył im się teatr. A ja im tłumaczę i obiecywałem, że do tych końcowych braw dochodzi się przez pot i łzy. Nie było między nami kłótni ani starć, wymuszałem na nich prostotę i naturalność. Chciałem uzyskać od nich prawdę w mówieniu i to mi się udało. Jeśli te dzieci zamiast hulać po klubach na dopalaczach przychodzą tutaj i potrafią sprowadzić na salę pełną widownię, swoich kolegów ze szkoły, to jest sukces. Nie ma między nimi niesnasek, przed premierą umawiają się i razem przychodzą do Resursy. Gratuluję wszystkim rodzicom tych dzieci. Chciałbym w przyszłości znów z nimi pracować - podsumowuje reżyser.

Najbliższy spektakl dla szkół odbędzie się 29 marca o godz.10. Cena biletu - 7 zł. Kolejne planowane są na 18 i 19 kwietnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji