Artykuły

Łódź. O "niech żyje wojna" na sztukach przyjemnych

Z twórcami spektaklu spotkali sie widzowie. Prowadzący spotkanie krytyk teatralny Paweł Sztarbowski określił model teatru Moniki Strzępki jako antyestetyczny - w którym "bardziej brzydko niż ładnie". Spotkał się z ostrą reakcją reżyserki.

W ten weekend w ramach Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych łódzką publiczność ostrzelał spektakl "Niech żyje wojna!!!" Teatru Dramatycznego w Wałbrzychu.

Monika Strzępka i Paweł Demirski od kilku miesięcy zdobywają znaczące nagrody artystyczne. Wywrotowe i niepoprawne spektakle reżysersko-pisarskiego duetu nagrodzono już na Festiwalu R@port w Gdyni i Festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Autorzy zostali również uhonorowani Paszportami Polityki.

Spektakl powstał w ramach cyklu "Znamy, znamy" realizowany przez Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego. W Wałbrzychu wystawiono na nowo odczytane klasyczne i popkulturowe teksty. Wśród nich były "Zemsta" Aleksandra Fredry, "Dynastia" według amerykańskiej telenoweli o rodzinie Carringtonów oraz "Niech żyje wojna!!!" inspirowana serialem "Czterej pancerni i pies". Spektakl nie zważając na estetyczne i światopoglądowe przyzwyczajenia konserwatywnie nastawionej publiczności rozprawia się z różnymi sposobami mówienia o wojnie i polskiej przeszłości. Ujawniając podszewkę naszych "naturalnych skojarzeń" i społecznie akceptowanych "prawd oczywistych", wskazuje na ideologiczną tkankę, z której zbudowane jest myślenie Polakach o nich samych.

Prowadzący spotkanie krytyk teatralny Paweł Sztarbowski określił model teatru Moniki Strzępki jako antyestetyczny - w którym "bardziej brzydko niż ładnie". Spotkał się z ostrą reakcją reżyserki.

Monika Strzępka: - Uważasz, że normą w teatrze, żeby było ładnie? Zmieńmy tę normę. Może widzowie wcale nie mają taki oczekiwań, żeby na ścianach były brokatowe tapety.

Autorzy spektaklu wyjaśnili, że to nie wojna jest głównym tematem spektaklu, ale raczej sposoby konstruowania społecznej tożsamości.

Strzępka: - Głównym tematem spektaklu nie jest to, że wojna jest zła. Żyjemy w takiej kulturze, że aby opowiedzieć coś innego na temat wojny, trzeba najpierw zaznaczyć, że ta dominująca narracja jest fałszywa.

Paweł Demirski, autor dramatu: - Spektakl jest o tym, w jaki sposób w kulturze opowiada się o wojnie i jak jest obrazowana. Wobec dominujących narracji użyliśmy naszej opowieści. Ale wolałbym uniknąć sformułowania, że to, co przedstawiamy, jest inne. Teatr daje możliwość zaistnienia wielu wypowiedziom. Staje się takim miejscem, gdzie te wypowiedzi stają się równorzędne. Czasem nawet dominująca narracja nie ma wstępu do teatru. Dzięki temu, że w teatrze panuje pluralizm estetyczny i ideowy nie tak łatwo przyczepić poszczególnym sposobom opowiadania łatki z napisem "norma" albo "poza normą".

Entuzjazm widowni wzbudził Adam Wolańczyk, który wcielił się w rolę Szarika. Zdradził, że wystąpił w serialu w latach 60., w którym zagrał rolę młodego Niemca. Sobotnia obecność w łódzkim teatrze miał dla niego wymiar osobisty.

Walczak: - W 1960 roku skończyłem łódzką szkołę filmową. To był rok Aleksandra Iwańca, Lolka Pietraszaka. Miałem przyjemność siedzieć z Polańskim przy stoliku w Honoratce - powiedział Wolańczyk. Mówił także o specyficznych wymaganiach, jakie stawia przed aktorem "Niech żyje wojna".

Sztuka Demirskiego jest fabularnie poszatkowana. Wątki nie rozwijają się stopniowo, historia nie jest opowiedziana linearnie, a tożsamości bohaterów mieszają się ze sobą.

Marcin Pempuś: - Jak wygląda rola, dowiadujemy się dopiero podczas prób generalnych. Podczas pracy sceny w spektaklach Moniki zamieniają się miejscami albo całkowicie wypadają. Dlatego koncentrujmy się głównie na budowaniu tzw. normy postaci, czyli środków, którymi postać może operować.

Ryszard Węgrzyn: - Afabularność jest życiowa. Nawet zdarzenia, które nas spotykają w ciągu dnia mogą być skrajne i nie układać się w spójną całość.

Strzępka: - Potrzebujemy dwóch prób, żeby aktorom powiedzieć, o czym jest przedstawienie. Ale nie przychodzimy z gotowym tekstem. My i aktorzy jesteśmy w procesie.

Jedna z osób z widowni zadała pytanie o udział reżyserki w powstawanie tekstu dramatu.

Demirski: - To nie dzieje się zawsze w ten sam sposób. Wspólnie ustalamy koncepcję tematyczno-strukturalną, ale sceny to ja wypełniam tekstem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji