Artykuły

Ruch w alternatywie

Sądząc po reakcjach publiczności - taneczne poruszenie w alternatywie zaczęło się na dobre - Alternatywne Spotkania Teatralne Klamra podsumowuje Sylwia Lichocka z Nowej Siły Krytycznej.

Alternatywne Spotkania Teatralne Klamra od kilku lat są jedną z nielicznych, a co za tym idzie - niepowtarzalną - okazją do zaprezentowania nowych zjawisk sceny alternatywnej. Aż jedna trzecia pokazanych w tym roku prezentacji to spektakle do teatru tańca. I choć żadnemu z nich nie udało się zdobyć głównej nagrody w plebiscycie publiczności, wywołały poruszenie wśród toruńskiej widowni.

Jeden z festiwalowych wieczorów w całości został zdominowany przez ruch i taniec. Był to też jedyny dzień, kiedy zaprezentowano dwa spektakle. Pierwszym z nich był "Z nieba do ziemi" Fizycznego Teatru Tańca Iwony Gilarskiej. Jest to artystka, która może poszczycić się wieloma osiągnięciami w zakresie tańca, zdobyła między innymi nagrodę publiczności oraz za najlepszą dramaturgię na Festiwalu Tańca Polemiqi. Zaprezentowany spektakl, druga część tryptyku "W poszukiwaniu równowagi", wprowadził w krąg metafizycznych rozważań i refleksji nad wyrażaniem Niewyrażalnego. Metaforyczny tytuł spektaklu można rozumieć na wiele sposobów. Oprócz traktowania całego występu jako opowieści o kobiecie-motylu, która przemierza trudną ziemską drogę, można go też odczytać jako swoiste zmaganie pomiędzy sceną a publicznością - drogę z nieba artystycznych wizji tancerki do ziemi oczekiwań i przyzwyczajeń widowni. Iwona Gilarska do perfekcji opanowała tajniki ciała ludzkiego, by wykorzystać tę wiedzę do stworzenia niepowtarzalnego języka narracji tanecznej. Spektakl o fragmentarycznej konstrukcji tworzył opowieść o dążeniu kobiety do doskonałości i spełnienia. Ciąg niezwykle męczących ciało ćwiczeń symbolizował dążenie do perfekcji, a wrzucane kolejno do kieliszka monety wyznaczały następne etapy życia. Rewelacyjnym zabiegiem było wykorzystanie w spektaklu skrzypiec, na których na żywo grał Stefan Wesołowski. W połączeniu z tym, co działo się na scenie, otrzymaliśmy niezwykle liryczny obraz. Artystka zdołała udowodnić, że metafizykę da się przedstawić przy pomocy tańca. Nie wszystkie fragmenty spektaklu pozwalały na proste interpretacje, jednak przekaz jako całość był w pełni zrozumiały. Scena finałowa stanowiła ukoronowanie wcześniejszych działań. Przepoczwarzenia się w pięknego motyla zachwyca precyzją ruchu i w pełni ujawnia talent taneczny aktorki. I choć multimedia użyte w tej scenie (animacja prezentująca motyle) nie wiążą się nazbyt wyraźnie z wcześniejszymi momentami spektaklu, to jednak całość kompozycji zachwyca oko i pozwala docenić ruch jako środek teatralnego wyrazu.

Drugim spektaklem był "1023 kJ" Teatru SOMA, stanowiący toruński akcent na festiwalu. Występ składał się z cyklu ćwiczeń fizycznych wykonywanych przez na poły amatorski zespół i okazał się mniej porywający i zachwycający niż jego poprzednik. Trzeba zaznaczyć, że spektakl został bardzo precyzyjnie przygotowany, a przejścia od jednej sceny do drugiej były bardzo płynne. Jest to zasługa z jednej strony ciężkiej pracy pani choreograf Marty Zawadzkiej, z drugiej - zsynchronizowaniu działań scenicznych przez wszystkie członkinie zespołu. Do tego świetnie dobrana muzyka pozwoliła stworzyć emanujące energią dzieło. I o energię właśnie chodziło. Poprzez cały szereg działań ruchowych zespół dążył do wyzwalania energii zarówno na scenie, jak i wśród publiczności. I to zadanie z pewnością się powiodło. Zabrakło treści, a deficyt idei porządkującej działania sceniczne był dotkliwie odczuwalny. Zespół jest w tym momencie na etapie poszukiwań twórczych, doskonalenia swoich umiejętności i poszerzania zainteresowań. Pozostaje więc życzyć - i Teatrowi SOMA, i widzom - kolejnych spektakli, w których, opanowane już do perfekcji, sceniczne współdziałanie i współistnienie będzie podstawą dla przekazu treści. Bo choć spektakl okazał się ciekawym eksperymentem, nie zachwycił publiczności.

Czwartego dnia festiwalu zaprezentowane zostały "Indukcje" Teatru Maat Projekt, które okazały się dziełem wysokiej próby. Zestawiając dwie postaci skrajnie od siebie różne, stworzono dwugłosową wypowiedź stanowiącą wyprawę do wnętrza siebie. Gentelman w garniturze (Jacek Poniedziałek) snuje opowieść o swoich wyprawach do Toskanii, budując ją na zasadzie strumienia świadomości, gdzie kwestie błahe przeplatają się z istotnymi, a w przekazie dostrzec możemy wyzierającą samotność. Nagi performer (Tomasz Bazan) stoi obok niego i odbywa rzeczywistą wędrówkę zbudowaną z ciągu wyczerpujących działań fizycznych, a przebytą drogę można mierzyć w kroplach potu. Przeciwstawiono bezruch ruchowi, a słowo milczeniu. I choć wydawać by się mogło, że klucz do zrozumienia całości leży poza zasięgiem osób niewtajemniczonych w zagadnienia greckiej hezychii, która była inspiracją dla konceptu choreograficznego, to jednak konsekwencja i klarowność prowadzonego wywodu pozwala dać się ponieść temu poruszającemu przedstawieniu. Ciało, zmultiplikowane przez powstające na bieżąco nagranie video wyświetlane w tle sceny, zostaje obnażone ze wszelkich tajemnic i jawi się naszym oczom jako prawda ostateczna, to, czego powierzchowność nie jest w stanie zakłamać. Tomasz Bazan (który był jednocześnie reżyserem i choreografem) stworzył dzieło wstrząsające, pozostawiające w widzu niepokojące podskórne mrowienie i budzące zachwyt jednocześnie.

Teatr tańca, ruchu, fizyczny - jakkolwiek nienazywany, znajduje coraz więcej wykonawców, jak i widzów. Spektakle zaprezentowane na Klamrze pozwoliły toruńskiej publiczności poznać bliżej ten nurt. Jest to dziedzina, która ostatnimi czasy rozwija się niezwykle intensywnie, a - sądząc po reakcjach publiczności - taneczne poruszenie w alternatywie zaczęło się na dobre.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji