Ostatnie 7 dni
"Jesus Christ Superstar" ma w Polsce szczęście do odtwórców głównych ról: Jezusa, Judasza i Marii Magdaleny. W Gdańsku byli nimi: Marek Piekarczyk (TSA), Andrzej Pieczyński i Małgorzata Ostrowska. W musicalu zrealizowanym w Chorzowie, a prezentowanym w Poznaniu - Maciej Balcar (Dżem), Janusz Radek i Maria Meyer.
Od prapremiery musicalu Andrew Lloyda Webbera i Tima Rice'a minie za kilka miesięcy dwadzieścia lat, a on ciągle porusza. Duża w tym zasługa pierwowzoru. Biblię czytamy dwa tysiące lat i ciągle odkrywamy jej nowe sensy. Ostatnie siedem dni Jezusa, o których opowiada ten musical, wstrząsnęły światem. Czy wstrząsa również inscenizacja zmarłego niedawno Marcela Kochańczyka? Mnie wzruszyła, publiczność chyba też, skoro słuchała poszczególnych songów w skupieniu, a owację zgotowała dopiero na finał. Dzięki temu, że nikt nie klaskał solistom tak jak w operze po arii, udało się ocalić niesamowitą dramaturgię spektaklu.
Kochańczyk potraktował skomplikowaną fabułę musicalu plakatowo, nie bawiąc się w niuanse psychologiczne. Zakomponował sceny zbiorowe i wplótł w nie poszczególne songi, które dobrze znamy (brawo dla tłumacza - Wojciecha Młynarskiego). Plany nakładają się na siebie.
Zawsze, kiedy na scenie pojawia się postać Jezusa, zastanawiam się, czy zobaczę symbol, czy żywego człowieka. Maciej Balcar zatrzymał się pomiędzy ikoną a charyzmatycznym rockmenem... I wygrał. W łatwiejszej roli bywa odtwórca Judasza (mówią tak aktorzy). Janusz Radek zagrał "chłopaka z ulicy", wbrew jakiejkolwiek tradycji. I również wygrał. Maria Meyer wyglądem przypomina "tirówkę", ale kiedy śpiewa jest liryczną dziewczyną.
Chorzowski "Jesus Christ Superstar" urzeka charyzmą całego zespołu. Kto jeszcze nie zdecydował się, ma ostatnią szansę. Są jeszcze bilety na sobotni spektakl o godzinie 16.
