Artykuły

Cud scenicznych transformacji

Eugene Ionesco zmarł cztery lata temu. Dokładnie - w Międzynarodowym Dniu Teatru, 27 marca 1994 r. Na trzy miesiące przed śmiercią w "Le Figaro Litteraire" ukazał się jego "Testament": "(...) dochrapałem się tej ogromnej sławy i dobiłem wraz z żoną do wieku 80 lat, a nawet 81 i pół w lęku przed śmiercią i w przerażeniu, nie zdając sobie sprawy, że Bóg coś dla mnie uczynił. Nie zniósł jednak dla mnie śmierci, co uważam za niedopuszczalne".

Ionesco całe życie bał się śmierci. Oswajał ją, jak umiał - pisaniem. Berenger - porte parole autora - bohater sztuk: "Morderca nie do wynajęcia", "Nosorożec", "Pieszo w powietrzu", "Gra w zabijanego" dostąpił w dramacie "Król umiera, czyli Ceremonie" z 1962 r. godności królewskiej. Bo też powolne zmierzanie ku śmierci jest rodzajem misteryjnego stanu przejścia z jednej formy istnienia w inną, nie rozpoznaną... Fantasmagoryczna tajemnica umierania ma w sobie coś z dworskiego ceremoniału i jego dostojeństwa. Nawet, jeśli dwór i całe rozpadające się państwo jest już tylko żałosną parodią królewskiego stanu posiadania sprzed nie tak dawnych dni pełnych chwały i triumfalnych zwycięstw.

Również Jerzy Grzegorzewski oswaja od lat - na scenie - ceremoniały umierania: w "Śmierci w starych dekoracjach", "Powolnym ciemnieniu malowideł", "Śmierci Iwana Iljicza" czy "Dona Juanie". Przedstawienie "Król umiera, czyli Ceremonie" jest, jak na temperament twórczy reżysera, zaskakująco stonowane, szlachetnie powściągliwe.

Berenger, indagowany przez Dziennikarza, jest z początku postacią z "Pieszo w powietrzu" - artystą. Poetą i dramaturgiem. Ucieka przed natrętem z teatralnej widowni na scenę, gdzie chroni się pod kołdrą w łóżku. Wyjdzie spod niej już jako Berenger I, Król. Podejmie sceniczną grę, która pozwoli mu się czasem zmienić w Beręngęra z "Nosorożca" - drobnego urzędnika z problemem alkoholowym.

Berenger u Grzegorzewskiego przede wszystkim jest królem, choć mocno odartym z resztek majestatu. Nadwyrężony autorytet władcy nie pozostaje bez wpływu na jego czysto ludzką kondycję. Im bardziej Berenger niedołężnieje jako król, tym więcej w nim cech po prostu ludzkich.

W tej roli, ogniskującej wokół siebie całą akcję spektaklu, Igor Przegrodzki dokonuje cudów aktorskich transformacji -w okamgnieniu przechodzi od władczego miotania rozkazów i obelg, po rozbrajającą dziecięcą bezradność, i na odwrót. Jego rola mieni się bogactwem odcieni, w których odnaleźć można tony najczystsze z możliwych - od naiwnej szczerości po umiejętnie dawkowany patos. Kiedy bohater grany przez Przegrodzkiego straci już prawie wszystko, włącznie z kontaktem z namacalną rzeczywistością, pozostanie mu jedynie dostojeństwo. Komiczne w tym kontekście, czyli... głęboko tragiczne. Jakkolwiek nie wszystkie królewskie postępki skłonni bylibyśmy puścić w niepamięć, żałujemy go szczerze. Berenger Przegrodzkiego to rola sięgająca najwyższych pięter scenicznego kunsztu, przemyślana i zamknięta w najdrobniejszym szczególe. Aktorski majstersztyk!

Partnerują mu wspaniale Halina Skoczyńska (Królowa Małgorzata), Iga Mayr (Julia), Jerzy Schejbal (Lekarz), Wojciech Ziemiański (Dziennikarz). Nie pozbawione magii okazały się zaprojektowane przez Barbarę Hanicką z lekka zapyziałe królewskie kostiumy i meble, współtworzące oniryczny nastrój spektaklu. Urzekającego nostalgicznym pięknem.

Data publikacji artykułu nieznana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji