Artykuły

Rewelacyjne role aktorów

"Słomkowy kapelusz" w reż. Piotra Cieplaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

Dziś "Słomkowy kapelusz" [na zdjęciu scena z przedstawienia] bawi widzów dzięki nowemu, udanemu pomysłowi Piotra Cieplaka.

Dawniej wystarczał sam materiał literacki. Prapremierze komedii Labiche'a towarzyszył podobno "najgłośniejszy wybuch śmiechu w XIX wieku". W Teatrze Powszechnym reżyser Piotr Cieplak dokonał w sztuce znaczących skrótów, choć bez szkody dla intrygi.

Niektóre z zachowanych zdań i sytuacji dla komediowego efektu potrafił powtarzać - jak w litaniach - po trzy, cztery razy. A koncepcję całości wywiódł, na szczęście, bardziej z ducha niż z litery tekstu, bo niedawne próby bezpośredniego odczytania utworu na naszych scenach okazały się porażką.

Spektakl zaczął się zatem bez słów. Aktorzy paradowali w takt muzyki, niby na pokazie mody, w kostiumach z różnych wieków. Huragan śmiechu wywołał np. Kazimierz Kaczor, pojawiający się z nagła w stroju syberyjskiego zesłańca, z kajdanami na rękach. Wykonawcy odrzucali kolejne przebrania, by ostatecznie pozostać w strojach z epoki. A w ich grze, poprowadzonej w konwencji bliskiej komediidell'arte, można było znaleźć ten sam radosny entuzjazm żywiołowej improwizacji (dobrze wszak przygotowanej), jaką przed laty zachwycał zespół "Kubusia Fatalisty" wg Diderota w inscenizacji Wiktora Zatorskiego. Co nie znaczy, że Cieplak zrzyna. Warto się przekonać, że robi to po swojemu.

Tytułowy kapelusz z florenckiej słomki posmakował koniowi młodego paryżanina (Adam Woronowicz), który wybrał się na przejażdżkę za miasto. Nakrycie głowy należało do urodziwej mężatki (Edyta Olszówka). Wraz z towarzyszącym jej krewkim oficerem (Sylwester Maciejewski) obcesowo zaczęła się domagać identycznego kapelusza, bez którego damie byłoby nader trudno stawić się przed obliczem męża.

Młodzieniec, który śpieszył właśnie na swój ślub, postawiony został w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Musiał manewrować między parą ulokowanych w jego domu natrętów a zagubioną w Paryżu rodziną panny młodej (Eliza Borowska). Przyszły teść (Kazimierz Kaczor), unoszony honorem prowincjusza, co chwila zrywał zaręczyny bohatera z córką, oddając ją mało rozgarniętemu kuzynowi (Sławomir Pacek). Ale jak pech, to pech. Nawet modystka (Olga Sawicka), mogąca stosownym kapeluszem poratować pana młodego, okaże się porzuconą przezeń przed kilkoma miesiącami kochanką. Wszyscy aktorzy grali z dużym zaangażowaniem, operując celowo przerysowanym gestami, z nadekspresją ludzkich kukiełek. Na szczęście robili to w sposób przemyślany i konsekwentny, wzbogacając akcję o wiele literackich i teatralnych skojarzeń. I w każdym epizodzie stworzyli rewelacyjne role. Zwłaszcza Adam Woronowicz,Kazimierz Kaczor i Sławomir Pacek. Świetny też jest głuchy wuj Krzysztofa Stroińskiego. Finezyjny spektakl Cieplaka uderza do głowy niby przedni francuski szampan.

Eugéne Labiche, "Słomkowy kapelusz", przekład Arkadiusz Kleczewski, reżyseria Piotr Cieplak, scenografia Andrzej Witkowski, muzyka Motion Trio, premiera 15 kwietnia 2005 r., Teatr Powszechny, Warszawa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji