Artykuły

Wszyscy jesteśmy klaunami?

NA SCENIE okrągła arenka, miniatura cyrkowej, na której klauni rozpoczynają spektakl, przerywany rytmiczną, ostrą muzyką. Klaunów jest jednak nie dwóch, jak to by­wa w cyrkach, ale sześciu. Co jakiś czas, kiedy wygasa światło po kolejnych nume­rach, w punktowym świetle pojawia się któryś z nich i opowiada dzieje tego cyrku, w którym wszyscy zostali klaunami.

Początkowo - jak wynika z tej opowieści - zachęcano do tego, aby pracownicy cyrku uczyli się nowego zawo­du. Syn akrobatów, zamiast ćwiczyć pod kopułą, zjawił się ucharakteryzowany na klauna. Inny znów kochał zwierzęta, pasjonował się tresurą, ale kazano mu ucharakteryzować twarz i pożeg­nać się ze zwierzętami. Wkrótce wszyscy w cyrku, łącznie z dyrektorem, nosili charakteryzację, a i na wi­downi zasiadali ludzie bez twarzy. Klauni grali dla klaunów. Później wyszedł zakaz używania imion, brakowało szminek, można było zatem, przybierać postać ja­kiegoś zwierzęcia i namnożyło się małp.

W czasie trwania spekta­klu, co jakiś czas pracowni­cy cyrku umocowują wokół areny kolejne kraty i w fi­nale wykonawcy zostają od­cięci tymi kratami od świa­ta, a kierownictwo cyrku życzy im sukcesów.

Tak w dużym skrócie brzmiałaby treść sztuki, której prapremierę w ostatnich dniach kwietnia przygotował Andrzej Strzelecki na scenie Bałtyckiego Teatru Dramatycznego. Andrzej Strzelecki jest także autorem tego sce­nariusza, który powstał - jak łatwo się domyśleć - na fali rozrachunków z wy­paczeniami, które doprowa­dziły do wynaturzeń istoty demokracji.

Sam pomysł tego przedstawienia bardzo mi się podo­ba, jest efektowny, bardzo sceniczny. Komik cyrkowy, bawiący widzów popisami słowno-mimicznymi i akro­batycznymi - to postać z dawnej farsy lub pantomi­my. Zatem klaun wrócił na scenę teatru...

Poszczególne scenki tego spektaklu, ubarwione dowcipami i gagami, spina właśnie owa opowieść o dziejach cyrku, rozpisana na głosy poszczególnych klaunów. Ta kanwa jest najsłabszą czę­ścią przedstawienia, bo do zamysłu potrzebne jest jesz­cze dobre pióro, aby uwiarygodnić tak wielką metaforę.

A tekst jest niedużych lo­tów, literatura to żadna i trochę jakby sztucznie przy­pięta wykonawcom. Natomiast ogromnie dużo pracy włożył reżyser w przygotowanie poszczególnych scenek, gagów, w wyznaczanie zadań aktorom, które zespołowo z ogromną spraw­nością muszą wykonać. Wśród tych scenek jest kil­ka świetnych pomysłów, z dowcipną lub satyryczną puentą, bardzo zgrabnie wykona­nych, są też i scenki słab­sze, ale aktorzy potrafią bawić się sami, bawią też pu­bliczność. Są sprawni, zgra­ni, dzięki temu przedstawienie nie nuży, więcej, utrzymane jest w klimacie wspólnej zabawy. Rekompensuje ona w pełni owo zadęcie na wielką metaforę, która w efekcie nie jest taka istotna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji