Nie wszystko spalone
Założone przed rokiem przez grupę młodych aktorów i reżyserów Towarzystwo Teatralne deklaruje, że chce na scenie opowiadać o rzeczach najbardziej istotnych, o aktualnych problemach dotyczących nas wszystkich, nawet jeśli są one okrutne i niezwykle trudne do przekazania na scenie. Niekiedy udaje im się to doskonale, innym razem odnosi się wrażenie, że towarzystwo nie do końca wie, co robi.
Tak było w przypadku "Zbombardowanych", młodej angielskiej autorki Sarah Kane, pokazywanych przed kilkoma miesiącami w hali Starej Fabryki Norblina. Opowieść o trójce bohaterów żyjących w zdegradowanym świecie i nie potrafiących poradzić sobie z rzeczywistością, raczej żenowała i rozśmieszała niż budziła jakieś emocje. Dało się odczuć, że aktorzy nie potrafią do końca wcielić się w postacie, jakie grają, że to zbyt trudne dla nich zadanie. Byli sztuczni, przez co cała historia wydawała się karykaturalna, a nie rzeczywista. Uzasadniona była więc obawa, że podobnie będzie w przypadku kolejnego spektaklu przygotowanego przez towarzystwo - "Ogień w głowie" w teatrze Rozmaitości. Stało się jednak inaczej.
"Ogień..." został napisany w 1997 r. przez młodego niemieckiego dramaturga Mariusa von Mayenburga. Za ten tekst autor został uhonorowany prestiżową nagrodą im. Kleista i nagrodą hrankfurckiej Fundacji Autorów.
Dobry odbiór sztuki jest zasługą nie tylko umiejętnie napisanego tekstu, ale też odpowiedniej realizacji. Reżyser, Paweł Łysak poprowadził aktorów tak, że nie ma w nich pretensjonalności. Cała historia, choć równie trudna i okrutna jak w "Zbombardowanych", wydaje się o wiele bardziej realna.
"Ogień..." to opowieść o rodzinie. Dwójka rodzeństwa: Olga (Maria Seweryn) i Kurt (Tomasz Tyndyk) spotyka się z rodzicami (Magdalena Kuta i Lech Łotocki) tylko podczas posiłków. Rozmowy, jakie prowadzą są bezsensowne, w żaden sposób nie potrafią dojść do porozumienia. Chłopak zaczyna zachowywać się w dziwny sposób. Dochodzi do tragicznego finału. Autor sztuki tropi motywy prowadzące młodych ludzi do dramatycznego kroku, a jednocześnie w sposób zupełnie beznamiętny opisuje sytuację.
Podobnie reżyser, bez szczególnych emocji, bez komentarza i bez narzucania widzowi swojej wizji, pokazuje kolejne etapy prowadzące do zbrodni. Wiele mówią w tym spektaklu twarze głównych postaci. Aktorzy wpatrując się natarczywie w widzów prowokują pytanie - "dlaczego? " - i niemal natychmiast sugerują odpowiedź. Przejmujący, choć niełatwy spektakl.