Blady płomień
Choć młody niemiecki dramaturg Marius von Mayenburg nie ma jeszcze trzydziestki, jego sztuka "Ogień w głowie" znana jest wszystkim, którzy interesują się teatrem. To wstrząsająca historia rodziny, w której "starzy" i "młodzi" nawet nie próbują się porozumieć, co nieuchronnie kończy się tragedią. Autorem głośnej prapremiery (która zrobiła furorę podczas festiwalu Kontakt) był Thomas Ostermeier - równie młody artysta, wówczas szef i reżyser "kultowej" berlińskiej sceny Die Baracke przy Deutsches Theater. Nic dziwnego, że polska premiera sztuki (w reżyserii Pawia Łysaka) pojawiła się w ubiegłym roku w "młodzieżowym", stołecznym Teatrze Rozmaitości. Od lutego możemy oglądać krakowską wersję na scenie Miniatura.
Zanik uczuć rodzinnych, problemy z własną seksualnością, kazirodztwo, agresja prowadząca do morderstwa - to tematy, którymi nieraz już epatowano ze sceny mieszczucha. Zaczerpnięte z prasy tematy przerażają i na próżno domagają się odpowiedzi na pytanie: "Dlaczego tak się dzieje? Gdzie leży błąd?". Marius von Mayenburg nie ma ambicji stawiania diagnoz. Pragnie przerazić i poruszyć, obnażyć ciemną sferę, która tkwi w każdym z nas. Owszem - opisani w jego sztuce "straszni rodzice" (ojciec nieustannie czytający gazetę i matka, kura domowa bezmyślnie prowokująca "kobiecością") popełnili niejeden wychowawczy błąd. Jednak traktowanie sztuki jako rozprawy o pedagogicznych uchybieniach byłoby zbytnim uproszczeniem.
Kurt (Błażej Wójcik) to młody człowiek, który swą niechęć do świata i przerażenie, że mógłby stać się taki jak rodzice, odreagowuje... podpalając domy. Jego siostra, Olga (Barbara Kurzaj) to zbuntowana nastolatka, która "byciem na luzie" maskuje nadwrażliwość i zagubienie. Młodzi aktorzy momentami potrafią przekonać do granych przez siebie, "pokręconych" postaci. Jednak rodzice (Hanna Bieluszko i Krzysztof Jędrysek) wydają się wyjęci z zupełnie innej, dość konwencjonalnej sztuki. Oddzielające krótkie sceny wyciemnienia, podczas których aktorzy szamoczą się, by ustawić się do kolejnego dialogu, nie tylko nie pozwalają emocjonalnie zaangażować się w akcję, ale wręcz drażnią. Niestety - reżyser, który tekst pulsujący szaleństwem i chorobliwym obrzydzeniem do świata ubrał w tak akademicką formę, musiał ponieść klęskę.