Młody nie byłem, nawet kiedy byłem
- Teraz w każdej wsi jest już chyba kabaret. Tyle że nie tworzy się tam atmosfery, tylko opowiada dowcipy. I im więcej jest wulgarnych słów, tym jest śmieszniej - mówi aktor WIESŁAW MICHNIKOWSKI.
TVP Kultura przypomina dwie twarze Wiesława Michnikowskiego: mistrza humoru i mniej znaną - wybitnego aktora - rozmowa z Wiesławem Michnikowskim.
Aktor legenda i aktor orkiestra. Był Jej Ekscelencją w "Seksmisji" i dał głos Papie Smerfowi, stał się twarzą kabaretu Dudek i brylował, śpiewając "Addio, pomidory" w Kabarecie Starszych Panów, ale błyszczał też w filmie i teatrze.
Niedziela z Wiesławem Michnikowskim w TVP Kultura
Wojciech Krzyżaniak: Był pan kiedyś młody?
- Prawdę mówiąc, to już tego nie pamiętam. Było to tak bardzo dawno temu. Ale jeśli byłem, to nie była to piękna młodość: wojna, okupacja, Powstanie...
Pytam, bo od zawsze kojarzył się pan jako starszy pan. Ile miał pan lat, gdy zaśpiewał, że wesołe jest życie staruszka?
- To było w pierwszym programie Kabaretu Starszych Panów. Moja pierwsza piosenka dla nich zaśpiewana w ogóle. Więc jak się tak zastanowić, to wychodzi na to, że młody nie byłem. Nawet kiedy byłem.
Czy myśli pan, że dzisiaj może się jeszcze raz narodzić coś w rodzaju Kabaretu Starszych Panów?
- A gdzie tam. Teraz w każdej wsi jest już chyba kabaret. Tyle że nie tworzy się tam atmosfery, tylko opowiada dowcipy. I im więcej jest wulgarnych słów, tym jest śmieszniej.
Fajnie jest być lubianym człowiekiem?
- Byłoby nieuczciwe, gdybym powiedział, że nie. Mam dużo przejawów sympatii, i mnie to cieszy. Jakiś czas temu spotkała mnie wielka przyjemność. Byłem na uroczystości rocznicy przyznania Nobla dla prezydenta Wałęsy. Wpadliśmy na siebie i ucieszył się na mój widok, powiedział, że mnie uwielbia. Odpowiedziałem, że z wzajemnością. Takie spotkania sprawiają, że robi się lepiej na sercu.
Czemu zagrał pan tak mało ról filmowych?
- Po pierwsze dlatego, że moim naturalnym środowiskiem był zawsze teatr. A po drugie, że naprawdę nie otrzymywałem wielu ciekawych propozycji. Czasami przyjmowałem, czasami odrzucałem...
Żałował pan?
- Nigdy. Jeśli już w ogóle je oglądałem, to z radością, że mnie w nich nie ma.
A zagrałby pan jeszcze w filmie?
- Gdybym dostał propozycję, dla której warto byłoby przerwać spokój, to na pewno. Ale im jestem starszy, tym lepsza musiałaby to być rola. Zresztą ja to już dzisiaj mogę tylko zaśpiewać: "Do zakopania jeden krok...".
Niech pan nawet tak nie żartuje...
- Skoro pan sobie nie życzy, to nie będę śpiewał.
Charakterystyczny ma pan nie tylko wizerunek, również głos. Dlatego zapraszano pana do radiowego teatru dla dzieci, a Papa Smerf mówi pana głosem...
- Bardzo lubiłem występować w słuchowiskach dla dzieci. Kiedyś grałem Leśnego Ludka. Pewna starsza pani grała z kolei wiewiórkę, która mówiła: "Chodź do mnie, Leśny Ludku, moja dziupla jest obszerna, zmieścimy się w niej oboje". W tym momencie włączył się Czechowicz: "Chyba nie odmówisz pani?".