Kochajmy teatr (mimo wszystko)
Cóż zatem oglądamy na scenie Teatru Zagłębia? Myślę, że bardzo osobiste rozważania Mieczysława Górkiewicza na temat władzy, wreszcie z woli ludu nam panującej. Spojrzenie to niezwykle krytyczne (to święte prawo każdego twórcy!). Grabiec rodem z taniego, politycznego kabaretu to jednak lekka przesada...
"Balladyna" niewątpliwie trafiła na afisz ze względu na to, iż jest lekturą szkolną i młodzież zapełni teatr. O czym będzie dyskutowała na lekcji po obejrzeniu tego spektaklu? Z pewnością nie o romantycznej tragedii narodowego wieszcza. Myślę, że polonistki jakoś sobie z tym fantem poradzą.
Pierwsza część rozłazi się i śmieszy tam gdzie nie powinna - więc ją pominę. O tym, że Balladyna zabija Alinę z powodu malin - wie każde dziecko. Goplana (striptiserka przed występem?) jest postacią ledwo naszkicowaną, choć rzucającą się w oko (i to jak!). Czy trzeba było ośmieszać Kirkora (Dariusz Niebudek)?
Zabrzmi to może dziwnie - po tym wszystkim co napisałem - ale "Balladynę" w Sosnowcu warto obejrzeć. Od momentu gdy zasiada na Kirkorowym tronie, gdy zmienia kostium na czerwony, gdy poddaje się losowi... Ta jurna bezmyślna dziewucha z części pierwszej staje się kapłanką zbrodni. Niczego nie żałuje. Oczekuje na karę Bożą bez pokory. Reżyser znakomicie nakręca spiralę zła. To wszystko stało się możliwe dzięki kreacji MAŁGORZATY STACHOWIAK. W przedstawieniu tym jest jeszcze jedna znakomita rola - Elżbieta Laskiewicz (Matka) to uosobienie najpiękniejszych uczuć, przejmująco tragiczna do granic wytrzymałości psychicznej widzów. Zbigniew Leraczyk (Fon Kostryn) tak doskonale czuje się w ohydnej charakteryzacji i przekonująco wykłada swoje racje; że wybaczam mu "gubienie" tekstu na przedstawieniu premierowym. Skierka i Chochlik (osoby fantastyczne) są w tym przedstawieniu cudownie Kantorowskie - w wyglądzie (obie) i sposobie gry (Skierka). Niezwykle precyzyjnej w każdym geście Iwony Fornalczyk (Skierka) zapomnieć nie sposób.
Kochajmy teatr (mimo wszystko) i kochajmy artystów (nade wszystko)!