Artykuły

Biała bluzka

Nie przypuszczałem, że kobieta tak "luksusowa", jak Krystyna Janda z taką łatwością może się przedzierzgnąć w kogoś, kto żyjąc w czasach nam współczesnych, znajduje się na marginesie tego życia, obok głównego nurtu wydarzeń, ma­ło rozumiejąc z tego, co dzieje się wokół.

Elżbieta, główna bohaterka monodramu pt. "Biała bluzka", powstałego według opowiadania Agnieszki Osieckiej i bogato in­krustowanego piosenkami tejże autorki częściowo już znany­mi, chociażby z repertuaru Ma­ryli Rodowicz i Piotra Fron­czewskiego, jest osobą, której kobiecość pragnie się zrealizo­wać w czasach trudnych, nie tylko dla osób niezrównoważo­nych, nadmiernie wrażliwych - w okresie stanu wojennego. Gdy Elżbieta pragnie być ko­chana, jej partner, wymarzony i wyśniony Andrzej, z którym chce założyć rodzinę, mieć dzie­ci - staje się dla niej kimś obcym, człowiekiem, dla które­go w tej właśnie chwili, a mo­że i zawsze - miłość nie jest sprawą najważniejszą, przeciw­nie - jest tylko dodatkiem do intensywnie przeżywanego ży­cia.

Elżbieta, wychowanka domu dziecka, skrzywdzona przez los i ludzi, dla których jest tylko "osobą nie przystosowaną do życia w społeczeństwie", miota się w świecie, w którym obo­wiązują określone postawy i konwenanse, gdzie ktoś, kto ży­je z dnia na dzień, "napędza­ny" alkoholem, nie ma racji by­tu i najmniejszych szans na spełnienie swoich pragnień. Jej najbliższą "przyjaciółką" i za­razem rywalką, jest tajemnicza pani kurator, która głosem Jan­dy, dobiegającym z taśmy mag­netofonowej, instruuje, karci i poucza Elżbietę, co należy ko­niecznie zrobić następnego dnia, jak zachować się w tej lub in­nej sytuacji. Tytułowa biała bluzka, która wyprana i wy­prasowana wisi na krześle, oczekując na Elżbietę, aż ta założy ją i wyjdzie na spotka­nie swemu szczęściu, staje się symbolem tego, co jest tuż - tuż, wydawałoby się w zasięgu ręki - a jednak nieosiągalne.

Monodram Krystyny Jandy, przygotowany specjalnie na VIII Przegląd Piosenki Aktorskiej, zyskał duży rozgłos, zanim jesz­cze zaprezentowany został przed kilkoma tygodniami we Wrocła­wiu. I przyznać trzeba, że fa­ma towarzysząca temu spek­taklowi jest w pełni uzasadnia­na. Janda wzniosła się w nim bowiem na wyżyny swego ak­torstwa; bez trudu potrafi przez 1,5 godziny utrzymać w napię­ciu i zainteresować przeżyciami bohaterki. Nic więc dziwnego, że widzowie, szczelnie wypeł­niający salę Teatru Rozrywki, któremu chwała za szybkie sprowadzenie tego monodramu, nagrodzili wykonawczynię oklaskami na stojąco, co przecież nie zdarza się w naszych te­atrach zbyt często.

W spektaklu Jandzie towa­rzyszył jej własny głos z ta­śmy, pozwalający chwilami to­czyć porywające dialogi z nie­obecną ciałem "partnerką" i doskonale swingujące trio in­strumentalne.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji