Artykuły

Lubię podszczypywać

- Nie uważam się za naturszczyka. Uczyłem się aktorstwa, grając w teatrze kolejne role - mówi JANUSZ CHABIOR z Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy, laureat Złotej Iglicy dla najlepszego aktora na Dolnym Śląsku.

Rozmowa z Januszem Chabiorem [na zdjęciu], aktorem Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy.

Ten sezon należy do Janusza Chabiora - twierdzi Jacek Głomb, dyrektor legnickiego teatru. Trudno nie przyznać mu racji. Legnicki aktor dostał nagrodę festiwalu w Bydgoszczy za role Rufusa w "Szawle". A w minionym tygodniu został laureatem "Złotej Iglicy", nagrody przyznawanej najlepszemu aktorowi dramatycznemu na Dolnym Śląsku.

Jak to jest być najlepszym aktorem na Dolnym Śląsku?

- Ja wiem, czy jestem najlepszy? W tym roku dostałem nagrodę, za rok dostanie ją ktoś inny. Po prostu.

"Złota Iglica" należała się panu już dużo wcześniej. Prawie ją pan miał...

- Tak. Było to na początku mojej kariery aktorskiej. Byłem pewniakiem do "Iglicy", ale niestety, nie mogłem jej dostać ze względu na przeszkody formalne. Po prostu nie byłem aktorem zawodowym. Inaczej mówiąc, nie miałem papierka.

Nie skończył pan szkoły teatralnej. Można więc powiedzieć, że jest aktorem samoukiem?

- Chyba nie. Nie uważam się za naturszczyka. Ja uczyłem się aktorstwa, grając w teatrze kolejne role. Z aktorstwem jest jak z kowalstwem. Po prostu musisz najpierw terminować i się uczyć. Z czasem zostajesz mistrzem. Po czterech latach występów w legnickim teatrze pojechałem do Warszawy na egzamin. Stanąłem przed komisją złożoną z pierwszej ligi polskiego teatru. Stwierdzili, że się nadaję i tak dostałem etat w Legnicy. Wbrew pozorom, sporo aktorów w Polsce pracuje na takim papierze. Dziś rynek weryfikuje, kto jest dobry, a kto nie. Albo jesteś dobrym aktorem i publiczność cię akceptuje, albo nie. Dyplom niczego dziś nie gwarantuje.

Czy został pan aktorem przypadkowo?

- Myślę, że w ogóle życie jest determinowane przypadkiem. Po powrocie z Londynu, gdzie zarabiałem na "modelowanie" swojego małżeństwa, podjąłem pracę w Galerii Sztuki. Pracowałem jako specjalista do spraw wystawienniczych. Byłem nawet komisarzem wystawy "Malarstwo Młodych". Kiedyś do Legnicy przyjechało małżeństwo Bichelów. On był rodowitym Francuzem, ona Polką, która przed laty wyjechała do Francji. Jeździli po świecie i bawili się w teatr. W Legnicy zaczęli pracować nad wystawieniem kabaretu. Spektakl nazywał się "Francuska sałatka", a jego premiera miała miejsce w teatralnym holu. Zaangażowałem się mocno w ten projekt. Byłem jego współautorem i jednym z aktorów. Wpadłem w oko ówczesnemu dyrektorowi legnickiego teatru, Łukaszowi Pijewskiemu. Ku mojemu zdziwieniu, zaproponował mi główną role w "Teatrze Weneckim". Byłem w szoku. Ja, taki świeżak, i od razu główna rola! I tak to się wszystko zaczęło. A wracając do przypadku. To jest właśnie przykład na rolę przypadku w życiu człowieka. Gdyby nie ten kabaret, to kto wie, co bym dziś w życiu robił? Może uprawiałbym rolę na Suwalszczyźnie albo pracował na platformie wiertniczej na Morzu Północnym? Aktorstwo zawsze mnie pociągało, ale na pewno nie napinałem się, że muszę zarabiać na życie w teatrze.

Na początku miał pan w teatrze pod górkę. Jak to było z tym słynnym buntem zespołu teatralnego?

- Gdy przyszedłem na pierwszą próbę czytaną do "Teatru Weneckiego", starsi aktorzy kazali mi wyjść. Nie mogli zaakceptować tego, że to ja mam grać główną roję. Poczuli się urażeni, że dostał ją amator, człowiek z ulicy. Dyrektor Pijewski swojej decyzji jednak nie zmienił. W efekcie zespół się zbuntował i rzucił scenariuszami. Pijewski jednak postawił na swoim. Ściągnął do Legnicy aktorów z Teatru im. Witkacego w Zakopanem. Sztukę wystawiono, a ja zadebiutowałem, od razu grając główną rolę. Później miałem już z górki.

Po 12 latach grania został pan doceniony. Odnosi sukcesy w teatrze. Dostrzegł pana świat filmu. Coraz częściej można pana zobaczyć w filmach i telewizyjnych serialach.

- Tak. Tymi sprawami zajmuje się mój agent. Mam około 50 ról w różnych produkcjach. Przyznam, że często odrzucam propozycje, bo czasem zwyczajnie brak mi czasu. Teatr zabiera go bardzo dużo. Ale to fantastyczna sprawa, że do mnie dzwonią i chcą mnie w takim czy innym filmie. Mam z tego satysfakcję. Na przykład kiedyś po przedstawieniu podszedł do mnie reżyser Konrad Niewolski i zaproponował mi rolę w "Symetrii". Powiedział, że miał obsadzić w rej roli Krzysztofa Majchrzaka, ale jak mnie zobaczył, to zmienił zdanie. Pewnych sytuacji w tym zawodzie się nie zaplanuje. To nie jest plan pięcioletni rodem z gospodarki nakazowej. I o to w tym zawodzie chodzi. To jego urok.

Woli pan granie w teatrze czy zdobywanie popularności w telewizji i w kinie?

- Na dziś teatr jest dla mnie najważniejszy. Ale ja lubię podszczypywać inne miejsca, czyli film czy serial. Najfajniejsze nogi i pośladki ma jednak, co tu ukrywać, teatr.

Ale na filmie czy serialu można więcej zarobić. Nie zależy panu na pieniądzach?

- Pieniądze są fajne i potrzebne. Super jest zarabiać i jeszcze łączyć to z czymś, co się kocha. Ale z pewnością nie są najważniejsze. Przede wszystkim trzeba siebie szanować. Oczywiście pamiętajmy, że aktor jest osobą publiczną i to normalne, że chce się dobrze sprzedać. Musi w końcu z czegoś żyć. Niektórzy wezmą fuchy typu prowadzenie festynu, sylwestra czy będą reklamować ubezpieczenia, a inni nie. Ja sam kiedyś prowadziłem bale sylwestrowe. Ale dziś już się za takie rzeczy nie biorę.

A gdyby dostał pan intratną propozycję wystąpienia w reklamie, co by pan zrobił?

- Przyjąłbym ją, pod warunkiem że grałbym w niej aniołka.

Dlaczego akurat aniołka?

- A widziałeś kiedyś łysego aniołka? Ja chciałbym być pierwszym.

Czuje się pan gwiazdą?

- W żadnym przypadku. Moje zdjęcia nie zdobią kolorowych magazynów. Jestem znany niszowo. Przecież nawet "Konkrety" nie piszą o mnie za dużo (śmiech - przyp. red.). Jestem najzwyczajniej szczęśliwy, że coraz bardziej mnie doceniają. Żyję wykonując zawód, który kocham. Każdy dzień przynosi coś nowego, nie ma stagnacji, marazmu. Ja po prostu żyję pełnią życia. Przeraża mnie natomiast styl życia coraz większej liczby ludzi. Pędzą gdzieś, nie wiadomo po co. Nawet na bankiet przyjeżdżają samochodami, by czasem nie wypić 50 gramów wódki i pogadać w miłej atmosferze. Pokazać się, zaznaczyć obecność i dalej pędzić. To przerażające. Życie trzeba smakować.

Rola Wiktora - nauczyciela mającego poważne problemy z alkoholem w "Made in Poland", wyraźnie panu pasuje.

- Są takie role, na które czeka się czasem całe życie. Ja się takiej doczekałem. Jak dostałem scenariusz "Made in Poland", to po kilku zdaniach wypowiadanych przez Wiktora wiedziałem, że to jest właśnie to. To rola napisana dla mnie! Myślę, że to rola dla dojrzałego mężczyzny. A ja właśnie dojrzałem, bo ta wiosna jest moją 42. z kolei. Inna sprawa, że cały "Made in Poland" to świetny scenariusz, wspaniałe dialogi. Ten projekt wręcz powinien odnieść sukces. Był na niego skazany.

Oprócz wyzwania aktorskiego, miał pan jeszcze jedno. W jednej ze scen wypija pan cztery piwa w ciągu kilku minut. Publiczność podczas premiery nie mogła się nadziwić.

- Mój syn powiedział, że kumpli przyprowadzi na spektakl, by to zobaczyli, bo mu nie wierzą. Ale tak naprawdę to wyobrażasz sobie wypić cztery piwa i grać jeszcze przez godzinę? To było piwo bezalkoholowe. Paskudny wynalazek. Nie polecam nikomu. Ale warto się poświęcać, by grać w tak dobry spektaklu, jak "Made in Poland".

Dziękuję za rozmowę.

* * *

Chabior kontra Bluszcz

Najgroźniejszym rywalem Chabiora w wyścigu po "Złotą Iglicę" był kolega z legnickiego teatru - Przemysław Bluszcz. Legnicki teatr w tym roku zdominował więc ten prestiżowy konkurs. Tym bardziej że za najlepszy spektakl uznano "Made in Poland" w reżyserii Przemysława Wojcieszka. Właśnie głównie za rolę Wiktora w rym przedstawieniu Chabior sięgnął po "Złotą Iglicę". Ale fani talentu legnickiego aktora dobrze go pamiętają też jako księdza Baltazara z "Portowej opowieści" oraz Rufusa z "Szawła".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji