Artykuły

Wszyscy w końcu muszą odejść

Najnowszy spektakl Tadeusza Kantora jest dziełem niemal intymnie osobistym, a równocześnie uniwersalnym, przemawiającym do wszystkich.

Po światowych sukcesach "Umarłej klasy", przedstawienia krakowskiego Teatru Cricot 2, kierowanego przez Tadeusza Kantora, publiczność polska przyjęła z głębokim wzruszeniem "Wielopole, Wielopole". Jest to kolejna premiera, której realizacja przebiegała w warunkach całkowicie odmiennych od tych, w jakich powstawały wszystkie dotychczasowe spektakle teatru. Z górą rok temu, na zaproszenie włoskiego Teatro Regionale Toscano i Comune di Firenze, Cricot 2 opuścił swą stałą siedzibę krakowską i przeniósł się do Florencji. Miasto Dantego zaoferowało Kantorowi dużo większe możliwości stworzenia dzieła teatralnego o kształcie, w jakim artysta zamierzał zamknąć "Wielopole, Wielopole" niż te, które mógłby znaleźć w Krakowie. Dzisiaj widzimy, że decyzja podpisania kontraktu z Teatro Regionale Toscano była słuszna: "Wielopole, Wielopole" jest jej wspaniałym rezultatem.

Jednakże pobyt we Florencji i fakt zrealizowania tam nowego spektaklu, a nawet udział w nim adeptów włoskich, rozszerzył tylko możliwości - powiedziałbym - techniczne i finansowe Cricot 2, nie wpłynął natomiast w niczym na zasadniczą ideę i wyraz artystyczny programu, którego sam pomysł wiąże się nawet bezpośrednio z rodzinną miejscowością Kantora, położoną w Polsce. Wielopole - to właśnie nazwa tej miejscowości. Najnowszy spektakl artysty jest więc dziełem niemal intymnie osobistym, jest jednak równocześnie dziełem uniwersalnym, przemawiającym do wszystkich. Ta zdumiewająca komunikatywność niełatwego przecież "Wielopola, Wielopola" - podobnie jak niegdyś komunikatywność "Umarłej klasy" - znalazła też potwierdzenie na gruncie międzynarodowym. Zespół Cricot 2 po premierze florenckiej (23 czerwca 1980 r.) występował już bowiem na festiwalach w Edynburgu i Paryżu, występował również w Londynie, przyjmowany wszędzie z entuzjazmem. Uwidoczniło się to również w prasie włoskiej, angielskiej i francuskiej.

Niedawne tournee polskie Tadeusza Kantora, rozpoczęte 15 listopada 1980 r. występami w Krakowie, a kontynuowane w Warszawie i w Gdańsku, pozwoliło poznać ten legendarny już spektakl także w ojczyźnie artysty. Pozwoliło też poznać najnowszy etap konsekwentnie i twórczo rozwijanej koncepcji artystycznej Tadeusza Kantora - koncepcji teatru intelektualnego, opartego na poszukiwaniach formalnych. Już pierwsze, konspiracyjne inscenizacje "Balladyny" Juliusza Słowackiego i "Powrotu Odyssa" Stanisława Wyspiańskiego przyniosły ciekawe wyniki (ponieważ teatr Kantora powstał jeszcze podczas okupacji hitlerowskiej i przez pierwsze lata działał w konspiracji, była to więc działalność, połączona z ciągłym narażaniem życia).

Wizyjność teatru Kantora - zrozumiała u artysty-malarza, jakim Kantor - człowiek teatru - nigdy być nie przestał, realizowała się kolejnymi etapami, znaczonymi ogłaszaniem teoretycznych manifestów: "teatru niezależnego", "teatru zerowego", "teatru happeningu" czy "informelu", by na etapie bieżącym: "teatru śmierci" zaowocować wstrząsem, jakim dla publiczności wielu krajów różnych kontynentów stała się "Umarła klasa" i jakim - może w silniejszym jeszcze stopniu - stanie się "Wielopole, Wielopole".

Człowiek wobec nieodwracalności spraw ostatecznych

Oto widzimy szary, ubogi pokój dzieciństwa artysty - "pokój, który ciągle na nowo ustawiam i który ciągle umiera" - pisze Kantor w scenariuszu spektaklu. Ten pokój odsłoni nam za chwilę - w pięciu przejmująco skomponowanych sekwencjach - dzieje rodziny, zapamiętane i ewokowane z przeszłości jeszcze bardziej odległej, do której pamięć nie sięga, lecz którą utrwala stara, pożółkła fotografia. Zobaczymy kolejne zgony bliskich, "wynajętych" ze wspomnień, fragmenty ich życia, śmiesznie groteskowego a tragicznego przy tym, porażonego nieustannym cierpieniem, upokorzeniem i wciąż powracającą śmiercią. Naznaczonego krzyżem udręczeń, tragedią wojny, brakiem nadziei. Jednakże rytuał "powtarzania" umarłej przeszłości, gestu, słowa, okrzyku, ów "mroczny" proceder (a odniesienia do niego ujawnia się już w tytule programu) jest - powiada artysta - również "protestem i wyzwaniem". Należy mu wierzyć. Bogactwo następujących po sobie - niemal filmowych - obrazów "Wielopola, Wielopola" wymyka się beznamiętnemu opisowi. Jest przecież ten program - jak sądzę - nade wszystko "portretem artysty w wieku dojrzałym", dziełem twórcy świadomego, wywołującego z niebytu i ukazującego naszym dniom wstrząsającą, a wciąż aktualną wizję kondycji ludzkiej, losu człowieka, postawionego wobec nieodwracalności spraw ostatecznych. Sam Kantor, stale obecny na scenie, dyryguje jak gdyby owym "tragicznym koncertem", nadając własnym gestem rytm i wyraz działaniom aktorów. Nakazuje też ciszej lub głośniej brzmieć muzyce: składa się na nią psalm, śpiewany w wiejskim kościele, motyw kolędy i niesamowicie towarzyszący kolejnym układom scen - wojskowy marsz "Szara piechota". (Wojsko - owi odczłowieczeni "obcy", a zarazem my sami - ma w wizji Kantora swój niemały udział). Nie dziwię się, że w czasie trwania spektaklu publiczność paryska (a także premierowa krakowska) nie mogła powstrzymać płaczu. Jest to teatr intelektualny, lecz jest to przecież także "teatr wzruszeń".

I jeszcze element nowy w dotychczasowej twórczości Kantora: element spirytualizmu, skojarzony w "Wielopolu, Wielopolu" z tematem ewangelii. Być może w uduchowieniu właśnie, wobec absurdalności obojętnego świata, widzi artysta nadzieję ocalenia.

Idea, wyobraźnia, słowo

Do własnej, oryginalnej wizji świata i ludzkiego losu, do kształtu swego teatru, niepodobnego do innych, zbuntowanego przeciw wszelkim teatrom oficjalnym, lecz także przeciw teatrowi wczesnej awangardy, Tadeusz Kantor dochodził poprzez inspiracje nie tylko malarskie, także literackie: wyznacznikami była tu twórczość Stanisława Ignacego Witkiewicza, Brunona Schulza, Witolda Gombrowicza, choć inspiracje te zawsze przetwarzała i dominowała nad nimi indywidualność samego twórcy "Umarłej klasy". I właśnie "Umarła klasa" była chyba dziełem w twórczości Kantora przełomowym. Już w tym niezapomnianym spektaklu Kantor zaufał w pełni własnej idei i wyobraźni. W "Wielopolu, Wielopolu" zaufał także własnemu słowu. Tekst scenariusza jest w całości jego dziełem. Mamy więc do czynienia z utworem teatralnym, powstającym od chwili narodzin samego pomysłu w pełnej harmonii wszystkich swych elementów: z dziełem doskonałej artystycznej syntezy, do której tylu twórców tęskni i dąży często nadaremnie.

W świecie spragnionym prawdy o sobie

Podczas konferencji prasowej, jaka po premierze polskiej "Wielopola, Wielopola" odbyła się w Krakowie, konsul USA wręczyła Tadeuszowi Kantorowi nagrodę "OBIE" czyli nagrodę krytyków nowojorskich, przyznawaną dwa razy w roku za najlepszy spektakl grany na Broadwayu, a także off- i off- off-Broadway. Nagrodę tę przyznano za "Umarłą klasę", którą Nowy Jork oglądał w r. 1979. Jest to jeszcze jeden nowy dowód uznania dla twórczości artysty, potwierdzający ważność i potrzebę jego niezwykłej misji w dzisiejszym świecie, skłóconym i tragicznym, lecz może właśnie dlatego spragnionym prawdy o sobie, unaocznienia mu własnej tożsamości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji