Artykuły

Powrót donikąd

"Emigranci" Mrożka na scenie gorzowskiego Teatru im. Osterwy są reżyserskim debiutem Agnieszki Holland.

Przedstawienie rozpoczyna się w teatralnym westybulu; gdzie przez długie, nużące chwile publiczność gromadzi się leniwie. Wśród widzów kręcą się lub siedzą nieruchomo pod ścianami młodzi ludzie z Europy. Z zachodniej Europy. Ich europejskość podszyta jest Juniorem. Publiczność zamiast "jednoczyć się" bawi się rozwiązywaniem łamigłówki: ci młodzi są naszym fałszywym wyobrażeniem o zachodniej kontestacji czy reżyserskim błędem w sztuce, naiwnością wyobraźni, kiczem? Publiczność zamiast "jednoczyć się" oddaje się wspomnieniom, liczy, ile to już razy od czasów krakowskiego przedstawienia stała tak w teatralnym westybulu, ile razy zmuszana była do wspólnoty, szantażowana tamtą "mickiewiczowską" sytuacją. Publiczność chichocze. Tymczasem poważny pan w urzędowym mundurze podbija teatralną pieczątką paszporty-programy i rozpoczyna się żmudne misterium "emigrowania" odnajdywania swego miejsca w piwnicy-sali. Po bokach plątanina rur połyskujących żywymi kolorami, prawdziwa kuchenka gazowa, piecyk, w dole druciana klatka-pokoik XX i AA, siatką oddzielona od widowni. Jakieś sprzęty, puszki, drobiazgi wyniesione z pokoju-klatki leżą tuż obok mnie.

Publiczność zajęła więc miejsce graniczne, jeszcze nie w klatce, a już nie w eksterytorialnej przestrzeni sali widowiskowej, publiczność jest współlokatorka piwnicy XX i AA. Może zobaczyć się w tym samym lusterku, w które patrzy podglądający siebie i widzów AA. XX (Jan Wojciech Krzyszczak) i AA (Sylwester Woroniecki) są młodzi, bardzo młodzi. Dlatego, z młodości właściwym egotyzmem, w tym obskurnym pokoju-klatce rozmawiają o sobie, tylko o sobie. AA nonszalancko grzeczny, okrutny i szyderczy, XX osowiały, zmęczony. AA krzyczący, histerycznie ruchliwy, XX bezbarwny, zasiedziały w sobie. AA dręczący słowem, upokarzający niezrozumiałą definicją. XX chwytający flaszkę, skradający się z siekierą. Obaj wytrwale powtarzają to samo doświadczenie, próbują odnaleźć się i zrozumieć, znieść najbardziej dokuczliwą granicę obcości, która oddziela ich od siebie, czyni ich emigrantami wewnątrz klatki, wobec siebie.

AA powołuje się na imperatyw wolności, żąda człowieczeństwa, XX zaledwie potrafi zwalczyć pokusę zjedzenia taniego dania dla czworonogów. I oto śledztwo AA niezawisłe w imię księgi-idei czynione, szyderstwem i aprioryczną wiedzą filozoficzną, socjologiczną, ekonomiczną podszyte, zimne i pańskie, staje się coraz mniej literackie, coraz bardziej osobiste, ludzkie. AA zaczyna się wsłuchiwać w nieporadne, kalekie myśli XX, który nie chce być psem, nie chce być świnią, owadem i wreszcie na krótko nie chce być niewolnikiem. Nocna rozmowa, w ciemności ledwie rozjaśnionej świecą, przestaje być kabotyńskim popisem elokwencji, sadystyczną torturą, prowokacją, staje się obowiązkiem, który musi podjąć ten, co pragnie tylko myśleć bez ograniczeń, wobec tego, który pragnie tylko mieć bez ograniczeń. Wreszcie AA, samotny inteligent, rezygnuje; gdy towarzysz jego "we śnie leży", on po prostu płacze: "Jeżeli wszyscy mamy wspólny cel, jeżeli wszyscy chcemy jednego, to cóż nam przeszkadza, aby stworzyć taką dobrą i rozumną wspólnotę?"

Publiczność wychodzi z piwnicznej sali, wychodzi w taniec sylwestrowy/modny, najmodniejszy, alkohole spija, między młodzieżą zachodnioeuropejską się błąka, w hałasie coraz donośniejszym tańczy i nie wiadomo swojski czy obcy zdaje się jej ten taniec - "weselny". W migotliwym świetle świec publiczność koktajlowo gawędzi i nie wiadomo, pamięta czy już zapomniała o tamtym sprzed godziny zgromadzeniu, czy sens jego znalazła, czy w cytacie z obcej poetyki doszukała się czegoś więcej niż debiutanckiej chęci zawładnięcia całym teatrem, rozpisania kameralnego dramatu na teatr ogromny? I czy dziecinna powaga młodości, którą dręczy konieczność tak abstrakcyjna już i niemodna, wina tak wydumana, niedorosła, wina tych, którzy chcą tylko myśleć, wobec tych, którzy chcą tylko mieć - czy ta dziecinna powaga młodości niewzruszony świat tych widzów zmienia? Oczywiście, jeśli teatr tak etyczny i czysty jak ten, w którym uczestniczyliśmy oglądając "Emigrantów", jeśli ta sztuka o potrzebie dialogu, jeśli "teatr myślący" zmienić cokolwiek może.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji