Artykuły

Korespondencja z Bliskiego Wschodu

Jeden z najbardziej wpływowych polityków w kraju został zapytany o to, dlaczego jego partia z dnia na dzień traci zwolenników. Poproszono go o komentarz do coraz częstszych deklaracji: "już nigdy więcej na nich nie zagłosuję" - głoszonych i publikowanych przez jej dotychczasowych wyborców, tych samych, którym ów polityk bezpośrednio zawdzięcza swój mandat. Miał już gotową jedną, z a to wyczerpującą odpowiedź: "To na kogo będą głosować?".

Za chwilę moi koledzy, a może nawet trochę starsi koledzy, którzy sami studiowali po kilka kierunków naraz, odbiorą tę możliwość obecnym uczniom, równocześnie zachęcając ich do bardziej ochoczego rozmnażania. Minister edukacji wesoło oznajmia, że protesty studentów są wbrew zapowiedziom całkiem mizerne. Może zapomniała, że znaczna część potencjalnych krytyków tego rozwiązania nie bardzo może pozwolić sobie na protestowanie, bo - w przeciwieństwie do owej pani minister, a także znacznej większości jej partyjnych kolegów - studiowanie muszą łączyć z pracą zarobkową. To oczywiście nie jedyny, a może nawet nie najistotniejszy powód. Wychowani na "kulturze politycznej" (co za porażający eufemizm!) prezentowanej przez naszych reprezentantów, mają w głębokiej pogardzie wszelkie przejawy życia publicznego, więc trudniej im się zorganizować, jeszcze trudniej znacząco włączyć w dyskusję. Tym bardziej, rację ma partyjny baron, że nie będzie na kogo głosować.

A teraz zagadka: co to jest za system, w którym rządzącej partii potrzebni są wyłącznie liczni wyborcy, którzy nie są w stanie sformułować głosu sprzeciwu, czy krytyki, z czego owa partia czerpie głęboką satysfakcję? Odpowiedź: to jest system wrogi.

Ale co to znaczy, bo wrogi to już przecież był i się skończył, a zostało jedynie zło mniejsze i konieczne. Warto za każdym razem przypominać, jak ogromne środki zainwestowane zostały, aby nam to do łba wdrukować. Im bardziej bezrefleksyjnie, tym lepiej. Wierzę, że za jakiś czas, na pewno zbyt odległy, przeprowadzona zostanie taka rzetelna kalkulacja, jaką cenę wchodzący w życie zawodowe Polacy zapłacili za narodowe rozrachunki z przeszłością. Ale to pewnie jeszcze nie prędko. Poza tym wtedy już będziemy mądrzejsi o naszą biedę, i zajęci ratowaniem tego, co jeszcze po dzisiejszych reformach zostanie, a naprawdę za wiele tego nie będzie. Jak kto nie wierzy, niech sobie pogada z jakimś nauczycielem gimnazjum, czy liceum - oni mają na naszą przyszłość całkiem niezły widok. To jest widoczność mają niezłą, bo obrazek raczej nie krzepi.

Nie tak dawno temu w mediach zaczęły pojawiać się głosy, że środowiska inteligenckie przestają być reprezentowane przez partię, na którą w lwiej większości głosowały. A przecież to na wywodzących się z owych środowisk ekspertów najchętniej powołuje się współtworzony przez nią rząd, a właściwie powoływał się, bo od jakiegoś czasu coraz mniej się z ich zdaniem liczy. Bo i samych ekspertów jest coraz mniej.

Ostali się głównie PR-owcy, czyli specjaliści od public relations, czyli mówiąc językiem branżowym - klaka. I to właśnie pojedynki klakierów czekają nas w najbliższych miesiącach. Wystarczy odnotować rangę, jaką wciąż mają wszelkie kolejne hece wokół obchodów rocznicy tzw. "katastrofy smoleńskiej" w porównaniu ze zbliżającą wielkimi krokami się polską prezydencją w Unii.

Kilka dni temu dyrektor jednego z krytykowanych w mediach teatrów zamówił kosztowne ogłoszenie w ogólnopolskiej gazecie, w którym ogłasza, że jego teatr wcale nie jest prowincjonalny. Jak długo jeszcze bezrefleksyjnie będziemy się gapić na to, jak za nasze coraz ciężej zarabiane pieniądze serwuje nam się taką żenującą propagandę?

Myślę, że pokoleniowe rozrachunki prędzej czy później, naturalnym ciążeniem pozwolą przebić się do publicznej debaty głosowi osławionego zdrowego rozsądku, temu samemu, który każe nam znowu biegać do wyborów po mniejsze zło. Nadzieję ową czerpię z pewnej bardzo starej, acz szacownej historii, która pewnie nie zmieści się w okrojonym z powodu Euro programie nauczania. Kiedy Mojżesz jest w stanie już na własne zobaczyć upragnioną Ziemię Obiecaną, dowiaduje się od Najwyższego, który postawił go na czele narodu niewolników i wysłał na wieloletnią tułaczkę w poszukiwaniu wolności, suwerenności i samostanowienia, że nie będzie mu dane przekroczyć jej granic. Musi bowiem odejść pokolenie niewolników, żeby mogli urodzić się naprawdę wolni ludzie, którzy będą potrafili mówić "tak" i "nie". I na koniec zagadka: a my? Kim my w tej układance jesteśmy?

Korespondent z Bliskiego Wschodu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji