Artykuły

Błaha impresja teatralna o ważnych sprawach

"Labrys" w reż. Idy Bocian na Sopockiej Scenie Off De Bicz. Pisze Magdalena Hajdysz w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Lekka rozrywka siląca się na prowokację, trochę rozbierania i młodopolska poezja. "Labrys", najnowszy spektakl Teatru Off de BICZ, to opowieść o związku dwóch kobiet w formie nieco chaotycznej burleski.

Połączenie wierszy Marii Komornickiej, poetyckiej prozy Jeanette Winterson i współczesnych cytatów pod szyldem teorii queer okazało się najbardziej ryzykownym pomysłem autorki scenariusza i reżyserki najnowszego spektaklu Sopockiej Sceny Off de BICZ Idy Bocian. Dużo bardziej ryzykownym, niż zapowiadane w opisie "rozbieranie, obmacywanie i spółkowanie", czy pokonywanie przez heteroseksualne aktorki wewnętrznych oporów. Pomysłem, który częściowo udaremnił próbę podjęcia dyskusji na temat aktualnego społecznego aspektu miłości lesbijskiej.

"Labrys" opowiada o związku dwóch kobiet - artystek, występujących w podrzędnym kabarecie. Ale o dziwo to właśnie tam podczas odgrywania czegoś na kształt burleski, padają najważniejsze kwestie, obnażające społeczną homofobię. Podane w formie dość zabawnych, choć balansujących na granicy dobrego smaku skeczy, nie pozwalają jednak traktować tych kwestii poważnie. W konsekwencji widza ani nie "zaboli", ani też nie jest pewien, czy wypada mu się śmiać. Dwie kobiety tworzą parę, zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. Jednak bardziej niż seksu, potrzebują bliskości i miłości, którą gubią wśród publiczno-prywatnej wojny o prawo do seksualnej tożsamości. Nie sposób jednak dowiedzieć się o nich czegoś więcej. Ich rysunek psychologiczny jest skąpy, a na dodatek nie zawsze łatwo jest oddzielić elementy teatru w teatrze od przedstawionej rzeczywistości. Być może ten chaos był zamierzony, może reżyserce chodziło o pokazanie, że również samym bohaterkom "Labrysa" coraz trudniej oddzielić rzeczywistość od fikcji, to, co na pokaz, od tego, co prywatne. Na próżno jednak doszukiwać się jakiejś podpowiedzi w, atrakcyjnych skądinąd, kostiumach, czy surowej scenografii.

Męskie garnitury przywodzą na myśl dwie prekursorki takiego wizerunku kobiety w kabarecie, Claire Waldoff i Valeski Gert, jednak wymowie spektaklu daleko do uprawianej przez obie panie krytyki społecznej dotyczącej m.in. seksualnej i artystycznej tożsamości kobiet. Skrywane pod garniturami błyszczące majtki i seksowne gorsety, czy bieganie po scenie topless także nie robią zamierzonego wrażenia, choć, jak to w burlesce, dziewczyny są bardzo ładne.

Za tymi zabiegami nie stoją jednak żadne prawdziwe emocje. Mimo niemałego aktorskiego doświadczenia Magdalena Bochan-Jachimek i Alina Jurczyszyn podają tekst (szczególnie wiersze) na jednej nucie, niczym na szkolnym konkursie recytatorskim. Sentymentalnie i banalnie brzmiąca dziś poezja Komornickiej zderzona została z przerysowanymi, celowo kiczowatymi kwestiami. Mamy tu więc z jednej strony infantylnie brzmiącą opowieść o miłości, a z drugiej obsceniczną, wyśmianą i przerysowaną seksualność.

"Labrys" ma charakter lekkiej, błahej impresji teatralnej, w której rozmowa o istotnych sprawach została unieważniona przez nieadekwatny język i formę. Niezobowiązującej zabawy bez żadnego ryzyka, w której to, co miało dziwić, szokować i zmuszać do rewizji poglądów, zostało niepostrzeżenie zamiecione pod dywan.

"Labrys", kolejne spektakle 12 i 13 marca, godz. 18, Sopocka Scena Off de BICZ, Teatr na Plaży, Sopot, Aleja Mamuszki 2. Bilety: 15 i 20 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji