Artykuły

Niemiecka noblistka w teatralnym MTV

"Król kłania się i zabija" w reż. Agnieszki Korytkowskiej-Mazur w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Marek Władyka w portalu tvnwarszawa.pl.

To rumuńsko-niemiecki teatralny teledysk z dużą dawką karpacko-klezmerskiej muzyki na żywo. Utworów Transkapeli na cymbały, skrzypce i kontrabas słucha się świetnie. Jednak już 60-minutowe przedstawienie "Król kłania się i zabija" ogląda się jak rozbudowany współczesny klip muzyczny i to jest problem.

Przedstawienie zaczyna się świetnie. Trzy sobowtóry Herty Müller (Beata Fudalej, Klara Bielawka, Agnieszka Roszkowska) siadają na tle muru a la ten berliński na krzesełkach przypominających te z holu w wagonie pociągu. Każda z nich ma ze sobą akordeon i zaczynają grać na jakąś karpacko-klezmerską nutę.

Kameralnie jest tylko na początku. Po chwili pojawiają się na scenie kolejne postaci i następuje ciąg impresji, wyrwanych z kontekstu obrazów, cytatów, wątków z twórczości noblistki z 2009 roku. Z przedstawienia da się wyłuskać zaledwie strzępy informacji o Hercie Müller - o miejscu urodzenia, rodzicach, dziadku, mężczyznach, aborcji, przejściach z Securitate w Rumunii, emigracji do Niemiec. Oznacza to jedno. Trzeba na spektakl przyjść przygotowanym. Bez tego jego odbiór może okazać się problemem.

Postaci wirują, noblistka jest niewzruszona

Jeśli nawet ciężko jest podążać za akcją spektaklu, to można skupić się na samej głównej bohaterce. Beata Fudalej dzięki oszczędnej grze i świetnej stylizacji na niemiecką pisarkę, staje się centralnym punktem spektaklu. Jej momentami nieznośne skupienie mocno odstaje od sprawiających wrażenie zmontowanych jak teledysk scen pokazujących jej historię - niewzruszonej, wykorzenionej, bezdomnej Niemki-Rumunki.

W natłoku scen uwagę przykuwają dwie - początkowa i końcowa. W pierwszej trzy Herty grają na akordeonach, siedząc przy wspomnianym murze berlińskim ze smutno-obojętnym wyrazem twarzy. Herta to wschodni Europejczyk o dwóch korzeniach i obu wyrwanych, który nie ma, gdzie się podziać.

W drugiej dziennikarka chce wyciągnąć od pisarki slogan, który streściłby jej twórczość, oraz jej ulubiony kolor, znak zodiaku i kilka innych mało znaczących informacji, myląc przy tym Bukareszt z Budapesztem oraz Rumunię z Bułgarią i poprawiając wymowę Herty jako tę nierdzennie niemiecką. Milcząca pisarka kwituje to pojedynczym zaczepnym "hark".

Nie myślcie, że ze spektaklu będziecie w stanie wynieść kompletny obraz niemieckiej noblistki. Spektakl "Król kłania się i zabija" to złożona z posiekanych wątków impresja a la klip. Trwa zaledwie 60 minut, w dużej części w rytmie interesującej muzyki, i tylko dzięki temu da się dobrnąć do końca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji