Artykuły

Adaptując Gatsby'ego 7

Trzeba bronić białą rasę - w felietonie dla e-teatru pisze Michał Zadara.

Meyer Wolfsheim to jedna z bardziej antysemicko skrojonych postaci w literaturze amerykańskiej. Przy lekturze Gatsby'ego można ten antysemityzm rozbroić i obejść - w przypadku spektaklu jest trudniej. Czytająć, można sobie powiedzieć, "ok, tutaj Fitzgerald jest antysemitą, to jest zdecydowany problem, ale oprócz tego ta książka ma jeszcze inne aspekty, które są wartościowe, co nie usprawiedliwia Fitzgeralda, ale mimo to mogę ją przeczytać i czerpać z tego przyjemność." Ale wystawiając Gatsby'ego, ten antysemityzm się staje problemem: bo jeśli inscenizacja go przejmie, to widz też może go przejąć. Więc - na jakimś etapie adaptacji trzeba ten antysemityzm rozbroić.

Zresztą - nie jest jedyny przejaw rasizmu w tym dziele. Tom kilka razy wygłasza rasistowskie opinie: "jeśli nie będziemy uważać, biała rasa zostanie zatopiona", albo "niedługo ludziom będzie już wszystko jedno i zaczną się małżeństwa między czarnymi a białymi." Takie opinie, padające z ust jednej z postaci na ze scenie, nie są przecież przez każdego widza automatyczne traktowane jako przestarzałe opinie okropnego szowinisty, tylko jako jeden z proponowanych w tej sztuce sposobów opisywania rzeczywistości społecznej.

Ten problem się pojawia dopiero przy adaptacji scenicznej lub filmowej - albowiem nowa adaptacja Wielkiego Gatsby'ego nie należy, jak oryginalna powieść, do epoki prohibicji w Stanach Zjednoczonych, ale do współczesnej kultury, a więc trzeba ją też mierzyć standardami współczesnej kultury.

O ile rasizm Toma wpisuje się w literacki portretu niezbyt sympatycznego, gwałtownego i niewrażliwego faceta (a więć poprzez odpowiednią konstrukcje postaci można jego rasizm przypisać całej jego hipokryzji), antysemicki opis Wolfsheima jest wpisany w samą narracje.

Kiedy narrator pierwsze spotyka Wolfsheima, wchodzi do ciemnej piwnicy. Gatsby mu przedstawia "małego Żyda o płaskim nosie", który "gapił się na mnie z dwóch cienkich zarośli włosów kwitnących w obu nozdrzach." Dopiero "po chwili odkryłem jego malutkie oczy w półmroku." Ten opis przypomina nasze polskie portrety Żydów liczących pieniądze w półmroku - i z resztą pierwszy tekst, jaki wypowiada Wolfsheim, to: "więc dałem mu pieniądze i powiedziałem, dobra [...]" Mamy tu do czynienia ze opisem stereotypu, nie żywej postaci - co tym bardziej dziwi w dziele, gdzie żadna inna postać nie jest identyfikowana według swojej etniczności.

Funkcja Wolfsheima w tym dziele jest bardzo prosta - jest on łącznikiem Gatsby'ego ze światem brudnych pieniędzy. Przestępcy, z którymi Gatsby robi interesy, są określani przez Toma jako "grupa Meyera Wolfsheima". Wolfsheim reprezentuje przestępczość, oszustwo (to on ustawił mistrzostwa świata w Baseballu) i nieuczciwość.

Chyba jest jasne, że nie chce mi się tego schematu duplikować w adaptacji - poza tym, nie jest to specjalnie ciekawe, że za wszystkimi ciemnymi machinacjami stoi nieuczciwy Żyd.

Jedynym wyjściem będzie zrobienie z niego Niemca.

***

Tylko że - myślę sobie - czy robiąc z niego Niemca, nie eliminuję Żydów z tej powieści w ogóle? I może w takim razie lepszy antysemicki portret niż całkowity brak? Tak samo jak może pomyśleć, że lepiej te antysemickie obrazki w polskich sklepach niż w ogóle żadnego śladu obecności Żydów w Polsce?

***

Ale nie! - myślę sobie - przecież postaci w tej sztuce nie są określone etnicznie. Tylko Wolfsheim jest określony jako Żyd, co ma taką funkcję, że określa całą resztę postaci jako nie-Żydzi (skoro ten jeden jest określony jako Żyd). Wyłączając ten desygnat etniczny, otwieramy możliwość, że inne postaci też mogą być Żydami, więc nie eliminuje to Żydów z tej powieści - eliminuje tylko głupi, niepotrzebny stereotyp.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji