Artykuły

Rozświergotany program telewizyjny

"Ptak, który nie może zginąć" [wł. tytuł "Ptak, który może zginąć" - przyp. red.] Philipa Levene to kryminał przewrotny. Jeden z wyjątków od reguły. Kobra, która nie kończy się tak, jak powinna.

Sztukę wyreżyserował w połowie lat 80. Janusz Majewski z właściwą sobie dbałością o szczegóły [premiera 16.11.1978 r. - przyp. red.]. Nie udało mi się odgadnąć, jakie wnętrze "zagrało" instytut biologii, ale drzwi do windy, z kratownicą w skomplikowany mosiężny ornament i sufit ze świetlikiem w sali wypełnionej ćwierkającymi w klatkach ptaszkami, robią wrażenie. Prócz żywego ptactwa, które bada nasz bohater, doktor Appleton, ofiarnie spędzając każdy weekend w podmokłych lasach, gdzie rejestruje głosy zięby i innych dzierlatek, są i okazy wypchane.

Jeden z nich to bażant Beautiera (jeśli piszę z błędem, to dlatego, że ze słuchu), ciemne ptaszydło z grzywą białych piór spadających na dziób jak zmierzwiona peruka. To właśnie tytułowy ptak, który nie może zginąć. Tak przynajmniej uważa doktor Appleton, ubiegający się o egzotyczne stypendium, by uratować zagrożony gatunek bażanta. (Bażanty, czyli Phasianidae, należą do rzędu kuraków, mają nagi skok, palce bez rogowych obrzeżeń, nieopierzone otwory nosowe, oraz ostrogi. Bliżej można się z nimi zapoznać na talerzu, za słoną opłatą).

Ludzie opętani pasją - obojętne, czy jest to pasja naukowa, czy kolekcjonerska - u szczytu hierarchii wartości zwykli stawiać obiekt swych marzeń. Gotowi są dlań na wiele - niekiedy na wszystko. Budzi się w nich - by

pozostać przy biologicznych skojarzeniach - odwaga lwa, pazerność modliszki, zmienność kameleona. Nie inaczej dzieje się z sympatycznym, roztargnionym, bujającym w obłokach Markiem Appletonem granym przez Krzysztofa Kolbergera. Biedak, wpada w paskudną pułapkę. Zadłużył się bowiem u antykwariusza na monstrualną sumę. Owe 90 funtów pożycza mu prywatnie skarbnik instytutu (Krzysztof Chamiec). Niestety, ma on prywatny interes w tym, by stypendium zostało przyznane przystojnej młodej damie. Fałszuje więc własny czek i tym sposobem zapędza naszego bohatera w cul de sac.

Jak wiadomo z przedwojennych powieści w odcinkach, sytuacje bez wyjścia nie istnieją. Zawsze "nadludzkim wysiłkiem" ofiara pechowych okoliczności wywija się z matni. W "Ptaku" jest nie inaczej.

Po tym długim (i krwawym) wprowadzeniu zaczyna się śledztwo. Prowadzą je inspektorzy ze Scotland Yardu w osobach Piotra Fronczewskiego i Marka Lewandowskiego. Aktorzy grają te postacie dowcipnie, na luzie, z właściwą dozą rodzajowości, autoironii i zdrowej ironii wobec reszty ludzkości. Są to nietypowi funkcjonariusze, którzy sytuacje wątpliwe interpretują na korzyść podejrzanych. I właśnie za przestrzeganie starej rzymskiej zasady domniemania niewinności tak bardzo dają się lubić. "Ptaka, który nie może zginąć" nie można nie obejrzeć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji