Dziś urodziny Kazimierza Kutza. A wiesz które?
Kto zna Kazimierza Kutza, ten... nie zna dnia ani godziny! Urodzony ironista, ciętą ripostą potrafi przywalić najlepszemu przyjacielowi, w dodatku w najmniej oczekiwanym momencie.
Rzecz w tym, że kto Kutza zna naprawdę, ten rzadko się na niego obraża. Bo jak już człowiekowi ciężko na sercu się robi, to pan Kazimierz (dla wybranych - Kazio) działa w odwrotną stronę. Pocieszy i do świata zdystansuje. No chyba, że ma do czynienia z ideowym przeciwnikiem. Wtedy przeciwnikowi nic, poza narożnikiem, nie pozostaje.
Zgryźliwy stary piernik, jak sam o sobie mówi, to tylko jedna z twarzy Kazimierza Kutza, który dziś obchodzi 82. urodziny. Ma tych twarzy kilka, wszystkie prawdziwe. Po pierwsze więc - erudyta. Trudno zmierzyć się z nim na wiedzę, nie tylko w zakresie kultury, ale także innych nauk. Mało kto wie, że Kazimierz Kutz od szkolnej ławy zafascynowany jest geografią, biologią i psychologią. Ba, nawet planował przyszłość w którejś z tych dziedzin; film i teatr pojawił y się w jego życiu znacznie później. Zamiłowanie do wiedzy ścisłej wyniósł z mysłowickiego gimnazjum, które kończył z opóźnieniem, spowodowanym wojną.
Mówił w wywiadzie dla naszej gazety:
- Okupacyjny zakaz posługiwania się językiem polskim wyzwolił w nas, młodych, pokłady przekory. W każdą niedzielę spotykaliśmy w gronie kolegów i kształciliśmy się w różnych dziedzinach. Przez całą wojnę czytałem jak opętany; tomy literatury pięknej, polskiej i obcej. To był bagaż na całe życie.
Kazimierz Kutz, urodzony w Szopienicach (zawsze mówi w Szopienicach, a nie w Katowicach) stał się najbardziej bodaj znanym Ślązakiem współczesności. Nie tylko poprzez zaangażowanie polityczne i medialne podkreślanie miejsca urodzenia, ale także dokonania artystyczne. A może w odwrotnej kolejności. Kutz, przyznają to nawet ci, którzy go nie lubią wprost instynktownie, w swoich filmach pokazał Polsce prawdziwy Śląsk. Taki, jakiego nie znała - mitologicznie malowniczy, ale też niepokorny i uparty. I choć potem to właśnie on, reżyser i scenarzysta "Soli ziemi czarnej", ukuł stwierdzenie "śląska dupowatość", to przecież mniej w nim było przygany, a więcej rozczarowania. Że za mało mamy w sobie sprytu, a za dużo skromności i pokory wobec świata.
Na zdjęciu: Kazimierz Kutz podczas spotkania w Teatrze Korez, promującego jego powieść "Piąta strona świata", luty 2010 r.