W młodości nadzieja (fragm.)
ZUPEŁNIE inną propozycję teatralną - nie tylko ze względów literackich stanowi "Yerma" Federico Garcia Lorki w reżyserii i scenografii Krzysztofa Kelma. O ile tamten spektakl cechowały rozpasanie, błazenada, zabawa, o tyle ten - świadoma dyscyplina inscenizacyjna i wykonawcza, by osiągnąć i konsekwentnie utrzymać surowość, a jednocześnie poetyckość teatralnego stylu. I trzeba przyznać twórca przedstawienia zamierzony efekt osiągnął: oddał duszną atmosferę andaluzyjskiej wsi, tworzącej tło dla tragedii młodej mężatki, daremnie pragnącej dziecka. Dla niej czas się zatrzymał w oczekiwaniu, choć wokół życie płynęło wolno, od dawien dawna tym samym torem pracy, rodzenia i wychowywania dzieci, czasem tylko było ono urozmaicane magicznymi wierzeniami.
Budując interesującą i trafną wizję sceniczną "Yermy" - daleką od uproszczonej rodzajowości - nie był reżyser wierny upływowi czasu akcji w dramacie. To - choć tłumaczy się zatrzymaniem czasu dla Yermy - powoduje małą rysę na logice wydarzeń, zmierzających ku finałowej tragedii. Nie kwestionuje to jednak wartości teatralnego przedsięwzięcia Krzysztofa Kelma oraz udziału w nim aktorki Magdaleny Kuty, dającej popis swych możliwości, znacznie przekraczających jej doświadczenie sceniczne, aktorki swobodnie przechodzącej od bolesnej skupionej zadumy, do krwistych wybuchów rozpaczy.
Krystyna Meissner postawiła na młodzież i, jak widać, wygrała. Satysfakcja, myślę, jest obopólna. I korzyść dla publiczności,..