Misterium macierzyństwa
Wśród dramatów Federico Garcia Lorki, hiszpańskiego poety zamordowanego przez reżim gen. Franco, jednego z najwybitniejszych twórców iberyjskich w XX w., "Yerma" zajmuje miejsce szczególne. Hołdujący nadrealizmowi i futuryzmowi pisarz stworzył sztukę prostą w konstrukcji, tragedią niemal według klasycznych zasad, nasyconą przy tym niepowtarzalną poezją (z ludowej przetworzoną), w swej prostocie wieloznaczną i sięgającą w głębokie pokłady egzystencji. W świetnym tłumaczeniu J.M. Rymkiewicza, tekst "Yermy" stał się łakomym kąskiem dla reżysera pragnącego stworzyć ambitne i nietuzinkowe przedstawienie. Reż. Bogdanowi Hussakowskiemu udało się to w pełni: otrzymaliśmy spektakl godny uwagi, o dużej urodzie widowiskowej, przy tym klarowny, pełen scen, o których trudno powiedzieć inaczej, niż: malarskie.
"Yerma" zbudowana jest cała na poetyckich intermediach, tańcu, śpiewie, ruchu, w które wpleciona została surowa w swej poetyckości tragedia. Akcja szczątkowa raczej, odgrywa stosunkowo mniejszą rolę; na plan pierwszy wybija się plastyczność, teatralizacja, barwa, kształt i ich symbolika. Zacznijmy od scenografii, której rolą W "Yermie" trudno przecenić. Jej autorem jest Urszula Gogulska. Scena zakomponowana została przez nią w barwach jednolitych, wyrażających nie tylko nastrój, ale i współtworzących treści znaczeniowe. Brązowoczerwona poświata i kolor hiszpańskiej ziemi-biel twarzy i płócien-czerń strojów kobiecych - mrok kościoła i wnętrz tworzą rytm wraz z kształtami ścian, przedmiotów, ludzkimi postaciami, bądź sztywnymi, wyprostowanymi, bądź miotającymi się z bólu, niegeometrycznymi. Tragedia rozgrywana w takiej scenerii, nabiera jakiejś powagi, surowości, a jednocześnie jest gorąca i gwałtowna, jak ziemia, na której się rozgrywa.
Istotnym składnikiem przedstawienia jest chór, co prawda w pełnej krasie występujący, tylko dwa razy w finale. Reprezentuje on coś na kształt opinii publicznej, jad pod której presją Yerma i jej mąż, Juan, postanawiają za wszelką cenę bronić "honoru" rozpadającej się rodziny. Scena z praczkami cechuje się wyjątkową dynamicznością i żywotnością, tyle tylko, że słowa piosenek i melorecytacje giną chwilami w rozgwarze. Choreografia Zofii Wiecławówny jest tym razem wyjątkowo udana; zwłaszcza taniec Samca i Samicy podczas misterium płodności ma w sobie dużo dramatyzmu.
Tragedia żony bogatego właściciela sadów i stad, Yermy, to niedopełnione macierzyństwo. Lorca stworzył istne misterium macierzyństwa i płodności. Dramat tęsknoty za dzieckiem pokazuje na wielu planach: psychologicznym, egzystencjalnym, obyczajowym i właśnie misteryjnym. Izabela Olszewska z powodzeniem stara się udźwignać ową wielowymiarowość. Jest obsesyjna i dumna, marzycielska i gwałtowna, łagodna i pełna rosnącego niepokoju, prawie na granicy szaleństwa. Wikła się coraz bardziej w sprzeczne dążenia: do spełniania za wszelką cenę swego pragnienia i do zachowania własnej godności, wierności zobowiązaniom, jakie wzięła na siebie i jakie jej narzucono. Sama zdaje się już w końcu nie wiedzieć, czy idzie jej tylko o dziecko, czy też o brak miłości, życie ograniczane czterema ścianami i zazdrością męża. Staje się symbolem dążności, wychodzących poza macierzyństwo: tęsknoty za życiem pięknym, autentycznym za czymś nieokreślonym, co spowodowałoby zjawienie się Wielkiej Poezji, radości biologicznej a jednocześnie na swój sposób "metafizycznej". Manifestuje się w niej filozofia życia, szukająca głębszego, ale ziemskiego sensu.
Yermie sekunduje mąż-Juan, (Franciszek Pieczką; w drugiej obsadzie Tadeusz Malak). Pieczka jakby został do tej roli stworzony. Kanciasty, trochę prostacki Juan jest przeciwieństwem swej żony. Zapatrzony w swoje sady i stada, nie może zrozumieć pragnień żony, odrzuca jej pretensje, mimo że sam jest niespełnienia macierzyństwa przyczyną. Nie zrozumie tego do końca, mimo że na swój sposób przeżywa dramat - aż zginie z rąk żony. Pełną ekspresji rolę stworzyła Celina Niedźwiecka (Starucha). Wśród praczek wyróżniają się: B. Bossak, E. Ciepiela, H. Smólska. Ukochanym Yermy z wczesnej młodości, Victorem, jest A. Bednarz. Muzykę bardzo sugestywną i funkcjonalną, opracował Wł. Szczepanek. Przedstawienie zostało dobrze zrobione, a przy tym oznacza się polotem, bez którego poezja Lorki łatwo mogłaby zginąć.