Artykuły

Dwa dramaty

Wszyscy, no, może wszystkie panie, mówią o Krzysztofie Kolbergerze. Po Mieczu nie należy się spodziewać tego samego, co po kądzieli, wiec nad zachwyt przenoszę refleksje, iż młody aktor miał szczęście wystąpić ostatnio w dwu rolach niemal bliźniaczych, a prawo serii zda się towarzyszyć zarówno klęskom jak sukcesom. Niemal bliźniaczych... lecz cóż za dojrzałość jakby naturalna, będąca postępem i talentu aktorskiego, i postępem w samym znaczeniu roli, w którą dane mu było się wcielić. Szczęście, jak to się mówi, podwójne. Obie role kostiumowe: księcia Zwiezdicza w "Maskaradzie" Lermontowa i tytułowego Don Carlosa w dramacie Schillera. Ta druga kazała zapomnieć o Kolbergerze z "Maskarady", gdzie jego książę był młodzieńcem nieświadomym gry salonowej; poryw serca dawał się zwodzić, nie miał tej siły, która by potrafiła przejrzeć przez podsunięte maski - jeszcze wierzył pozorom. W "Don Carlosie" - oczywiście, znowu uwikłany w namiętności, ale uczucie wcale nie pragnie się spełnić w konwencjonalnych rozwiązaniach, właściwie nie może - perypetia bowiem nie jest towarzyska, pospolita gra została wykluczona, na widoku głównym jest sprawa. To jut romantyzm buntu, który nie schlebia osobistej ni cudzej próżności.

Nie może to być cała prawda o Schillerowskim dramacie, ale wystarczy tyle, by orzec, iż jest predestynowany Kolberger do takich ról, gdzie by się nieco naiwna młodzieńczość wspierała o powagę szlachetnego zamiaru. Nie dziwię się więc sympatii, jaką zyskał wśród telewidzów (przynajmniej mi znajomych) ten młody aktor.

Sprawdzianem ostatecznym jego talentu i przypisania go, jak mniemam, w sensie kreacji nurtowi niejako kontestacyjnemu z jego całym romantycznym ideałem (bo nie tylko o urodę, proszę pań, chyba idzie?), byłaby zapewne sztuka współczesna, dramat namiętności ludzkich i pasji społecznych. Kto w ogóle napisze taką sztukę?

Czegoś nie rozumiem po obejrzeniu reportażu Mariana Bekajły: "Pogrzebu długo nu było". Owej klamry kompozycyjnej, powierzającej realny dramat... wyrozumiałej wieczności drzew rosnących po stronach rzeki Pisy. Państwo pamiętają: Jan Chaberek ze wsi Kozioł wracał z kolegami z prac sezonowych, miał przy sobie 1800 zł. Na skraju wsi popili sobie tęgo i, podobno, rozeszli się do domów. Tylko że Chaberek nie doszedł. Wszczęte poszukiwania nie przyniosły rezultatu poza tym, iż jeden z kolegów miał jego zegarek, a drugi marynarkę. Dopóki ciała nie odnaleziono, snuć można było najbardziej niedorzeczne myśli. Wreszcie rzeka Pisa zwróciła swój łup: ciało kurczowo trzymające się zanurzonego w niej pnia. Oględziny lekarskie postawiły diagnozę: mógł to być tylko nieszczęśliwy wypadek.

Streszczenie to jest tendencyjne, bowiem rzuca cień podejrzenia na osoby towarzyszące Ch. w libacji. Ale jest wierne w stosunku do tego, co ukazał reportaż. Niezależnie od wszystkich zamieszczonych w nim opinii: lekarzy, i nadzorującego śledztwo funkcjonariusza MO, wykluczających inne powody zgonu niż wypadek, nie sposób pozbyć się wrażenia, że cała sprawa nie jest czysta. Czy tytko uczuciowym zaangażowaniem można wytłumaczyć odtworzone pod koniec reportażu przekonanie ojca, że portfel nie mógł wypaść z wewnętrznej kieszeni marynarki, a koszula nosi ślady krwi (!)?

Nie wiem, czego ów reportaż miał dowieść. Tego, iż opłakane bywają skutki alkoholizmu? Tego, że nie należy dawać wiary jakimkolwiek podejrzeniom, dopóki rzecz nie zostanie urzędowo stwierdzona? Istotnie, przecież ktoś nawet widział Ch. w dalekim Szczecinie! Jeśli nawet tak, to nic nie naprawi moralnej krzywdy wyrządzonej kolegom Chaberka, którym kazano tłumaczyć się (a robili to niezbyt składnie, zasłaniając się niepamięcią) na ekranie. Jeśli tak, dodajmy, to po cóż liryczne impresje na temat drzew i ptaków nad Pisą? Drzewa milczą, jeśli nawet znają prawdę. Ptaki nie powiedzą, co widziały. Woda w rzece nie ta sama. Przyrody dzisiaj się broni, w tym reportażu - niemal oskarża.

Zbyt dowolnie daje się on interpretować, do niejednoznacznych nakłania wniosków, by nie uznać, iż nadawał się znakomicie do programu "Przyjąć czy odrzucić?". Lecz nie... mimo kilkakrotnych zapowiedzi nie może ten program po wakacjach red. Ambroziewicza ruszyć z miejsca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji