Artykuły

Na Romana Pawłowskiego (I jego artykuł "Ten straszny prywatny teatr")

Od jakiegoś czasu - chociaż równie dobrze moglibyśmy napisać - do jakiegoś czasu - mieliśmy bardzo przyjemny sen. Nasz sen był snem drogi: robimy z Jeremim trasę zaczynającą się w Gdańsku przez Szczecin, Olsztyn, Białystok, Rzeszów, Ełk, Legnicę, Lublin, Zieloną Górę, Tarnów, Zakopane, Elbląg, Słupsk, Warszawę i wszystkie miasta w Polsce i w każdym z nich przejeżdżamy obok dotowanego przez państwo, publicznego teatru. A przynajmniej publicznej instytucji kultury - piszą Strzępka&Demirski w swoim felietonie w Krytyce Politycznej

Sen przyjemny dla nas, dla wielu naszych przyjaciół i dla naszych nieprzyjaciół. Dla całej masy ludzi, których nie znamy osobiście, bo ciężko jest znać osobiście wszystkich Polaków. Sen był też przyjemny dla Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej. A także dla lewicowców mieszkających w państwach ościennych.

Co prawda brytyjscy dramatopisarze, którzy piszą dla brytyjskich, wspieranych przez Art Council teatrów, twierdzą, że publiczne opowiadanie o snach jest sprawą błahą i zabierającą przestrzeń tego, co najważniejsze, czyli zbiorowości, ale akurat nasz sen dotyczył sprawy społecznej. Nasz sen był snem drogi: robimy z Jeremim trasę zaczynającą się w Gdańsku przez Szczecin, Olsztyn, Białystok, Rzeszów, Ełk, Legnicę, Lublin, Zieloną Górę, Tarnów, Zakopane, Elbląg, Słupsk, Warszawę i wszystkie miasta w Polsce i w każdym z nich przejeżdżamy obok dotowanego przez państwo, publicznego teatru. A przynajmniej publicznej instytucji kultury.

Jedziemy tak sobie, jedziemy, z nudów włączamy publiczne radio, w którym właśnie trwa teatralna audycja, w której prowadząca kryguje się i mówi, że chociaż teatralna audycja trwa dziś wyjątkowo cztery godziny, bo jedną godzinę obcięto ze względu na transmisję koncertu młodych kapel, który odbywa się w Przemyślu, to może jednak - kontynuuje prowadząca - może uda się opowiedzieć o wszystkich interesujących premierach teatralnych, które odbyły się w mijającym właśnie tygodniu.

Po kilku zapowiedziach i teatralnych newsach dzwoni do radia stały teatralny widz Pan Roman, który opowiada o tym, że musical "Billy Eliot", który widział - okazał się - pomimo zapowiedzi - komercyjnym gniotem, wystawionym tylko dlatego, że kilka lat temu film o tym samym tytule zrobił karierę - jeżeli chodzi o box office. Poza tym atakowanie Margaret Thatcher i jej przydupasów nie jest dla niego jako dla związkowca obecnie interesujące i tyle jest tam antykapitalizmu co mniej więcej w "Wigilijnej opowieści", na której Pan Roman był w zeszłym miesiącu z dzieckiem. Zresztą - co wszyscy wiemy - atakowanie Margaret Thatcher nie ma obecnie już żadnego ani krytycznego, ani rewolucyjnego potencjału. Poza tym ogłaszanie faktu, że Elton John napisał do tego musicalu piosenki nie robi na Panu Romanie wrażenia, bo jak Pan Roman chce posłuchać popu, to włącza sobie kanał muzyczny w telewizorze.

Zaraz po telefonie Pana Romana, w radio odbywa się dłuższa dyskusja między prowadzącą a młodym słuchaczem, który urodził się w USA i miał tę szansę, żeby przyjechać do Europy, bo gdyby nie ta przeprowadzka, żaden komercyjny teatr w Stanach nie znalazłby sponsorów na wystawienie jego sztuki, ponieważ ta sztuka nie sprawdziła się jako scenariusz filmowy. Bo była scenariuszem teatralnym. Natomiast tutaj wiedział, gdzie uderzać ze swoim tekstem i po udanej premierze w Polsce, wersja jego sztuki została wyekspediowana na West End, a stamtąd za ocean.

Dawno już nie było polskiej sztuki na West Endzie, puentuje prowadząca. To znaczy jakieś trzy miesiące - odpowiada młody człowiek i pozdrawiając słuchaczy - czyli też nas - rozłącza się.

Kolejne godziny audycji to spory od lewej do prawej na tematy kolejnych realizowanych prapremier i premier w teatrach publicznych i teatrach prywatnych.

Nasza trasa jest długa, ale za to przyjemna. Co prawda, nie jedziemy po autostradach tylko po zwykłych drogach krajowych, ale mamy przynajmniej tę świadomość, że o ile zbudowanie w Polsce dróg było przedsięwzięciem ponad rządowe siły, to jednak ten niewielki procent PKB przeznaczony na kulturę - jeden procent PKB - mówiąc dokładniej - okazał się strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Do tego stopnia, że widzowie z krajów ościennych wsiadają w samochody i jadą przez Polskę dziurawymi drogami do polskich instytucji kultury. Bo wiedzą, że polska kultura jest dobra dla nich, a ich samochody jakoś te kuriozalne wertepy przejeżdżą.

Ostatnie pięć minut teatralnej audycji w publicznym radiu, to kolejna rozmowa - tym razem w nostalgicznym tonie - pomiędzy redaktorem dużego ogólnopolskiego dziennika a prowadzącą. O tym, jak w kulejącej polskiej debacie publicznej - kulejącej, umówmy się, przez brak równego dostępu do kultury przez obywateli, wtrąca na wstępie redaktor - było niebezpiecznie blisko, żeby zapatrzeć się na neoliberalne wzorce i zacząć bezrefleksyjnie prywatyzować kulturę. Zwłaszcza, że nastrój parę lat temu w Polsce był po temu nadzwyczaj sprzyjający i właściwie wszyscy już stracili nadzieję na niepowtarzalne dla naszego europejskiego regionu rozwiązanie tej kwestii. Na szczęście mamy to już za sobą i okazuje się że jeden procent wystarczył, żeby zrozumieć, które teatry są teatrami artystycznymi, a które można było spokojnie zamienić na teatry prywatne. Dotyczyło to zwłaszcza Warszawy. Podoba nam się to, co mówi redaktor. A że akurat go znamy - wysyłamy mu sms-a, że nam się jego wypowiedź podoba. Najwyraźniej redaktor odpowiedział nam strasznie szybko, a do tego telefon Strzępki strasznie głośno pipczy. I pipczy, i pipczy, i pipczy. Pipczy, o tym że jest siódma rano i trzeba się obudzić.

Obudzić się - to nie jest problem. Problemem jest wstać, zobaczyć warunki, w jakich pracuje się w państwowej instytucji kultury i cały czas wierzyć, że nasz sen nie jest po to, żeby zaspać na jakąś niepowtarzającą się już nigdy okazję, ale jest po to, żeby o nim opowiedzieć, urefleksyjnić i wdrożyć.

(Bez skojarzeń-po prostu nie mogliśmy się oprzeć-zwłaszcza, że Jeremi strasznie się awanturuje, że za mało jest o nim w ostatnich felietonach)

Jereminek zrobił kupkę.

A dlaczego? Bo ma pupkę!

Pupka robi kupkę?

Trzeba umyć pupkę!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji