Artykuły

Dom miał w garderobie numer 10

- Piękna była chwila, gdy STANISŁAW MICHALSKI odchodził na emeryturę. Po ostatnim przedstawieniu "Mewy" publiczność wstała i zgotowała mu owację. A on, choć wzruszony, jak zawsze, żartował. - Jak to się mówi "całując deski", udałem się do garderoby. I tam uroniłem łezkę - wspominał potem.

Stanisław Michalski, jeden z najbardziej znanych, zasłużonych i lubianych aktorów gdańskiego Teatru Wybrzeże, zmarł wczoraj w wieku 78 lat.

Nie ma legendy gdańskiego teatru, wielkiego aktora Stanisława Michalskiego. Zmarł wczoraj po długiej chorobie. Urodzony w Wilnie w 1932 roku, absolwent krakowskiej PWST, debiutował w 1955 roku w "Maturzystach" Skowrońskiego na deskach Teatru Kameralnego w Sopocie. Następną poważną rolę zagrał w "Huzarach" Piotra Brela w Gdyni, gdzie - jak pisali krytycy - pokazał lwi pazur.

Potem były kreacje w "Ostatnich Dniach Csáka", "Hamlecie we wsi Głucha Dolna" Ivo Breśana i wiele, wiele innych. - W sztuce "Wywiad w Buenos Aires" reżyser nauczył mnie tak płakać, że łkałem na zawołanie - żartował.

Odszedł wspaniały James w "Ladacznicy z zasadami", Severinow w "Historii o Miłosiernej", Edek, a potem Stomil w "Tangu". Wielką, niezapomnianą kreację stworzył jako Ojciec w "Białym małżeństwie" Różewicza w reżyserii Ryszarda Majora. Wszyscy zapamiętali jego znakomitą rolę Dantona w spektaklu, wyreżyserowanym przez Andrzeja Wajdę i Macieja Karpińskiego w 1980 roku. Były też znakomite role filmowe i trzynastoletni czas dyrektorowania teatrowi Wybrzeże.

- Stanisław Michalski był moim pierwszym dyrektorem. Przyjął mnie do pracy w 1982 roku jako świeżo upieczonego absolwenta reżyserii i dał ogromną wolność artystyczną - wspomina Krzysztof Babicki, dyrektor artystyczny Teatru im. Osterwy w Lublinie. - Ze spektaklami, w których grał, odwiedziliśmy wiele festiwali od Francji przez Finlandię, po Niemcy i Rosję, a także byliśmy dwukrotnie gośćmi na festiwalu w Seulu.

Stanisław Michalski teatrowi Wybrzeże pozostał wierny od pierwszych kroków na scenie do końca swoich dni. Ostatnią rolę - Majordomusa - zagrał w "Balu manekinów" Jasieńskiego w reżyserii Ryszarda Majora.

- Nigdy nie znałem Gdańska poza teatrem Wybrzeże - zapewniał aktor. - Nawet nad Motławę nie chodziłem. Dlatego moje ukochane miejsce to była niezmiennie teatralna garderoba numer dziesięć. Tam był mój dom, całe moje życie.

Piękna była chwila, gdy odchodził na emeryturę. Po ostatnim przedstawieniu "Mewy" publiczność wstała i zgotowała mu owację. A on, choć wzruszony, jak zawsze, żartował. - Jak to się mówi "całując deski", udałem się do garderoby. I tam uroniłem łezkę - wspominał potem.

Zagrał też w sumie w 90 filmach i serialach. W 1958 roku Roman Polański zaproponował mu udział w filmie "Dwaj ludzie z szafą". Grał m.in. w "Westerplatte", "Blaszanym bębenku", "Aktorach prowincjonalnych", "Człowieku z żelaza". Wielu telewidzów kojarzy go z serialu "Rodzina zastępcza".

Więcej o Stanisławie Michalskim czytaj w środowym papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji