Artykuły

Pyszna uczta mleczna

"Mleko" w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Michalina Łubecka w Gazecie Wyborczej - Bydgoszcz.

Tu dorośli oglądają świat z perspektywy dziecka, a najmłodsi siedzą jak zaczarowani w świecie dźwięków, postaci i słów rodem z perskiej bajki - "Mleko" w reżyserii Pawła Łysaka to niezwykłe doświadczenie.

Opis tego, co dzieje się na scenie, poszukiwanie symboli, do których odwołują się twórcy, i rozwlekła ocena każdego gestu aktora - oto, co mogłoby się znaleźć w typowej recenzji. Ale o najnowszej premierze w Teatrze Polskim nie można pisać zwyczajnego tekstu krytycznego. O "Mleku" trudno bowiem opowiadać przez pryzmat tego, co publiczność widzi na scenie, szukając na siłę znaczeń, które artyści chcieli przekazać. Cel były jasno określony: zaciekawić widza podczas jego pierwszej wizyty w teatrze. Widza małego, takiego, który nie skończył jeszcze drugiego roku życia.

Było to zadanie karkołomne, z którym aktorzy: Anita Sokołowska, Mateusz Łasowski i Mieczysław Franaszek poradzili sobie nad wyraz dobrze. Atmosfery tego wieczoru nie odda ani opis ich turlania, skoków, przewrotów i min, ani też fantastycznych muzyków (brawa dla Michała Dobrzyńskiego i Macieja Szymborskiego), którzy to odwzorowywali śpiewy, to sięgali po dostępne w prawie każdym domu sprzęty, wydobywając z nich niezwykłe dźwięki. Całość opowiedzieć można jedynie poprzez dzieci, które oglądały piątkową premierę z zaciekawieniem. Umościły się wraz dorosłymi opiekunami na kolorowych poduszkach porozrzucanych po różowym dywanie. I szeroko otworzyły oczy.

Większość z nich w takiej pozycji pozostała. A reszta? Tak, tak, część płakała, inne dzieci biegały po scenie, zaczepiając aktorów albo powtarzając na stronie ich gesty i ruchy, próbując przejąć mikrofon muzyków, sięgając po oczekujące na użycie rekwizyty. Każdy miał prawo odebrać ten spektakl na swój sposób. Historia o tym, jak spadająca kropla deszczu przemienia się w perłę, która znaleziona przez nurka ląduje w turbanie sułtana, mieści się w kilku zdaniach. Opowiedzenie tej perskiej bajki zajmuje jakieś trzy minuty. Ale nie w Teatrze Polskim. Tu ta sama przygoda przekłada się na nieco ponadpółgodzinny spektakl. Nie znaczy to jednak, że całość rozciągana jest na siłę po to tylko, by sztucznie przedłużyć pobyt gości na widowni. Paweł Łysak, reżyser "Mleka", znalazł na przedstawienie pomysł. Taki, który potrafił zachwycić i dorosłych, i najmłodszych widzów.

Momentami brakowało choćby przyciemnionego światła - jego brak sprawiał, że niektóre dzieci płakały, bojąc się ciemności. Wydaje się, że chwilami muzyka była zbyt głośna - a maluchy i tak wyczulone są na dobiegające je odgłosy. Szkoda też, że barwny świat, do którego zaprosili twórcy, sadzając najmłodszych na kolorowym dywanie i poduchach, skończył się na tym etapie. Jeszcze większe zainteresowanie wzbudzaliby aktorzy w kolorowych strojach. To jedyne uwagi, z perspektywy dorosłego. Ale krytyka z ust pełnoletniej osoby jest tu mało istotna. Tu liczą się okrzyki zachwytu na widok spadających baniek mydlanych, małe rączki próbujące złapać błyszczące konfetti, i dzieci, które niechętnie opuszczały różowy dywan i stworzony na nim świat dźwięków, postaci i słów rodem z perskiej bajki. Ta sztuka gra na dobrych emocjach i pozwala spojrzeć na teatr w zupełnie nowy sposób - okiem dziecka. Zalecam włączenie "Mleka" do diety każdego malucha.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji