Artykuły

Miłosny uścisk śmierci

Miłość - najpiękniejsze uczucie w życiu człowieka. Banał, prawda? Kiedy jednak przyjrzymy się naszej człowieczej egzystencji, okaże się, że składa się ona przede wszystkim z banałów, które dla nas, w wymiarze jednostkowym nabierają charakteru przeżyć zaiste niebanalnych, czasem nawet metafizycznych, o wyjątkowym stopniu intensywności. Wie o tym każdy, kto choć raz był zakochany. Miłość jednak, szczególnie ta wyjątkowo namiętna, ale nie spełniona, bardzo łatwo rodzi uczucia całkowicie odmienne - nienawiść, pragnienie zemsty, czasem nawet bywa towarzyszką śmierci. Nieprzypadkowo przecież tak często Eros i Tanatos chadzają w parze, wikłając człowieka w burzę namiętności.

O takich namiętnościach właśnie opowiadają "Krwawe gody" Federica Garcii Lorki. Na gorącej andaluzyjskiej ziemi wydarza się tragedia: były kochanek uciekł w czasie uczty weselnej z panną młodą. Taka zniewaga musi być pomszczona, szczególnie w Andaluzji. Kara może być tylko jedna - śmierć. Ginie nie tylko ten, który znieważył, śmierć dotyka również mściciela. Nie pierwsza to jednak przelana krew. Matka pana młodego już wcześniej traciła swych bliskich i ona chyba najlepiej rozumie panujące tu reguły gry. To dzięki jej bólowi i cierpieniu widz od samego początku przedstawienia przeczuwa, że zło to nie tylko wspomnienie, retrospekcja - ono musi powrócić, wpisane w los bohaterów, nie do uniknięcia, niczym w antycznej tragedii. Aktorzy zresztą też grają w taki sposób, jakby przeniesiono ich we współczesność z Aten czasów Peryklesa. Postacie, które kreują cierpią, ale jest w tym cierpieniu powściągliwość, surowość, być może nawet patos. Brak wrzenia gorącej hiszpańskiej krwi, co sprawia wrażenie niedopowiedzenia, umowności. Trudno powiedzieć, czy to celowy zamiar reżysera. Być może oszczędność środków wyrazu, sterylna prostota dekoracji miały oderwać problematykę utworu od andaluzyjskich realiów i nadać jej bardziej uniwersalny wymiar. Z drugiej jednak strony muzyka i tańce flamenco, senny rytm akcji, jakby spowolniony upałem, nie pozwalają nam od tych realiów uciec. W zupełnie innej konwencji utrzymana jest natomiast symboliczna scena w lesie, sięgająca do poetyki snu, może baśni, może archetypu? To najpiękniejszy, najbardziej wzruszający moment przedstawienia. Tu właśnie Eros i Tanatos najsilniej splatają się ze sobą. Przeznaczenie wypełnia się w miłosnym uścisku śmierci, która jest przecież najwierniejszą kochanką człowieka, bo kocha miłością wyjątkową - dozgonną - chciałoby się rzec.

Matka (Małgorzata Andrzejak) i Śmierć (Monika Krzywkowska) to zdecydowanie najlepsze, najbardziej wyraziste role w tym przedstawieniu. Poza tym w obsadzie przeważali aktorzy rozpoczynający dopiero pracę w kaliskim teatrze.

Jan Nowara, który po raz pierwszy dał się poznać kaliskiej publiczności jako reżyser, na inaugurację sezonu jubileuszowego (w roku 2000 obchodzić będziemy 200-lecie powstania teatru w naszym mieście) przygotował inscenizację niejednoznaczną w intencjach, stawiającą przed widzem pytania, na które nie zawsze da się znaleźć odpowiedź. Jedno wszak jest pewne - ludzkie namiętności od wieków pozostają niezmienne, wspólne nam wszystkim i choć czasami kryją się pod maską konwenansu czy tradycji - łatwo je rozpoznać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji