Danuta Rinn w roli...Miechodmucha
Opera wrocławska przygotowuje oryginalną inscenizację opery Wojciecha Bogusławskiego i Jana Stefaniego "Cud mniemany, czyli krakowiacy i górale". Autorem pomysłu jest dyrektor opery wrocławskiej i łódzkiej Sławomir Pietras, znany z ogromnego poczucia humoru. Jedną z męskich ról powierzył... Danucie Rinn, która opowiada:
- Najpierw zadzwonił do mnie dyrektor Pietras z pytaniem, czy zagrałabym u niego, nie mówiąc o jaką rolę chodzi. Następnie przyjechał do mnie wraz z Krzysztofem Kolbergerem, który - jak się okazało - ma być reżyserem przedstawienia. Zatkało mnie, gdy dowiedziałam się że chodzi o role Miechodmucha. Wybuchnęłam straszliwym śmiechem, po czym wyobraziłam sobie, jak może siedzieć taki organista, na co oni powiedzieli: i tak już zostań. Lepiej się poczułam, gdy dowiedziałam się że do roli Doroty - pięknej młynarki proponowana jest Maryla Rodowicz
- Dlaczego wybrano kobietę do roli Miechodmucha?
- Myślę że nie chodzi tu konkretnie o kobietę, po prostu autorzy tej inscenizacji uznali, że posturą i usposobieniem żartownisia odpowiadam ich wyobrażeniom.
- Czy jest Pani jakoś specjalnie ucharakteryzowana ?
- Zachowuję swój oryginalny wygląd, tyle tylko, że przywdziewam strój typowego krakowiaka. Co z tego wyniknie, okaże się na premierze, która ma się odbyć 16 lutego. Na początku prób obie strony były speszone, i goście, i artyści opery, ale atmosfera jest bardzo sympatyczna i myślę, że to się powinno udać.
W operze jeszcze nie grałam, więc jest to mój debiut, ale grywałam drobne role w filmie czy w teatrze. Niedawno miałam propozycję zagrania w Teatrze Powszechnym w Warszawie roli pani Bardell w inscenizacji "Klubu Pickwicka" Dickensa. Niestety, nic z tego nie wyszło, choć rozmowy były już zaawansowane.
Poza tym gram w Teatrze Muzycznym w Gdyni u Gruzy w przedstawieniu "Musicale światowe". Śpiewam arie z ,,Funny Girl" i z "Hello, Dolly". Oprócz mnie występuje tam gościnnie również Zdzisława Sośnicka.
- A w Warszawie w czym Panią zobaczymy?
- W Warszawie nikt mnie nie chce. Myślę, że po prostu sytuacja jest ogólnie kiepska dla artystów. Artyści są bez pracy. Natomiast koncertów społecznych jest bardzo dużo i ja oczywiście, jak i moi koledzy, bardzo chętnie biorę w nich udział.
- A jak pod względem artystycznym wyglądał Pani ubiegły rok?
- Spędziłam go bardzo pracowicie i interesująco, przede wszystkim dużo podróżując. Byłam w Londynie, Szwajcaria i Francji. A także w Johannesburgu, Kapsztadzie i w Durbanie. Niezapomniane chwile.
- Mamy nadzieję, że zobaczymy Panią również w Warszawie.