Artykuły

Cena izolacji

DOM zamieszkany przez same kobiety, nie może być domem normalnym. Za izolację trzeba płacić. Świat wewnętrzny zwiększa oddziaływanie. Tłumione namiętności i tęsknoty wybuchają w pewnym momencie ze zdwojoną siłą. Natura buntuje się przeciwko zakazom obyczaju, środowiska, autorytetów.

U schyłku życia hiszpański poeta, dramaturg, muzyk i plastyk Federico Garcia Lorca napisał sztukę o siedmiu kobietach zamkniętych w murach jednego domu. Pisząc utwór realistyczny, konkretny, nie odbiegający w realiach od mrocznej obyczajowości hiszpańskiej, dramat okrutny i przerażający, zdołał jednocześnie wynieść swoją sztukę ponad jedno środowisko, jeden kraj, jedną epokę.

"Dom Bernardy Alba" pisał wnikliwy obserwator obyczajowości swojego kraju, ale pisał to także poeta dostrzegający w zdarzeniach wartości uogólniające. Pokazując okrutny los grupki hiszpańskich kobiet, pokazał także, a właściwie pozwolił nam odczuć, jak natura ludzka buntuje się przeciwko nałożonym więzom. Kobiety z "Domu Bernardy Alba" pragną czegoś innego, pragną swobody, powietrza, mężczyzn. Uciekają poza mury domu, jedne w sposób dosłowny, drugie myślą. Ale pierwsza próba przełamania do końca narzuconych więzów kończy się tragicznie.

Czy winić należy za to straszną Bernardę Alba? Nie tylko. Stara kobieta jest na pewno w znacznym stopniu sprawczynią tragedii w swoim domu, ale sama też jest ofiarą tragedii. Bardzo zawiłe musiały być jej losy w młodości, bardzo silna presja środowiska, społecznej obyczajowości, skoro zdecydowała się na rządy silnej ręki we własnym domu. Bernarda jest demoniczna, okrutna, tyranizująca najbliższych... To nie wszystko. Jest jeszcze tajemnicza, trudna do zrozumienia. Co innego mówi, inaczej postępuje.

Lorkę zbytnio pochłonęła egzotyka zamkniętego domu kobiet. Zabrakło mu sił albo czasu, by rozwinąć skomplikowany psychologicznie portret Bernardy. Mogła to być sztuka o niej. W istocie jest to sztuka o kobietach czekających na głos z zewnątrz, na głos natury.

Znamy ten motyw w "Domu kobiet" Nałkowskiej, w sztuce również zaludnionej wyłącznie przez kobiety, stare i młode, doświadczone i naiwne, pojawiają się podobne wątki. Wyłania się obraz innego mężczyzny, następuje demitologizacja ideału, ale doświadczenie niczego kobiet nie uczy, nadal idą za głosem z zewnątrz.

Podobnie w "Domu Bernardy Alba". Nieobecny na scenie mężczyzna zamierza poślubić najstarszą córkę Augustias, ale romansuje z najmłodszą Adelą. Trzecia - kaleka Martirio - kocha się w nim skrycie. Taki jest "Dom Bernardy Alba". Wszystkie kobiety myślą i mówią o mężczyznach. Nawet surowa Bernarda. Nawet obłąkana babka Maria Josepha. Służąca Poncja, najbardziej trzeźwa i praktyczna, też nie może uciec od wspomnień.

Przedstawienie olsztyńskie w reżyserii Zbigniewa Wróbla, absolwenta warszawskiej szkoły teatralnej, zachowując rodzajowość i obyczajowy koloryt dramatu, ma w sobie coś z poetyckiej metaforyki, z moralitetu, głównie za sprawą scenografii Józefa Zboromirskiego. Dekorator posługuje się wyłącznie czernią i bielą dla podkreślenia dobra i zła, radości i smutku, występku i czystości. Białe i czarne są kostiumy, białe mury domu.

Tylko chwilami w jednolitą tonację czerni i bieli wdzierają się inne barwy zapowiadające, piękniejszy, bogatszy świat. Taką funkcję pełnią kolorowe wstążki wyrzucane w górę z autentyczną i spontaniczną radością.

Przedstawienie "Domu Bernardy Alba", aczkolwiek przygotowane jeszcze przed wakacjami za dyrekcji Krzysztofa Rościszewskiego, dobrze rozpoczyna sezon 1977/78 pod kierownictwem dyrektora Andrzeja Rozhina. Wyrównany zespół aktorski sprawia, że spektakl ogląda się z zainteresowaniem.

Na przykład wtedy, gdy na scenie pojawia się nestorka aktorstwa olsztyńskiego Eugenia Śnieżko-Szafnaglowa w krótkim, ale wstrząsającym epizodzie obłąkanej babki, która usiłuje odnaleźć umykającą radość życia.

Skupioną, ale wyrazistą postać kalekiej Martirio tworzy Barbara Boryżewska. Złą, okrutną Bernardę, skrywającą jakieś tajemnice, przy pomocy ostrych środków ekspresji gra Witolda Czerniawska.

Wanda Bajerówna jest żywotną, trochę z innego świata służącą Poncią. Trzy pozostałe córki grają Irena Telesz (Magdalena), Teresa Czarnecka-Kostecka (Aniela) i Hanna Wolicka (Augustias).

Piątą ofiarą tragicznej atmosfery i intrygi jest Adela w interpretacji Teresy Kulikowskiej-Sokołowskiej. Naturalnie i prawdziwie brzmi dialog gościa Prudencji (Jadwiga Chętko) z Bernardą. Drugą służącą gra Nika Zawadzka. Na uwagę zasługuje jeszcze muzyka Zbigniewa Bagińskiego, dyskretnie włączająca się w akcję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji