Artykuły

Kobiety

NA POCZĄTKU pragnę podzięko­wać tym czytelniczkom i tym czytelnikom, którzy po ostatnim felietonie odezwali się, gratulując mi rozprawy z Jackiem Kowalem, czyli z osobą zadającą pytania. No, no zda­wali się kiwać głowami moi korespon­denci, jest pan okrutny dla tego dru­giego Jacka Kowala. I mają rację. Jestem. Bo takie jest prawo mojego życia. Surowość innych ludzi i ich wy­magania wobec mnie powinny być niczym przy surowości i wymaga­niach, jakie sam wobec siebie sto­suję. Tyle komentarza do rzeczonej sprawy. A teraz czas przejść do bieżącej produkcji telewizyjnej. Ponieważ dawno zajmowałem się teatrem, będąc trochę zniechęcony do tego, co teatr prezentował, próbuję odnowić swój kontakt z tą formą artystyczną, ocze­kując wciąż na olśnienie. Jak na ra­zie, bez rezultatu. I chociaż dawno już nie widziałem kreacji wybitnych, czy premier, które by pochłonęły całko­wicie moją uwagę, to przecież nie mo­gę odmówić pewnej sprawności ostat­niej sztuce telewizyjnej F. G. Lorci "Dom Bernardy Alba" (La casa de Bernarda Alba, 1936). Hiszpański dra­maturg i poeta bardziej jest poetą niż dramaturgiem, co łatwo sprawdzić czytając jego wiersze i oglądając przedstawienia teatralne. Poezja F. G. Lorci to wysublimowana liryka, łą­cząca tradycyjne motywy hiszpańskie z odkrywczością formalną poezji awangardowej początków XX wieku, pierwiastki folkloru z najwyższymi zdobyczami kultury. Poeta, który zgi­nął zamordowany przez frankistów, pozostawił po sobie spory dorobek twórczy. Liryki i poematy, dramaty poetyckie i farsy, tragedie realistycz­ne i symboliczne złożyły się na inte­resującą biografię literacką. Wśród pozostawionych tytułów warto przypomnieć choćby kilka: "Pieś­ni" - 1927, ,,Romanse cygańskie" - 1928, "Poemat o śpiewie andaluzyjs­kim" - 1931, dramaty: "Bezpłodna" - 1934, "Czarująca szewcowa" - 1930, czy "Skoro przeminęło pięć lat" - 1931. W tłumaczeniu polskim wydano po wojnie "Wiersze i dramaty" - 1951, "Poezje wybrane" - 1958 r. i "Dramaty" - 1968 r.

Nie jest więc polskiemu czytelni­kowi obcy hiszpański poeta. I choćby dlatego oczekiwałem na przedstawie­nie z pewną ciekawością. Interesowa­ło mnie, co można więcej powiedzieć o rzeczach, które już jakoś weszły w naszą świadomość. A w takich przy­padkach wszystko zależy od interpre­tatorów rzeczywistości teatralnej, a więc od reżysera i aktorów. Stawka aktorska okazała się wysoka. Zagra­ły bowiem, bądź co bądź, takie sła­wy jak Z. Rysiówna, B. Ludwiżanka, czy H. Skarżanka, a także A. Ra-ciszówna, M. Chwaljbóg i A. Milew­ska. I w ogóle cały spektakl był kobiecy. I problemy kobiece i role kobiece. A jednak nad tym wszystkim unosił się gdzieś duch mężczyzny. I choć nie widzieliśmy, mężczyzny na scenie, to właściwie wszystko, co się na tej scenie działo, działo się jak­by w imię mężczyzny. I jeśli przyj­rzeć się dobrze całej sprawie, to wew­nętrznym bohaterem spektaklu oka­że się mężczyzna, a kobiety, które w takiej czy innej formie ujawniają swój stosunek do mężczyzny, stają się jakby symbolami walki, w której udział bierze mężczyzna. I tutaj, w tym miejscu, specjaliści od Lorci mo­gą się żachnąć na mnie. Jak to, za­krzykną, przecież to dramat reali­styczny. Gdzież ty w nim widzisz człowieku warstwę symboliczną?! I na swój sposób będą mieli rację. Bo na scenie sam realizm, aż za ciężki, jak na mój gust, a jednak przy za­stosowaniu innego zabiegu logicznego, okaże się, że to, co samo w sobie jest realistyczne, staje się symbolem dla wartości z innych obszarów, jeśli tak można powiedzieć, logicznych. Można zresztą sytuację odwrócić, dla poka­zania dalszych argumentów przema­wiających za moją tezą. Ów mężczyz­na, w którym kochają się po kolei czy równocześnie prawie wszystkie bohaterki, jest symbolem niepokojów. Zresztą, nie czas na uniwersyteckie rozważania, faktem jest, że sztukę obejrzałem bez kręcenia nosem i wytykania słabości. Może dlatego, że reżyser stworzył spektakl jednorodny w nastroju i konsekwentny w logice artystycznej. A może dlatego, że Ry­siówna dała popis swoich możliwości aktorskich? A i inne role wykona­ne były na poziomie. Tylko co z te­go wynika? Dzisiaj, to już ładna za­bawa estetyczna. Dramat gdzieś się rozpływa. Patrzymy na przedstawie­nie, jak na odległy, obcy nam świat. Kobiety tyranizowane, zamknięte w domach, bez praw i bez nadziei, są dla dzisiejszego widza również symbolem minionych czasów. Wiem, Lorca protestuje przeciw takiej sytuacji; poprzez śmierć bohaterki pragnie oczyścić atmosferę bezradności, w ja­kiej żyła kobieta. Pozostał więc tyl­ko dokument epoki. A może nie?! Może się mylę! Bo podobno na świe­cie, myślę o tym cywilizowanym, zdarzają się takowe przypadki jeszcze. W każdym razie dobrze, że pokazano nam Lorcę. Odświeżyliśmy pamięć i przeżyliśmy ponadgodzinną, ładną czystą przygodę artystyczną.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji