Artykuły

Kilka uwag o scenografii

Ewa Beata Wodecka - współpracowała z takim reżyse­rami, jak: Andrzej Dziuk, Julia Wernio, Krzysztof Kop­ka, Agnieszka Glińska i przede wszystkim z Piotrem Cieplakiem, z którym zrealizowała m.in. "Historyję o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" w Te­atrze Współczesnym we Wrocławiu (1993) oraz w Te­atrze Dramatycznym w Warszawie (1994), "Wyprawy krzyżowe" według Białoszewskiego (1995) i "Ptaszka zielonopiórego" Gozziego (1996) - oba przedstawienia w Teatrze Dramatycznym w Warszawie; ponadto w Te­atrze Rozmaitości w Warszawie "Historię o miłosiernej Suassuny" (1997) i "Skórę węża" Śnajdera (1998). W 1994 otrzymała nagrodę za scenografię do "Historyi.." w Te­atrze Współczesnym we Wrocławiu na XIX Konfronta­cjach Teatralnych "Klasyka Polska" w Opolu.

Nie wywodzę się z żadnej szkoły. Jestem inżynierem ar­chitektem. Wpływ na mnie miał teatr polski lat sześćdzie­siątych i siedemdziesiątych, Boguś Litwiniec ze wszystki­mi teatrami świata (chciałam wtedy robić kukły dla Pete­ra Schumana); pięć lat współpracowałam z Andrzejem Dziukiem.

Jeśli idzie o styl - nie chodzi chyba o to, czy butafora, czy ready made. Od teatru z rampą wolę film, a wiem, ile tra­cę magii, cudu, tajemnicy i poezji uciekając ze sceny i pchając się w przestrzeń trudną do oświetlenia i do opa­nowania.

*

Miewam poczucie wspólnoty z przedstawieniami i nie za­leży to ani od scenografa, ani od niczyjego wieku.

*

Jeżeli scenograf ma sprawne zmysły, to musi ulegać wpły­wowi otaczającej go rzeczywistości. Cały świat przenika przez skórę artysty i potem się okazuje, że w tym samym czasie Buonarrotti (w Rzymie nad Bazyliką św. Piotra) i Christopher Wren (w Londynie nad Katedrą św. Pawła) konstruują taka samą dwuwarstwową kopułę. Teatr to rozmowa, która odbywa się w tej chwili, wiec mu­si go determinować teraźniejszość. Wszystkie środki są dozwolone, jeżeli służą autentycznemu porozumieniu. Je­żeli w teatrze stworzymy jakieś ramy czy granice, to teatr zacznie umierać.

Zawsze zresztą scenografia odwoływała się do teraźniej­szości. Wystarczy przejrzeć zdjęcia ze spektakli ostatnich kilkudziesięciu lat - bardzo łatwo określić na ich podsta­wie czas, kiedy powstało dane przedstawienie. Dziś teatr jest naprawdę wolny i nie wystarczy ucharakteryzować Kreona na Stalina, aby widz poczuł, jak bliska jest mu hi­storia Antygony. Jest trudniej ale lepiej. Kultura masowa jest może dzisiaj zbyt masowa, zbyt ubezwłasnowolniona przez masy; myślę, że nie można z niej czerpać żywcem i bezkrytycznie.

*

Inspiracje czerpię zewsząd - z rozmowy z reżyserem i ak­torami, ze zdjęć starych i nowych, z dziennika telewizyj­nego i randki w ciemno, z lasu, z dawnego i współczesnego malarstwa, z pociągu i z ulicy, z literatury obyczajowej i z reklam itd.

*

Wierność realiom musi być zachowana - w teatrze faktu, nic innego nie przychodzi mi do głowy. Teatr powinien operować jednak skrótem i przetworzeniem. Coraz trud­niej jest widzowi utożsamiać się z postaciami w kostiu­mach, na przykład, siedemnastowiecznych. Odbieram to jako miły obrazek z dawnych czasów. Nie dotyczy to tele­wizji, która daje możliwość zbliżeń.

*

Nie jestem pewna, czy nie należę do starszego pokolenia scenografów - w końcu jako panienka, którą dziś uznano by za całkowicie dorosłą, widziałam na scenie Woszczerowicza.

*

Myślę, że teatr rozwija się liniowo i czy chcemy, czy nie, na to, co się dzieje dziś, ma wpływ to, co działo się wczo­raj. Świat nie powstaje wtedy, gdy zaczynamy go postrze­gać. Moi mistrzowie to Zofia Wierchowicz, jej sposób my­ślenia o teatrze i przestrzeni. Jej maszyna do grania Szek­spira sprawdziłaby się i dzisiaj. Nawet jej wyraz plastycz­ny - zapamiętałam to jako konstrukcje z surowego drewna z blachami z metali kolorowych. Być może była to butafor­ka, ale szczegóły są kwestią mody, zostaje myśl. Ponadto Juk Kowarski, Krystyna Zachwatowicz ("Ślub"," Jak wam się podoba", "Biesy").Warsztatu uczył mnie Marcin Wenzel.

*

Reżyser nie powinien być daltonistą, a jeżeli jest, nie po­winien dyskutować o kolorach. Ha... to nie jest takie pro­ste, bo do tanga trzeba dwojga, ale muszą się umówić, że obydwoje tańczą tango. Moim zdaniem prowadzi reżyser. Jeśli chodzi o kryteria, to reżyser powinien spełniać takie sa­me, jak scenograf - oboje powinni posiadać zdolność do dia­logu i umieć korzystać z siebie nawzajem, słuchać się uważ­nie, ufać sobie wzajemnie. Moim sukcesem (w opinii kryty­ki) była "Historyja...". Założenie Piotra było takie: to, co opisane jest w "Historyi..", zdarza się co roku, zdarza się dziś, po­kazujemy dzisiejszych ludzi. W gruncie rzeczy nic nowego. W średniowiecznych misteriach Piłat nie był rzymskim na­miestnikiem w sandałach, lecz współczesnym świeckim do stojnikiem. Ruben - wędrownym aptekarzem. Piotr: "powi­nien wejść z łóżkiem polowym, jak dzisiejsi handlarze" Uznałam to za zbyt nachalne i zbudowałam mu rozkładam kramik, z pionowo stojących łóżek polowych, nadziany zio łami, buteleczkami, suszonymi kwiatami, woreczkami itp. Twórcza była też realizacja Tutama Jacka Orłowskiego z Basią Lauks i Bronkiem Wrocławskim w Teatrze Powszech nym w Łodzi. Zaczynaliśmy od ponurej historii dwójki ak torów próbujących ubarwiać swoje życie w zapyziałym, burym pokoju domu aktora, skończyliśmy na szalonej i wzruszającej komedii dell'arte w kilianowskich kolorach. Przeszliśmy razem długą i fascynującą drogę i było to wspaniałe przeżycie. Dla scenografa to stres, kiedy inni twórcy przedstawienia czekają na rysunki i decyzje, a te nie nadchodzą albo permanentnie się zmieniają, poza tym obowiązek obecności na próbach tylko po to, żeby w efek­cie się okazało, że cała scenografia to prosty stół.

*

W jakim stopniu pomysły scenograficzne Kantora były zdeterminowane przez wizje reżysera Kantora i na ile sce­nograf Kantor czuł niezależność twórczą? Może zawsze powinna to być jedna osoba? Nie wiem. Tak naprawdę za­leży to od woli walki. Gdybym chciała być naprawdę nie­zależnym twórcą, zrobiłabym to, co Leszek Mądzik. Obiło mi się kiedyś o uszy, że mają powstać "Dziady" w re­żyserii Andrzeja Wajdy ze scenografią Leszka Mądzika właśnie. Oczyma duszy zobaczyłam spektakl wielki, z ko­smiczną przestrzenią przenikającą człowieka na wskroś, pełen magicznego światła, piękny, mądry i pełen prawdzi­wych ludzi. I nie wiem, czy była to plotka, czy coś się nie powiodło organizacyjnie, a może wielkie indywidualności nie są w stanie razem zatańczyć?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji