Artykuły

Górny Śląsk budzi się jak ozimina

w stolicy Śląską, jak w każdym centrum [brak fragm. tekstu]. Dlatego tak bardzo wielu przy każdej nadarzającej okazji sztajfiyruje się, czyli nabzdycza jak indyk przed prokreacją. Mamy także urodzaj na wypływy przestępstw ze sfer zarządzających instytucjami państwowymi. Wygląda na to, że ciche dotąd strefy pomiędzy samorządami a prokuratoriami zaczynają próchnieć i wszystkie figle korupcyjne, czyli święte życie klik, wchodzi w erę lodowcową, czyli w konfrontacje z prawem. Tej jesieni i zimy wysmaży się dużo "malin", więc najbliższa przyszłość zapowiada się nader ciekawie; może nie będzie co oglądać w śląskich teatrach i - jak zwykle - w lokalnej telewizji. Ale będzie co czytać w gazetach.

Królestwo postkomunistycznych krasnali

- Ale najważniejsze, że mamy ożywienie obywatelskie i społeczne, jakiego jeszcze nie było. Górny Śląsk budzi się najwyraźniej. A może być jeszcze lepiej, dlatego, że na dniach katowicki oddział TVP przejmie nowy człowiek. Jeśli będzie to ten, na którego liczymy, powstanie szansa powrotu regionalnej telewizji do łask społeczeństwa. A zwłaszcza odwrotnie. Skończy się w TVP Katowice zmurszałe partyjniackie chędożenie i pojawi się nadzieja, że przynajmniej w tym miejscu zdechnie królestwo postkomunistycznych krasnali. Zresztą tam już musi być niezłe rozwolnienie, bo nawet z owego fatalnego spotkania parlamentarzystów u marszałka sejmiku, na którym były nasze trzy parlamentarzystki, w ostatniej chwili przed emisją usunięto Barbarę Blidę. Ja rozumiem, że mnie się nie zaprasza od lat do katowickiej TV czy radia, ale zacną Barbarę Blidę wycina się jak wroga!? No, ale tak wyglądają zbzikowane początki babskiej kampanii wyborczej. Niestety, bywają w naturze przypływy bęcwalstwa, na które jedynym lekarstwem zdają się być deratyzacje.

Na szczęście wieści radosnych i krzepiących jest znacznie więcej. I tak niestrudzony Alojzy Łysko (znany jako "Szekspir" z Bojszów) do spółki z Konstantym Wolnym (synem swojego ojca) wydał w albumowym formacie książkę pt. "Marszałek Sejmu Śląskiego, życie i dzieło Konstantego Wolnego (1877-1940)". Jest to biografia człowieka wielce zasłużonego dla Górnego Śląska. Wydana bardzo starannie, z ogromną liczbą fotografii i reprodukcji dokumentów. Jest w niej zawarta potężna dawka historii Górnego Śląska. Konstanty Wolny, nieco młodszy kolega gimnazjalny Wojciecha Korfantego, jest jednym z nielicznych chłopców ze społecznych dołów, który zdobył we Wrocławiu wyższe prawnicze wykształcenie i był w tej grupie młodych Ślązaków, którzy zachorowali na Polskę.

Koniec mistrza-fałszerza

Zaś Muzeum Historii Katowic wydało niezwykle cenną książkę dr. Zygmunta Woźniczki pt. "Katowice 1945-1950". Największą wartością tego naukowego dzieła dokumentalnego jest obiektywne odsłonięcie historii pierwszych lat Śląska. Wszystkiego, co dotąd było skrywane lub fałszowane. Ilość informacji i danych w pierwszych latach po wojnie stolicy Górnego Śląska może przyprawić o zawrót głowy. Książka Zygmunta Woźniczki jest ważna i dlatego, że stanowi pokrzepiający dowód ofensywy historyków śląskich najmłodszej generacji. Oni mają już swoje pozycje naukowe i mogą nareszcie służyć prawdzie. Widać ich na miejscowym uniwersytecie, w katowickim Instytucie Pamięci Narodowej i innych publikacjach. To by oznaczało, że czas zmielił już ideologię dawnego mistrza-fałszerza i jego "naukową" kamarylę. Śląscy historycy schodzą nareszcie na swoją glebę obiecaną. Chwała niebu za to! I Zygmuntowi Woźniczce za jego książkę. W morzu faktów jego książki najbardziej uderzyła mnie informacja, która mówi, że z końcem wojny liczba mieszkańców Sosnowca, jakby kto nożem ciachnął, zmalała o połowę, gdy w tym samym czasie w Katowicach podniosła się. Jezu Chryste! Co było przyczyną tak zgoła biblijnego wyludnienia stolicy Zagłębia? Gdzie podziało się tych 60 tys. osób? Może w końcu ktoś zbada także i ten kataklizm?

Cud teatralny

Natomiast w siedzibie dawnego December Palace miał miejsce teatralny cud, bo tak należy nazwać przedstawienie w teatrze Korez. Nazywa się "Cholonek" i jest adaptacją arcydzieła Janoscha pt. "Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny". Niemiecki pisarz, urodzony pod Zabrzem, wyjechał z Polski w 1946 roku. Po wielu latach, z tęsknoty za stronami rodzinnymi, napisał swojego "Cholonka". I teraz objawił się na scenie. Tak, to jest objawienie. Nie znajduję lepszego słowa na to, co przeżyłem w dawnym "Reichstagu" Zdzisława Grudnia. Adaptacji powieści dokonał Robert Talarczyk, który także współreżyserował przedstawienie, i, co równie ważne, wystąpił w roli głównego bohatera, czyli Stanika Cholonka. Książka wydana za panowania partyjnego cysorza, Zdzisława Grudnia, bodaj w 1974 roku, miała na celu ośmieszenie Ślązaków. Wydawnictwo o wdzięcznej nazwie Śląsk, pod opiekuńczą rączką Witolda Nawrockiego, późniejszego kierownika wydziału kultury KC, wydało książkę Janoscha. Być może był to jedyny chrześcijański uczynek obydwu panów w ich długich karierach partyjnych. Niech im Bóg odpuści!

Wschodzi ozimina

Po raz trzynasty w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca odbył się konkurs "Po naszymu, czyli po śląsku". I po raz trzynasty potwierdziła się wzrastająca żywotność gwary i, jak co roku, objawiły się nieprzeciętne osobowości. W tym roku konkurs zdominowały kobiety. Młodzieżowa Ślązaczka Roku, czternastoletnia Justyna Nikodem z Kolanowic, zachwyciła wszystkich brawurą i prawdziwym talentem aktorskim. Konkurs wygrała Edyta Koj z Żędowic, sprzątaczka. Opowiadała o swoim sprzątaniu z mądrością, swadą i dowcipem, z jakim najwięksi poeci opowiadają o swoich zmaganiach ze słowem, o swojej poetyckiej misji. Wielka osoba ta pani Edyta z Żędowic. Tytuł Honorowej Ślązaczki Roku przyznano tym razem Marii Pańczyk. Zawdzięczamy jej wiele. Choćby ten niezwykły konkurs gwary. Ale postanowiła po niedawno zmarłym senatorze Graczyńskim kandydować w wyborach uzupełniających do Senatu i co najmniej pół godziny zabrzańskiego widowiska przekształciło się w jej polityczny, przedwyborczy mityng. Moim zdaniem nie było to w dobrym guście ani - jakby powiedział hrabia Aleksander Fredro - w "stosówności". Folklor folklorem, ale i on swoją szlachetność mieć musi. Na koniec wiadomość najlepsza: z kompetentnych źródeł dowiedziałem się, że w ostatnim półroczu na terenie Rudy Śląskiej zarejestrowało się około 30 nowych stowarzyszeń! Gdyby okazało się, że w innych miastach i powiatach Górnego Śląska były podobne przejawy aktywności obywatelskiej, można byłoby ryzykować stwierdzenie, że wschodzi ozimina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji