Artykuły

Człowiek i śmierć

ZDAWAŁO mi się, że nie obezwładni mnie tak łatwo temat losu ludzkiego. A jednak, Jeleniogórski teatr dramatyczny, na zamknięcie sezonu zaproponował sztukę rosyjskiego dramaturga Leonida Andrejewa "Życie człowieka", w tłumaczeniu Artura Gliszczyńskiego. Sztuka ta, została napisana w 1906 r. i jak mówią kroniki owego czasu, napisana w pośpiechu. W ciągu dwunastu zaledwie dni. Jest to dramat o bezsilności woli człowieka wobec śmierci. Poprzez filozofię rozpaczy - stanowiącą pogodzenie się z obezwładniającym nas porządkiem rzeczy, poprzez dionizyjski model życia, w którym porażka jest heroiczna, Andrejew stara się znaleźć interpretację filozoficzną losu ludzkiego i to - wedle zupełnie prostego schematu: narodziny - miłość - śmierć. Wynikają stąd też określone stany psychiczne poszczególnych postaci - podległe temu samemu prawu - prawu złudzenia i pewności.

Złudzenie dotyczy szczęścia. Pewności natomiast - cierpienia, pozbawionego na domiar motywacji psychologicznej.

Młody reżyser Krystian Lupa - umie budować nastrój. Długo pozostaną w pamięci sceny zbiorowe, gdzie - świadomie przerysowane, monstrualnie wyolbrzymione w geście i dynamice postacie, stanowią nie tylko doskonałe tło dla "bohatera", lecz i jego uzupełnienie. Szczególnie interesująca pod tym względem, była scena balu u Człowieka. Poprzez ten fragment, Andrejew uświadamia nam, jak bardzo liczą się obłudne gesty, fałsz, konwencja. Reżyser, wyostrzonym rysunkiem postaci, pogłębia jeszcze intencje autora, który zakładał, że bal powinien otwarcie zademonstrować zupełną marność sławy, bogactwa etc.

Najmniej przekonywający wydawał mi się obraz drugi (miłość i ubóstwo). Wyraźnie załamał się tu rytm. Zrobiło się pusto. A tym samym (czyżby programowo?) miałko - płasko. Jest niewykluczone, że niedostatki tego obrazu wynikają, po prostu z niedostatków rzemiosła aktorskiego. Mam na myśli dwie wiodące postacie. Jedną z nich jest On - drugą - Ona w interpretacji Małgorzaty Perety i Ferdynanda Załuskiego). Nie zawsze wystarcza młodość i uroda.

Na osobną - i szczególną uwagę zasługuje w tym spektaklu oprawa muzyczna Bogdana Dominika. Nie wiem jak ukształtowałby się nastrój - bez tego elementu. Czy w ogóle dałoby się go ukształtować. Jedno miałabym tylko zastrzeżenie. Dotyczy ono obrazu pierwszego - narodzin Człowieka. Krzyk rodzącej brzmi fałszywie. Nie wciąga nas. Nie porusza. Być może jest to zamysł celowy - wykluczający wszelką jednoznaczność - tego nie wiem.

PODZIWIAM wszakże odwagę Krystiana Lupy. Wziął do rąk dzieło trudne. Pełne zawiłości. Pułapek. Pełne pesymistycznego osadu. Jakże łatwo tu o przesunięcie punktu ciężkości, o zagubienie intencji autora, któremu chodziło przecież o zderzenie odmiennych postaw i filozoficznych, o swoistą konfrontację Nietschego i Schopenhauera. Chciał przecież dowieść, że Człowiek zwycięża już "poprzez sam fakt buntu przeciwko ślepemu Losowi" jak powiedział w odniesieniu do jego twórczości Aleksander Błok.

I to jest ta warstwa, do której należało dotrzeć. I to właśnie w przedstawieniu Krystiana Lupy, zdominowało całą resztę znaczeń. Wyobraźnia tego młodego reżysera ma szeroki horyzont. Jego wrażliwość natomiast, wskakuje na to, że mamy do czynienia z niepospolitą osobowością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji