Artykuły

Wesele raz jeszcze

ACH, te złote rogi, powie pióra, rozdrapywanie ran, wieczne rodaków rozmowy, rozróby. i gorzała, gorzała, gorzała... Któraż to już generacja pisarzy rozszarpuje blizny, by nie porosły błona podłości! Słońce nad Polakiem stawa, ale zamyka oczy nad człowiekiem, wołał Norwid, a za nim - wielcy jak oni lecz także i średni, i całkiem mali. To już jest specjalność naszego domu, nasza miłość i namiętność, więc nic - tylko ratujemy i ratujemy tę Polskę.

Wziął się za to ratowanie i Teatr Rozmaitości przy ul. Marszałkowskiej 8. Posłużyło mu do tego opowiadanie Marka Nowakowskiego - "Wesele raz jeszcze", które przerobił dla sceny wytrawny dramaturg Janusz Krasiński.

Opowiadanie jednak przepadło, nie powstała zaś sztuka, która by mogła sprostać ambicjom i zamierzeniom, jakie sobie wyznaczyła. Niełatwo bowiem Nowakowskiego prozę wypreparować do postaci czystych dialogów. "Wesele raz jeszcze" to nie jest "Wesele" i nie idzie mi o nielojalne porównywanie miary talentów pisarskich lecz by rzecz uściślić, o literacki gatunek obu dzieł. Nowakowski napisał utwór prozatorski. Wyspiański sztukę teatralną. Krasiński chciał z tej prozy uczynić jakby powtórkę, jakby pastisz mistrza z Krakowa. Nienowy to zabieg w teatrze, wiele mamy owych replik, parodii czy wręcz naśladownictw wielkich pomników literatury światowej. Widać tę powtórkę w świadomej kompozycji dramaturgicznej, w owej technice niby skeczów i blekautów.

Myślę, że - powtórzmy - tok wypreparowany z bogatego opowiadania scenariusz mógłby ewentualnie sprostać oryginałowi na planie filmowym, który ma sposoby na zachowanie, na ocalenie atmosfery i ducha artyzmu przenoszonej do filmu prozy. W teatrze o to znacznie trudniej i jakie niebezpiecznie blisko do trywializmu, który za ręką reżyserską wyłazi jak pierze ze ile spasowanej poduszki. Bo posępność tego wesela, ten kundlizm ludzkiej galerii, jednym słowem charakter postaci nie decyduje o trywialności sztuki pisarskiej, owa płaskość wylazła w teatrze. Przeto ani retoryka Literata, ani cwaniactwo Prezesa, ani oportunizm Naukowca, ani całe to negliżowanie i biczowanie plugawców, pijaczków i przygłupków nie może angażować ani naszych emocji, ani naszego rozumu. Same łzy to abstrakcja, powiedział pewien pisarz; podobnie jest i z rechotem. I ze słodyczą. I ze wszystkimi ingrediencjami w jednej czystej formie.

Aktorzy zaś robili, co mogli w tej sytuacji. Mogli zaś niewiele, choć napracowali się solidnie. Odnotujmy chociaż, że w znaczniejszych rolach wystąpili Andrzej Kopiczyński (Hrabia), Janusz Paluszkiewicz (Gospodarz), Jerzy Turek (Komendant), Jerzy Karaszkiewicz (Prezes), Piotr Garlicki (Literat), Witold Dębicki (Skorupo), Joanna Kasperska (Panna Młoda), Janina Anusiakówna (Gospodyni), Tadeusz Grabowski (Ksiądz), Grażyna Leśniak (Lucy) i Piotr Loretz (Naukowiec).

A nad tym domem weselnym, nad tym smutnym weselem, przepływało piękne śpiewanie Tadeusza Woźniaka. Tak, jakżeby inaczej - "Czapki z piór". Eh, miałeś chłopie złoty róg...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji