Artykuły

Powtórka z tematu

WARSZAWSKI Teatr Rozmaitości pokusił się o prapremierę wersji scenicznej utworu M. Nowakowskiego "Wesele raz jeszcze". Sądzę, że element ryzyka tkwił już w samym pomyśle adaptacji. Opowiadanie ma właściwie realistyczną fakturę, ale o jego klimacie i charakterze stanowi w dużym stopniu tkanka narracyjna, wyostrzona w satyrycznej tonacji, zwięzła i dosadna w charakterystyce postaci.

Ważnym odniesieniem pozostaje dla "Wesela raz jeszcze" oczywiście arcydzieło Wyspiańskiego, które odcisnęło na naszej literaturze współczesnej trwały ślad, widoczny choćby w twórczości pisarzy tak różnych, jak M. Dąbrowska, S. Mrożek, J. Broszkiewicz czy E. Bryll.

Janusz Krasiński, autor adaptacji opowiadania starał się zachować wobec niego wierność (poza zakończeniem), ale przenosząc na scenę kształt fabularny oryginału nie znalazł chyba stylistycznego klucza do całości. Tekst sprowadzony do struktury czysto dialogowej stracił na kondensacji i sile wyrazu. Stał się przede wszystkim rodzajowym obrazkiem. Ostateczna interpretacja materiału zależała jednak, w znacznej mierze od teatru.

Warszawskie przedstawienie wyreżyserował Roman Kordziński w sposób daleki od precyzji, grzesząc brakiem konsekwencji i zdecydowania. Poszczególne elementy inscenizacji nie odznaczają się bowiem jednolitością. Parantele z Wyspiańskim wyraźnie sugerują - zarówno skromna w doborze elementów, a pomysłowa w rozwiązaniach wizualnych scenografia Zbigniewa Bednarowicza, jak i muzyka Tadeusza Woźniaka, wykonującego też w spektaklu zapożyczoną z tekstu "Wesela" pieśń - "Czapka z piór".

Natomiast cała koncepcja gry aktorów, forma ich scenicznych działań, sposób budowania sytuacji i dialogu to teatr płasko dosłowny, strywializowany, jednowymiarowy. Nie uwierzytelniający żywych współczesnych treści ani też autentycznych związków z tradycją. Nadmierna ostrość środków, pozorna dynamika i pseudowigor dawały z reguły niezamierzony efekt.

Aktorzy zbyt często zapominali o sztuce prowadzenia dialogu. Dlatego też obraz akcji i postaci - mimo czysto zewnętrznej wyrazistości - pozostał w istocie monotonny i dramaturgicznie martwy. Inscenizacja Kordzińskiego nie ma klimatu ani stylu; i mało też w niej udanych ról. Jedynie Jerzy Turek (Komendant) i Witold Dębicki (Skarupa) zdołali nadać kreowanym przez siebie postaciom indywidualne i charakterystyczne rysy. A nawet tak znani aktorzy, jak, Andrzej Kopiczyński (Hrabia), Piotr Garlicki (Literat), czy Ludwik Pak (Powstaniec) nie wykorzystali możliwości, jakie im stwarzał tekst.

PRAPREMIEROWE przedstawienie "Wesela raz jeszcze" - zarówno w sensie reżyserskim, jak i aktorskim - sprawiło zatem, niestety, zawód.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji