Artykuły

Teatr jest jak kosmos

- Chciałem pożegnać się z operą na łódzkich deskach, ponieważ znam Teatr Wielki od dziury w ziemi - dziś ANDRZEJ SACIUK zaspiewa pożegnalną partię Skołuby ze "Strasznego dworu".

57 lat temu zadebiutował w Łodzi w "Strasznym dworze" jako Skołuba, dlatego właśnie tutaj chciał skończyć artystyczny rozdział swojego życia

Skołubę po raz pierwszy kreował w 1954 r. Siedem lat później (jako 28-latek!) zdobył uznanie jako Mefisto w "Fauście" Gounoda. W latach 60. i 70. śpiewał m.in. partię Kończaka w "Kniaziu Igorze", Basilia w "Cyruliku sewilskim" i Stolnika w "Halce". Był także solistą Opery Poznańskiej, Deutsche Oper am Rhein, śpiewał z sukcesami we Francji i Austrii. Europejskie sukcesy uchyliły mu wrota do scen amerykańskich. W Carnegie Hall łódzki bas zaśpiewał obok Renaty Tebaldi i Carla Bergonziego w "La Wally" Catalaniego, w operze "Don Carlos" - u boku Plácida Dominga i Rainy Kabaiwanskiej. Na scenie, jak przyznaje, najlepiej czuł się jako Borys Godunow.

Dominika Kawczyńska: Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść?

Andrzej Saciuk: - Pewna wielka śpiewaczka powiedziała: "chcę przestać śpiewać w momencie, kiedy będą mnie pytać "dlaczego już?", a nie "dlaczego jeszcze?"" i tego chciałbym się trzymać. Pożegnać się ze sceną z godnością. Widz zna błyszczącą stronę medalu, tymczasem ta praca wymaga ogromnej odporności psychicznej. Kiedy debiutowałem w "Lutni" portier czasami odpowiadał mi "dzień dobry", ale tancerka już nie. Kiedyś policjant zapytał mnie "co pan robi?". "Śpiewam" - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. "Ale co pan robi?!" - obruszył się. "Służbowo się pytam. Też sobie śpiewam w łazience". A ja nie mogłem, jak koledzy, umówić się w niedzielę na brydża, nie miałem wolnego w Boże Narodzenie. Pełna integracja z postacią jest często okupiona złym stanem zdrowia. Ciężko dojść do siebie, gdy bohater umiera. Nie wystarczy szklaneczka koniaku na rozluźnienie. Postać się w nas osadza.

W jednym z wywiadów powiedział pan, że ranga teatru jest dziś mniejsza niż kiedyś. Gdzie szukać przyczyn?

- W ogólnym marginalizowaniu kultury. Zamyka się pewna epoka. Ważne jest disco, ubaw i prosta rozrywka. Kultura jest bocznym produktem. Widz woli dzisiaj włączyć telewizor i pooglądać gwałty, mord i płytkie, niekończące się seriale, niż iść na spektakl. Wychowywałem się na teatrze Dejmka, który wyraźnie uderzał w określoną myśl. A teraz? "Cyganeria", w drugim akcie wyłażą dziewczyny i dochodzi do spółkowania. Mają wyjątkowo ładne piersi, pięknie owłosione podbrzusze, ale to się nie nadaje do "Cyganerii"! Kiedyś do teatru chodzili robotnicy, często piszący i czytający w pierwszym pokoleniu. Dostać bilety było trudno. A teraz jest problem z zapełnieniem sali. Spektakle często są przekombinowane, a forma przerasta treść. Chce się robić karierę na tym, żeby było "inaczej". A co to znaczy inaczej? Mój kolega spytał kiedyś Mieczysławy Ćwiklińskiej, wtedy starszej pani po dziewięćdziesiątce, jak należy grać. Na co ona odparła: "Dziadziuś zawsze mi mówił - Mieciu, graj dobrze".

Czyli jak?

- Tak, by widzowi się podobało. W operze nie wystarczy świetnie śpiewać. Trzeba mieć osobowość. Psychologia publiczności jest nieobliczalna, ale trzeba robić wszystko, żeby wyjściem na scenę udowodnić, że jest się pierwszym i najlepszym. Kiedy po "Fauście" podszedł do mnie maszynista i powiedział, że można lepiej, nie mogłem zareagować zdaniem typu: "odwal się, cepie". Zmusił mnie do zastanowienia się. Gdy Bogdan Paprocki mówił, że wsadziłem głos do tyłka, a Kazimierz Dejmek, że miotam się po scenie, że jestem z miodu, pszennej mąki i mleka, nie obrażałem się, lecz dążyłem do tego, by pracować lepiej. Nauczyłem się traktować teatr jak kosmos, który nie ma granic. Gdzie jednocześnie można być i centrum, i częścią całości. Nie wystarczy patrzeć na afisz i w lusterko, myśląc "ale jestem wielki".

Będzie pan tęsknił za sceną?

- Mam cudowne wnuki, świetne dzieci, uczniów. Tym ludziom jestem potrzebny. Wreszcie będę miał trochę czasu. Chciałem pożegnać się z operą na łódzkich deskach, ponieważ znam Teatr Wielki od dziury w ziemi. Jestem jego własnością, nawet jeśli nie wisi tu moje zdjęcie (śmiech). Przyszedł czas na to, żeby pójść do domu, założyć papcie i postawić pasjansa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji