Artykuły

KOŃ ZACZĄŁ

Teatr Nowy. - "Słomkowy kapelusz". - Arcykomedia ze śpiewami i tańcami z operetek J. Offenbacha. Według sztuki E. Labiche'a opracował J. Tuwim. Reżyseria S. Perzanowskiej. Dekoracje i kostiumy: T. Bronowski. Tańce układu L. Wójcikowskiego.

Pewnego dnia Jean Cocteau wychodząc z premiery własnej sztuki słyszał, jak jeden widz zwierzał się drugiemu: - "Żebym był wiedziaL, że to będzie takie głupie, to byłby przyprowadził dzieci!" - Na wczorajszej premierze usłyszałem w antrakcie mniej więcej to samo.

Dwie młodziutkie panienki mówiły do siebie: - "Ten "Słomkowy kapelusz" jest taki głupi, że trzeba koniecznie namówić na niego rodziców". - Mają rację! Fantastyczna farsa Labiche'a, oparta na absurdalnym pomyśle, wyzyskanym po mistrzowsku, nadaje się zwłaszcza dla wszystkich starszych, skłopotanych państwa, którzy się już niczego mądrego nie spodziewają tym świecie, i w teatrze szukają odpoczynku w atmosferze, która by ich śmieszyła automatycznie. Labiche to rodzaj francuskiego Bałuckiego, tylko bardziej bujnego, bardziej szalonego. To autor całej setki wodewilów, komedii i fars, najczęściej pisanych przy cudzej pomocy. Historia literatury wylicza z dziesiątek jego literackich współpracowników, którzy bez Labiche niewiele co potrafili. Labiche wyszukiwał ich sobie, ściśle mówiąc, nie po to, żeby mu pomagali, lecz po to, by mu przeszkadzali. By go trochę przytrzymywali za poły i z lekka torpedowali jego pomysły. Naładowane przesadną ekscentrycznością, pełne bufonady, lataniny i wyskoków. Czasami w pierwszej wersji niemożliwe do zrealizowania i karkołomnie nieprawdopodobne.

Słynny "Słomkowy kapelusz" powstał w r. 1851. Fabuła tej farsy jest tak żenująco niemądra, że aż wstyd ją streszczać! Oto rozpoczyna całą historię koń młodego człowieka, śpieszącego na swoje wesele. Ten koń zjada mimochodem kapelusz pewnej damy. która zdjęła go i powiesiła na drzewku, a sama poszła w las z kochankiem. Strata jest wielka, identyczny kapelusz musi się znaleźć w przeciwnym razie zazdrosny mąż pani zacznie ją podejrzewać, wpadnie w szał i ją zabije. Dama wraz z kochankiem blokuje mieszkanie młodego człowieka, do czasu aż się znajdzie taki sam kapelusz. Przez całą resztę sztuki młody człowiek goni jego marę, zaś trop w trop pędzi za nim cały orszak ślubny, któremu młody człowiek nie chce się przyznać czego szuka.

Dziś gra się Labiche'a w "Comedie Francaise". Gra się nawet ten "Słomkowy kapelusz", który zresztą do repertuaru komedii wszedł stosunkowo późno: w roku 1938. w reżyserii Gatona Baty i dekoracjach Touchagesa. Przed rokiem w tejże Komedii oglądałem równie słynną "Podróż pana Perrichona". Wystawioną z wielkim pietyzmem, z dbałością o ścisłość historyczną kostiumów i innych rekwizytów dekoracyjnych. Nawet przy takim ujęciu Labiche - którego typ teatru wywodzi się przecież zasadniczo z przedmolierowskiej farsy - zdumiewa jednym: ultranowoczesnością. Jego fantazja ma w sobie coś wręcz surrealistycznego. Gdyby ożył i znalazł się pomiędzy nami, z pewnością rzuciłby się przede wszystkim na "Ferdydurke" i potraktowawszy ją jako bratni sobie utwór, może by ją nawet przerobił na wodewil. Sam pomysł Gombrowicza pomyłki na skutek której ktoś, kto ma trzydzieści lat, jest wzięty za uczniaka, jest zupełnie jak z Labiche'a. I jak u Labiche'a są z żelazną logiką wysnuwane konsekwencje tej pomyłki. I te na końcu każdej z trzech części jego opowieści - o mało nie powiedziałem trzech aktów - na wielką skalę farsowe kotłowania.

Przedstawienie w "Teatrze Nowym", który prowadzi J.Tuwim, wypadło świetnie. Sam tekst francuski został spolszczony i zrymowany przez Tuwima, opatrzony piosenkami i upstrzony dowcipami lżejszego zaciągu. (-"Gdzie jest pan mer? Gdzie jest pan mer? - Może poszedł do dwóch zer!" - "Ważne dla was, nowożeńcy, są cztery litery: m, i, r, t. Mirt!") Toteż widowisko zaleca się samym tekstem co wyborną reżyserią, świetnym tempem, ślicznymi dekoracjami i kostiumami, a przede wszystkim mnóstwem wybornych figur, stworzonych przez Boguckiego, Mularczyka, Fijewskiego, Skulskiego, Mrozińskiego, E. Fertnera, Friedmanna, Cyglera. W roli świeżutko poślubionej, której spieszno do czekającej ją pierwszej nocki, wystąpiła Krystyna Sznerówna, śpiewała prześlicznie, grała przezabawnie. W pozostałych rolach kobiecych, niezawodna jak zawsze, Janina Godlewska i Lucyna Mesal oraz aż trzy Heleny: Bortnowska, Janowska i Makowska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji