Artykuły

W odpowiedzi Zbigniewowi Wieczorkowi: Jaka kultura?

Z przykrością zauważam, że Panu Wieczorkowi jest przykro. Przykro mu jest szczególnie z powodu braku pieniędzy na tzw. kulturę - pisze czytelnik Artur Zubkowski w Gazecie wyborczej - Radom.

Poprzednia epoka przyzwyczaiła absolwentów różnego rodzaju szkół artystycznych, że sam dyplom upoważnia ich do zatrudnienia w tzw. kulturze. W taki też oto sposób próbuje nas przekonać Pan Profesor do tego, że trzeba dać tym, co mają etat w kulturze, bo jak się nie da, to powstanie ogromna dziura świadomości kulturalnej Radomia. Mają być pieniądze na teatr, bo teatr to nie kino i trzeba na niego pieniądze dać.

I myślę, że jest Pan w błędzie, Panie Profesorze, bo z powodzeniem w Polsce istnieją teatry prywatne. Czym różni się farsa wystawiana w teatrze Pana Kamińskiego, Pani Jandy od farsy wystawianej przez Pana Rybkę? Odpowiem Panu! Tym, że muszą oni najpierw stworzyć biznesplan przedsięwzięcia, zdobyć na to pieniądze - nawet w formie pożyczki, jak w przypadku wystawienia "Nędzników" przez Pana Kępczyńskiego - a później odnieść sukces i zwrócić pożyczone pieniądze.

Czy ktoś zadaje sobie pytanie, ile miasto dopłaca do jednego biletu teatralnego? A co za tym idzie, co z tymi, co do teatru nie chodzą, ale za to uwielbiają oglądać góry? Czy należy im się dopłata do biletu kolejowego?

Nie słyszę, żeby ubolewał Pan nad biedą niezależnych twórców, nad brakiem środków na wystawy, koncerty, nad rozwojem alternatywnego ruchu młodzieżowego. Więc o jakiej kulturze Pan mówi, bo chyba nie o tej co ja? Mamy wrażliwą młodzież, ale czy będzie ona jeszcze bardziej wrażliwa, jeśli zaprosimy ją na sztukę, która dawno straciła na swej aktualności, a grana jest przez aktorkę po dziesięciomiesięcznym kursie prowadzonym przez Państwa Machulskich? Młodzież zapłaci i pójdzie, bo Pan ich tam zaprowadzi w godzinach lekcyjnych.

Dla Pana jest wielkim sukcesem wydanie pół miliona na Festiwal Gombrowiczowski i pięciu "Księżniczek Burgunda" rumuńsko-argentyńsko-słowacko-polskich, a dla mnie nowa płyta Iry. Dla Pana "opera" "Madame Butterfly" z orkiestrą na scenie, dekoracją z płyty paździerzowej i skacowanymi śpiewakami, a dla mnie koncerty Pana Żółtowskiego.

Wrzuca Pan wszystko do jednego wora, a trzeba odróżnić zespół od trupy, szmirę od piękna, a fałsz od prawdy, czego życzę Panu w 2011 roku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji