Artykuły

Do przyjaciół redaktorów

Cieszy mnie proklamowanie "Paktu dla Kultury". Proponuję rozszerzenie go o PAKT DLA STRON KULTURY DZIENNIKÓW i TYGODNIKÓW OPINII - pisze Tomasz Cyz w portalu dwutygodnik.com.

Dlaczego? Bo kultura ulotniła się stamtąd po cichu, bez rozgłosu i za bardzo nikt nie walczy o to, by tam wróciła. A tam też jest jej miejsce. Chodzi o dużo więcej niż 1% obecności. A zwłaszcza obecności opinii o dziele sztuki - rzetelnych i z prawdziwego zdarzenia krytyk premier teatralnych, operowych, filmowych czy książkowych, wystaw czy koncertów w filharmonii (lub innej sali koncertowej), festiwali (filmowych, muzycznych, teatralnych). I tak dalej.

Biorę do ręki "Gazetę Wyborczą" z dn. 13.12.2010. Prócz pełnego tekstu "Paktu dla Kultury", znajduję całostronicowe sprawozdania z dwóch premier operowych: Joanny Derkaczew (z nadtytułem "Spektakl") o "The Rake's Progress" Igora Strawińskiego w reż. Krzysztofa Warlikowskiego (dyr. Ingo Metzmacher) w Staatsoper w Berlinie oraz Jacka Hawryluka (z nadtytułem "Opera") o "Weselu Figara" w reż. Keitha Warnera (dyr. Ronald Böer) w Operze Narodowej w Warszawie. (I narzucające się w pierwszej kolejności pytanie: czym różni się "Spektakl" od "Opery"?)

Niedawno Marek Beylin tak zawzięcie bronił w "Gazecie Świątecznej" (27-28.11.2010) wolności i dostępności do kultury ("Jest więc kultura strażnikiem życia w rzeczywistości, chroniąc nas przed zwariowanymi ułudami, jest gwarantem wolności, oferując wielość, i jest lustrem, z którego, gdy w nie patrzymy, wciąż przezierając ideały ludzkości"). A co powiedziałby na takie (3 z kolei) zdanie Joanny Derkaczew: "Dzieło Strawińskiego powstało w czasach, gdy te same motywy i demony doszły do głosu u Oscara Wilde'a ("Portret Doriana Graya") czy Balzaka ("Jaszczur")".

"The Rake's Progress" Strawińskiego powstało w 1951 roku, "Portret" Wilde'a - w 1891 (wyd. polskie 1906), "Jaszczur" Balzaka - w 1831. Ups. Strasznie szerokie spektrum czasowe przyjęła recenzentka. Szkoda, że tak szeroko nie spojrzała na samą premierę, bo z tekstu nie wynika, jak wygląda spektakl (choćby scenografia) i jak brzmi muzyka (a dyryguje świetny Ingo Metzmacher - opisany w "GW" jako "przewodnictwo muzyczne", sic!).

Jeśli kultura, jak pięknie pisze Beylin, ma nas chronić przed "zwariowanymi ułudami", to kto nas ochroni przed zdaniami (bo już nie "ułudami") red. Derkaczew? Proszę się zastanowić, ilu czytelników "GW" spośród kilkusettysięcznej grupy nabywców poniedziałkowego wydania (nakład 475 tys.) pojedzie do Berlina przeglądnąć się w lustrze Strawińskiego-Audena-Metzmachera-Warlikowskiego, a ilu pozostanie z krzywym zwierciadłem słów recenzentki "GW"?

Jeśli świat dzisiejszy cierpi na zatarcie sensów i brak autorytetów, to kultura tym bardziej. Tylko że w jej przestrzeni prócz autorytetu twórcy musi istnieć autorytet tłumacza (krytyka, recenzenta itd.). Kogoś, kto dostrzeże i wyjaśni sensy. Kto pozostawi świadectwo. Za 100 lat nie będzie już istniał dany spektakl, a ślad po nim pozostanie właśnie w takich tekstach. Współczuję historykom.

Biorę do ręki "Politykę". Jej red. nacz. Jerzy Baczyński tak zawzięcie bronił niedawno "Republiki Książki" i rozpaczał nad kryzysem czytelnictwa, ale poza kilkunastozdaniowymi recenzjami na tzw. afiszu, większego tekstu o książce (o muzyce, teatrze, filmie, sztukach wizualnych) doświadczamy w "Polityce" sporadycznie. Pozostają blogi redaktorów. Choćby ten Doroty Szwarcman o muzyce o zgrabnym tytule: "Co w duszy gra". Czytam (data wpisu, 11.12.2010) o "Weselu Figara":

"Bo jest jeszcze jeden drobny szczegół: muzycznie spektakl jest do bani. Począwszy od tego, że jest nierówno, wszystko się rozłazi, a dyrygent (kumpel reżysera) pędzi jak do pożaru i w nosie ma solistów, poprzez fakt, że niektórzy śpiewacy mają ładne, ale za słabe głosy na tę scenę (), aż po wkurzający mnie osobiście maksymalnie fakt, że widzów premiery ordynarnie zrobiono w konia: reżyser zawarował sobie w kontrakcie, że na premierze będą śpiewali jego kumple".

Skąd ten język? Słownictwo? Opisy? Oceny? Źródła informacji? Z duszy? To nie jest taki sobie prywatny blog, internetowa nisza, w której można wylewać strumienie swojej (pod)świadomości, tylko miejsce publiczne, w którym redakcja "Polityki" oceniająco informuje o wydarzeniach muzycznych za pomocą oczu, uszu i rąk swojej recenzentki. Czy ktoś to czyta z redakcji? Zadaje pytania autorce? Jak coś jest w internecie, to można już nie dbać o jakość?

Już trochę rozumiem ten "kryzys czytelnictwa", o którym mówił red. Baczyński. Choć wciąż nie rozumiem, dlaczego całą stronę - w dziale "Kultury" - ma w papierowym wydaniu "Polityki" Kuba "Mam talent" Wojewódzki. Z całym szacunkiem dla niego. I jego pulpy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji