Artykuły

Malina Prześluga: Gryząca sprawa

O zarządzaniu kulturą w Polsce pisze w felietonie dla e-teatru Malina Prześluga.

Gdybym dbała o zęby tak skutecznie, jak urzędnicy dbają o rozwój kultury w niektórych miastach, to:

Zaczęłabym od wyboru stosownych narzędzi. Szczoteczka - na nią zeszłyby dwa, może trzy miesiące, bo istotny jest nie tylko rodzaj włosia, ale i kolor, faktura plastiku, gumka do czyszczenia języka, miejsce pochodzenia z Chin i czy w uchwycie zatopione są takie malutkie gwiazdeczki. Przy wyborze pasty czasu upłynęłoby drugie tyle, plus miesiąc testingu smakowego na przypadkowych przechodniach.

Następnie zajęłabym się wyborem miejsca. Powinno być odpowiednio oświetlone i przewiewne, z dużym zapleczem operacyjnym, wilgotnością powietrza i dostępem do bieżącej wody. Zakładam, że w ciągu roku udałoby mi się znaleźć lokal zastępczy, dzięki czemu mogłabym poświęcić kolejne dwa na poszukiwanie tego właściwego, zwracając szczególną uwagę na kafelki.

Zanim doszłoby do wielkiego otwarcia (ust), przegłosowałabym sposób głosowania na głosowanie w sprawie rodzaju otwarcia. Czy z przytupem, na całego, pełna moc zawiasów, czy raczej kameralnym dzióbkiem, skromnym półgębkiem. Oczywiście w trakcie pojawiłyby się głosy przeciw, podważające otwieranie ust w linii pionowej i stające w obronie mniejszości, która nie posiada dolnej wargi, będąc z tego względu dyskryminowaną.

W międzyczasie osad na moich zębach stałby się osadą, a kultury bakterii wymyśliłyby koło. Kieł i trzonowiec postawiłyby między sobą mur nienawiści po niewinnym komentarzu "pan tu nie stał", który z biegiem lat nabrał nowych znaczeń. Górne siekacze popełniłyby zbiorowe samobójstwo, rzucając się w gardziel z okrzykiem "Boga nie ma!". Zęby mądrości kompletnie by zgłupiały i rysowały uśmiechnięte wiewiórki, dolne siekacze wystrzeliłyby się w kosmos, a język porosłyby włosy. Niedobitki dobiłaby próchnica, a bezsilne dziąsła nie mogłyby nawet zgrzytać ze złości.

W końcu, rzecz jasna, czynność mycia zębów doszłaby do skutku, a brak zębów, w obliczu takiego zaangażowania i daleko posuniętych przygotowań, byłby mało znaczącym szczegółem. Chwilę później pojawiłaby się stosowna notka prasowa, a zaraz po niej bicie spływającej po brodzie piany.

To tyle z mojej strony. Znużona następującymi po sobie co kilka dni okrzykami "Trzeba działać!" i powtarzającą się w kółko odpowiedzią "hip hip, hurra!", uciekam do łazienki.

Jeszcze tylko sugestywny i mądry morał, który niechybnie trafi w sumienia urzędników i skłoni ich do podjęcia odpowiednich kroków w wielu pilnych sprawach:

Kto źle myje zęby, temu śmierdzi z gęby.

PS. Ten felieton dedykuję uzbrojonym po zęby towarzyszom broni z Poznania (szczególnie Adamowi Z. od bunkrów w cichej strefie i made in Poznań Marcinowi M.) i wszystkim tym, którzy zjedli (albo właśnie jedzą) zęby na próbowaniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji